Kamil Stoch zajął 8. miejsce w konkursie mistrzostw świata w Val di Fiemme na skoczni normalnej. Polak na półmetku był drugi, ale w finale skoczył słabiej. Złoto wywalczył Norweg Anders Bardal. Na podium znaleźli się także Austriak Gregor Schlierenzauer i Słoweniec Peter Prevc.
Andres Bardal oddał najdłuższy skok pierwszej serii. Norweg osiągnął 103,5 metra i miał blisko 3 punkty przewagi nad Kamilem Stochem, który skoczył półtora metra krócej. 1,3 puntu za Polakiem znalazł się Austriak Gregor Schlierenzauer (98 metrów), który skakał w trudnych warunkach. Tuż za podium z niewielką stratą był jeszcze Niemiec Richard Freitag (103,5 metra), czy Słoweniec Peter Prevc (102,5 metra).
Maciej Kot wylądował na 101,5 m. i na półmetku zajmował 11 pozycję. Niezbyt imponująco spisał się z kolei Piotr Żyła (95,5 metra), który spokojnie znalazł się w finale, ale na dość odległej, 26 pozycji. Zdecydowanie słabiej niż choćby we wczorajszych kwalifikacjach skoczył Dawid Kubacki - zaledwie 93,5 metra. Taki rezultat nie dał mu awansu do najlepszej "30". Uplasował się na 31 lokacie.
W drugiej serii mieliśmy mniej stumetrowych skoków. Pierwszy tę granicę przekroczył obrońca tytułu - Thomas Morgenstern. Austriak nie miał jednak szans na medal. W drugim skoku stracił je także Freitag (97,5 metra). Tyle samo skoczył Schlierenzauer, ale jemu wystarczyło to do objęcia prowadzenia.
Drugiego miejsca nie zdołał utrzymać Stoch. Polak skoczył krócej (97 metrów) i w gorszym stylu. Ostatecznie spadł na 8 miejsce.
Szans "Schlieriemu" nie dał Bardal - 100 metrów pozwoliło Norwegowi przypieczętować zwycięstwo. Brąz ostatecznie trafił do Prevca.
11 lokatę utrzymał po skoku na 97 metrze Maciej Kot. Żyła skoczył pół metra bliżej niż w pierwszej serii, ale zdołał minimalnie przesunąć się do przodu. Rywalizację zakończył na 23 miejscu.
Trener Łukasz Kruczek wie, jaki błąd popełnił w drugim skoku jego podopieczny Kamil Stoch: Głowa decyduje o wszystkim. Na pewno grały w nim pewne emocje. Bezsprzecznym pozostaje jednak fakt, że popełnił błąd techniczny (...). To błąd, który zdarzał mu się także tutaj, w pierwszych skokach treningowych. Po niezłym wyjściu z progu, trochę przykurczył górną część ciała. To spowodowało, że zaczęło go skręcać. W tym momencie zawodnik bardziej się ratuje, niż może coś z tego skoku wyciągnąć. W takich sytuacjach zazwyczaj jest problem z lądowaniem i tak też było tym razem. Stąd wzięły się niższe noty od sędziów - wyjaśnił. Dodał, że był to skok, który trzeba przeanalizować: Trzeba będzie wyciągnąć wnioski, żeby w przyszłości było jak najmniej takich pomyłek.