Dobijcie mnie - o to prosił strażników miejskich mężczyzna, który wczoraj zastrzelił pracownika biura poselskiego PiS w Łodzi, a drugiego ciężko ranił. Strażnicy weszli do budynku po informacji, że w środku jest szaleniec z gazem.

REKLAMA

Jak relacjonują, wszystko działo się bardzo szybko i dopiero dziś odczuwają emocje, które towarzyszyły im przy zatrzymywaniu mężczyzny. Już po obezwładnieniu, napastnik zachowywał się spokojnie i prosił tylko, żeby strażnicy go "dobili".

Funkcjonariusze udzielali też pierwszej pomocy ofiarom. U pana Rosiaka nic nie widzieliśmy, natomiast u tego drugiego pana - rozcięta szyja i wypływająca, pulsująca krew. Trzeba było zachować zimną krew, działaliśmy mechanicznie. Liczyła się każda minuta - opowiadają Arkadiusz Kazimierski i Maciej Zieliński.

Kiedy strażnicy wchodzili do biura, nie wiedzieli, że Ryszard C. ma przy sobie broń.

Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video

Wnętrze łódzkiej siedziby PiS po ataku
Wnętrze łódzkiej siedziby PiS po ataku
Wnętrze łódzkiej siedziby PiS po ataku
Wnętrze łódzkiej siedziby PiS po ataku