NATO nie ma wątpliwości - konflikt zbrojny na pełną skalę między Sojuszem Północnoatlantyckim a Rosją nastąpi w ciągu najbliższych 20 lat. Jest to podyktowane faktem, że Moskwa za kilka, kilkanaście lat zdoła odbudować swoją armię, nadszarpniętą wojną w Ukrainie. Wojskowi wzywają rządy i cywilów, by przygotowali się na fundamentalne zmiany w swoim życiu i potencjalny pobór do wojska.

REKLAMA

Coraz głośniej o potencjalnym konflikcie zbrojnym między NATO a Rosją

W ostatnich dniach i tygodniach coraz głośniej mówi się o potencjalnym konflikcie zbrojnym między NATO a Rosją.

Jednym z pierwszych, który powiedział o tym wprost, był prezydent Czech Petr Pavel. Pod koniec listopada ubiegłego roku stwierdził on, że kraje Unii Europejskiej postrzegają Rosję jako główne zagrożenie dla bezpieczeństwa europejskiego i przygotowują się do wojny z nią w "dającej się przewidzieć przyszłości". Według niego, po zakończeniu wojny w Ukrainie Rosja będzie potrzebować 5-7 lat, aby przywrócić zdolność bojową i przygotować się do nowego konfliktu.

Podobnego zdania są eksperci z Niemieckiej Rady Stosunków Zagranicznych (DGAP), którzy przekonują, że Moskwa będzie potrzebować nie więcej niż 10 lat na odbudowanie swojej armii.

W sprawie wojny między NATO a Rosją wypowiedziało się kilku najwyższych rangą wojskowych państw wchodzących w skład Sojuszu Północnoatlantyckiego. Dowódca brytyjskiej armii gen. Patrick Sanders porównał obecną sytuację do roku 1937, kiedy Wielka Brytania i jej sojusznicy zastanawiali się, czy będą musieli stawić czoła Adolfowi Hitlerowi. Niechęć do tego doprowadziła rok później do zawarcia układu monachijskiego, na mocy którego części terytoriów Czechosłowacji zostały przyłączone do III Rzeszy.

Brytyjsko-francuska polityka ustępstw, w wyniku której fragment Czechosłowacji został oddany Niemcom, pozwoliła co prawda odłożyć wielką wojnę, ale jak się później okazało - nie na długo, bo o niecały rok. Lekcja z lat 30. XX wieku jest taka, że kiedy kontekst strategiczny i zagrożenia zaczną się nasilać - a myślę, że właśnie to widzimy - trzeba zacząć się na to przygotowywać - mówił w grudniu ub.r. gen. Patrick Sanders w rozmowie z amerykańskim dziennikiem "Wall Street Journal".

"Rosja rozumie tylko jeden język i jest to język silnej armii"

Głos w sprawie zabrali również dowódcy armii Holandii i Belgii. Pod koniec grudnia ub.r. gen. Martin Wijnen, dowódca Królewskiej Armii Holenderskiej (wojsk lądowych), powiedział w wywiadzie dla dziennika "De Telegraaf", że Holandia musi zwiększyć liczebność swoich sił zbrojnych i podjąć inne środki na wypadek wojny z Rosją.

Wojskowy wezwał do pójścia za przykładem Finlandii, Szwecji i krajów bałtyckich, które rozpoznały zagrożenie ze względu na bliskość Rosji i przygotowania do ewentualnej inwazji traktują jako coś "oczywistego". Nie powinniśmy myśleć, że mamy gwarancję bezpieczeństwa tylko dlatego, że dzieli nas 1500 km. Rosja rozumie tylko jeden język i jest to język silnej armii - podkreślił gen. Martin Wijnen.

Tego samego zdania jest Michel Hofman, dowódca belgijskich sił zbrojnych, który powiedział, że "Europa musi pilnie przygotować się" na potencjalną wojnę z Rosją. Jego zdaniem, kolejnym celem Kremla mogą być kraje bałtyckie i Mołdawia.

Przywódcy przewidują ramy czasowe wojny z Rosją

Coraz głośniej o możliwym konflikcie z Rosją mówi się też w Szwecji. Władze w Sztokholmie ostrzegają przed tym społeczeństwo, starając się wytworzyć w Szwedach "świadomość sytuacyjną". Wielu mówiło to przede mną, ale pozwólcie, że zrobię to oficjalnie, wyraźniej i z całą stanowczością: w Szwecji może rozpocząć się wojna - powiedział 7 stycznia szwedzki minister obrony cywilnej Carl-Oskar Bohlin.

Naczelny Dowódca Szwedzkich Sił Zbrojnych Micael Bydén, komentując słowa ministra obrony cywilnej, stwierdził, że wszyscy obywatele muszą się przygotować "na poziomie indywidualnym" do wojny. Sytuacja jest poważna i może się pogorszyć - nawet dla nas - dodał.

15 stycznia okazało się, że niemieckie władze widzą możliwość ataku Rosji na wschodnią flankę NATO już latem 2025 roku. Następnego dnia premier Estonii Kaja Kallas oceniła, że państwa członkowskie NATO mają od trzech do pięciu lat na przygotowanie się do potencjalnego konfliktu zbrojnego z Rosją. Dziś - 19 stycznia - w tej sprawie wypowiedział się także szef niemieckiego resortu obrony Boris Pistorius; jego zdaniem Zachód ma jeszcze 5-8 lat, zanim dojdzie do wojny.

"Nie jest rzeczą oczywistą, że żyjemy w pokoju"

Wątpliwości co do wybuchu konfliktu zbrojnego pomiędzy NATO a Rosją nie ma również w samym Sojuszu Północnoatlantyckim. Cywile muszą przygotować się na totalną wojnę z Rosją w ciągu najbliższych 20 lat - powiedział wysoki rangą urzędnik wojskowy NATO, cytowany przez portal dziennika "The Telegraph".

Admirał Rob Bauer, przewodniczący Komitetu Wojskowego NATO, powiedział podczas konferencji prasowej po spotkaniu szefów obrony NATO w Brukseli, że mieszkańcy Zachodu muszą przygotować się na fundamentalne zmiany w swoim życiu.

Musimy zdać sobie sprawę, że nie jest rzeczą oczywistą, że żyjemy w pokoju i dlatego przygotowujemy się do konfliktu z Rosją. Ale dyskusja jest znacznie szersza - chodzi zarówno o bazę przemysłową, jak i o ludzi, którzy muszą zrozumieć, że mają do odegrania pewną rolę - powiedział wojskowy, cytowany "The Telegraph".

Rob Bauer jest zdania, że jeśli wybuchnie wojna, to konieczna będzie mobilizacja dużej liczby cywilów. Dlatego rządy muszą się pospieszyć ze stworzeniem systemów zarządzających tym procesem - podkreślił.

Z kolei "The Telegraph" zwrócił uwagę na fakt, że zapasy broni i amunicji zostały wyczerpane w wyniku konfliktu w Ukrainie, a ich uzupełnienie przy obecnym tempie produkcji zajmie lata. Tymczasem Rosja potroiła swoje wydatki wojskowe, które wynoszą łącznie 40 proc. całego budżetu państwa. Kreml dodatkowo drastycznie rozwinął swoje linie produkcyjne.

Musimy być bardziej przygotowani we wszystkich aspektach - wyjaśnił Rob Bauer. Aby móc kontynuować konflikt, jeśli już jesteś w niego zaangażowany, musisz móc polegać na bazie przemysłowej, która jest w stanie wystarczająco szybko wyprodukować broń i amunicję - zaznaczył.

Największe ćwiczenia NATO od zimnej wojny

W odpowiedzi na rosnące zagrożenie ze strony Rosji, Sojusz Północnoatlantycki rozpocznie w przyszłym tygodniu największe manewry od czasu zimnej wojny.

90 tys. żołnierzy, 50 okrętów, od lotniskowców po niszczyciele, a także ponad 80 myśliwców, helikoptery i drony oraz co najmniej 1100 wozów bojowych, w tym 133 czołgi i 533 bojowe wozy piechoty - takie siły natowskie wezmą udział w ćwiczeniach Steadfast Defender, które rozpoczną się już w przyszłym tygodniu i będą trwać aż do maja.

Manewry mają być próbą zrealizowania planów obronnych, które NATO sporządziło jeszcze w czasach zimnej wojny, a które szczegółowo opisują, jak mógłby wyglądać rosyjski atak na członków Sojuszu Północnoatlantyckiego.

Po zakurzone już plany postanowiono sięgnąć w maju ubiegłego roku. Podstawowa różnica między zarządzaniem kryzysowym a obroną zbiorową polega na tym, że to nie my, ale nasz przeciwnik ustalamy harmonogram - powiedział wówczas admirał Rob Bauer.