23 czerwca w południe szef okupacyjnej administracji Sewastopola (Krym) poinformował o ataku rakietowym na miasto. Pociski lecące w kierunku krymskiego portu miały zostać zestrzelone, ale odłamki spadły na okoliczne plaże raniąc 140 osób i zabijając cztery - takie dane przekazują rosyjskie media. Kreml nazwał atak "barbarzyńskim" i obwinił Stany Zjednoczone. Waszyngton zdążył już odpowiedzieć, ale rakiety spadające na Krymie mogą mieć potencjalnie duży wpływ na wynik wyborów w USA.
W niedzielę siły Kijowa zainicjowały potężne uderzenie na Centrum Łączności Kosmicznej na Krymie w rejonie sackim, w pobliżu Eupatorii. Do ataku użyto najprawdopodobniej rakiet ATACMS i jeżeli wierzyć materiałom filmowym zamieszczonym w sieci, była to próba przynajmniej częściowo udana.
Zaatakowany obiekt jest jednym z trzech kompleksów tworzących Centrum Łączności Kosmicznej Eupatoria, które zajmuje się m.in. obsługą załogowych i bezzałogowych misji kosmicznych i - jak twierdzi Kijów - wykorzystywany jest przez rosyjskie siły powietrzne do koordynowania ataków na Ukrainie.
Wyżynny teren, dobra pogoda i relatywnie niewielkie natężenie fal radiowych, spowodowały, że Związek Radziecki uznał Półwysep Krymski za idealne miejsce do stworzenia systemu komunikacji kosmicznej, którego budowę rozpoczęto w 1959 roku. Obiekt, który zaatakowali Ukraińcy jest znany jako NIP-16 i został skonstruowany, by komunikować się z sondami kosmicznymi, szpiegowskimi i nawigacyjnymi.
Według rosyjskiego historyka, na którego powołuje się Forbes, obiekt został zespawany z metalowych pozostałości starych mostów, kadłubów łodzi podwodnych i starego pancernika.
Obecność NIP-16 na Krymie była jednym z mało omawianych, ale bardzo istotnych powodów, dla których Władimir Putin zdecydował w 2014 roku o aneksji półwyspu i de facto rozpoczęciu wojny z Ukrainą.
Chociaż Rosjanie próbują przekonywać, że NIP-16 służy wyłącznie celom badawczym, tajemnicą poliszynela jest fakt, iż właśnie tam odbywa się sterowanie satelitami, służącymi do naprowadzania precyzyjnych bomb szybujących FAB, które sukcesywnie niszczą infrastrukturę cywilną i krytyczną w Ukrainie. Centrum Łączności jest więc legalnym celem militarnym i Ukraińcy próbują je zniszczyć już od dłuższego czasu.
Niedzielny atak był przynajmniej drugim zarejestrowanym w trakcie trwającej pełnoskalowej inwazji Rosji na Ukrainę. W 2023 roku obiekt w rejonie Eupatorii został trafiony brytyjskimi rakietami Storm Shadow.
Kanały telegramowe, w tym Wiatr Krymski opublikował zdjęcia satelitarne, z których wynika, że w pobliżu struktur NIP-16 zaobserwowano duże pożary.
Ukraine struck targets in the town of Vitino in Crimea, located 162km from the front. An NIP-16 space communications complex, as well as potentially deep-space tracking radars, were struck by multiple 300km ATACMS missiles tonight pic.twitter.com/rK5BqisM0c
ukraine_mapJune 23, 2024
Rosjanie twierdzą, że ATACMS zostały zestrzelone i tu pojawia się problem. Także dla Kremla.
Na Krymie jest nerwowo. Powtarzające się ukraińskie ataki z powietrza na obiekty infrastruktury militarnej Rosji podają w wątpliwość skuteczność rosyjskiej obrony powietrznej. Oraz planowania.
Instytut Badań nad Wojną stwierdził, że rosyjscy blogerzy wojskowi ostro skrytykowali rodzimy MON i urzędników zatrudnionych na Kremlu. Analitycy piszą jednak, że to bardzo prawdopodobne, że Rosja celowo rozmieszcza legalne cele militarne w pobliżu obszarów cywilnych. Rosja prawdopodobnie narusza własne przepisy dotyczące stosowania międzynarodowego prawa humanitarnego, które stanowi, że "dowództwo wojskowe powinno unikać rozmieszczania celów wojskowych na obszarach gęsto zaludnionych lub w ich pobliżu" - informuje ISW.
Rosyjskie wojsko strzelało do nadlatujących pocisków, tuż nad głowami swoich obywateli. Coś takiego w większości krajów świata byłoby nie do pomyślenia.
Dzięki temu Rosjanie mogli wydać oświadczenie, w którym oskarżyli najpierw Ukrainę o zastosowanie w ataku systemów uzbrojonych w amunicję kasetową, powodującą więcej ofiar wśród ludności. A chwilę później jeszcze - oskarżenia z Kremla popłynęły w innym kierunku.
Kijów strzela, Waszyngton celuje. Mniej więcej takim sloganem posługuje się teraz rosyjska propaganda. Rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow przekazał, że wydarzenia na Krymie "nie mogą pozostać bez konsekwencji". Największa maskotka Władimira Putina, Dmitrij Miedwiediew posunął się nawet do stwierdzenia, że Ameryka zanim zostanie pochłonięta przez ogień piekielny, spotka się z karą w postaci ognia "ziemskiego". W ten sposób były prezydent FR ponownie stosuje groźby nuklearne wobec świata zachodniego.
Waszyngton na te zaczepki zareagował spokojnie. Sens przekazu z Ameryki, w odpowiedzi na komunikaty z Rosji, brzmi następująco: my dajemy Ukrainie broń, by mogła bronić się przed agresją, Ukraina wybiera cele, także te na Krymie, który częścią Ukrainy jest. Rzecznik Departamentu Stanu Matthew Miller dodał, że Putin i spółka mogą zakończyć cierpienia cywili w jednym momencie - przestając okupować nielegalnie suwerenne terytoria Ukrainy.
Rzecz w tym, że nieoczywistych sojuszników Kreml znalazł w samych Stanach Zjednoczonych. Komentatorzy identyfikujący się z Donaldem Trumpem i jego MAGA (Make America Great Again) podzielają opinię Putina, Pieskowa i Miedwiediewa, że za śmierć cywili na Krymie odpowiadają USA.
To nie powinno mieć miejsca. Wyobraźcie sobie, że Rosja za pomocą rosyjskiego satelity wystrzeliła amunicję kasetową na plażę na Florydzie. Jedyną granicą, której powinno bronić nasze amerykańskie wojsko, jest nasza własna granica. Konstytucja upoważnia rząd federalny do obrony USA - powiedziała cytowana przez amerykańskiego Newsweeka republikańska kongresmenka Marjorie Taylor Greene. W ten sposób bezpośrednio oskarżyła Amerykę o nakierowywanie pocisków na cele rosyjskie.
Ta szokująca wypowiedź spotkała się ze zrozumiałą krytyką, tych którzy pytają, dlaczego ludność cywilna wciąż znajduje się w strefie działań wojennych. Co bardziej zorientowani dodawali, że Sewastopol jest ukraińskim miastem okupowanym przez Rosję i porównywanie go do Florydy trąci absurdem.
W amerykańskim internecie zaroiło się jednak od teorii spiskowych, według których Joe Biden i jego administracja prowokują wojnę nuklearną. Jeżeli ktoś myśli, że zdarzenia z 23 czerwca nie będą mieć wpływu na wybory prezydenckie w USA - jest w błędzie.
Spokój w tej sytuacji zachowują także władze w Kijowie. Ukraina nie przyznała się oficjalnie do ataku na NIP-16, w wyniku którego zginęli cywile. Ten brak potwierdzenia jest zresztą typowy nie tylko dla wojsk ukraińskich - to znak rozpoznawczy tej wojny.
Ukraińcy przyzwyczajeni nie tylko do pustych gróźb Kremla, ale do całej brutalnej siły, jakiej potrafi użyć Rosja - odpowiedzieli Moskwie ustami Mychajło Podolaka. Doradca Wołodymyra Zełenskiego przekazał: Na Krymie nie ma i nie może być żadnych "plaż", "stref turystycznych" i innych fikcyjnych oznak "pokojowego życia". Krym jest terytorium okupowanym przez Rosję, terytorium, gdzie toczą się walki, toczy się wojna na pełną skalę.
Krym to także wielki obóz i magazyn wojskowy z setkami bezpośrednich celów wojskowych, które Rosjanie cynicznie próbują maskować obiektami cywilnymi. Cywilami, którzy wciąż pozostają okupantami.
Ten najbardziej krwawy po II wojnie światowej konflikt w Europie zaczął się od Krymu. Wiele wskazuje na to, że to właśnie półwysep może stać się polem najważniejszych strategicznie starć, które będą miały znaczenie nie tylko dla losów wojny rosyjsko-ukraińskiej, ale także świata.