Słynący z niekonwencjonalnych metod pracy Vital Heynen został zatrudniony w roli trenera polskich siatkarzy, by przywrócić im blask i sukcesy. Ryzykant, gaduła z Belgii wywiązał się z tego już w pierwszym roku pracy, zdobywając złoty medal mistrzostw świata.
49-letni Heynen bywa różnie postrzegany. Słynie z tego, że jest fanatykiem siatkówki i w wolnym czasie ogląda nawet mecze mniej atrakcyjnych lig. Wszyscy zgodnie potwierdzają, że rozpiera go energia, co udowodnił m.in. po powrocie z Australii z ostatniego turnieju fazy interkontynentalnej Ligi Narodów. Mimo że spędził wiele godzin w samolocie i miał za sobą trzy męczące tygodnie pełne dalekich podróży, to na konferencji prasowej żywo dyskutował, żartował i nieustannie przechadzał się po sali.
Podczas zakończonego w niedzielę mundialu, nudząc się w oczekiwaniu na mecz, często zaglądał do biura prasowego i zagadywał pracujących dziennikarzy. Przed spotkaniami swojej drużyny z kolei regularnie doszkalał dzieci od podawania piłek.
Podczas meczów i treningów jest ekspresyjny, wybuchowy, często dostaje żółte kartki za gwałtowne dyskusje z sędziami. Zawodnicy zaś nieraz dostają od niego reprymendę nawet za drobne błędy. Docenia też jednak ich udane zagrania. Niektórzy polscy siatkarze przyznawali już, że przez pierwsze tygodnie współpracy z Belgiem musieli się przyzwyczaić do jego stylu i... słowotoku.
Chwalą go za to za ciekawie prowadzone zajęcia, gdyż Heynen przykłada dużą wagę do tego, by były urozmaicone. Słynny jest już jego autorski pomysł na rozgrzewki, do których wykorzystuje jako rekwizyty np. kawałki deski, wózki i sztuczne drzewa. Dba też o atmosferę w zespole i stara się dużo dyskutować ze swoimi podopiecznymi. Nawet o ich życiu prywatnym.
Wypytuję nie tylko o formę i zdrowie, ale także o życiowe sprawy zawodników. Jeśli mają jakieś kłopoty, to te same nie znikną. Dlatego będę ich często podpytywał. Jeśli tylko będę umiał, to postaram się im pomóc. Myślę, że moja praca polegać ma właśnie na tym, by pomagać tej drużynie, a nie sprawiać, by zawodnicy dusili takie sprawy w sobie - argumentował.
Jednym z sukcesów Heynena na tym tle jest... zeswatanie niemieckiej pary siatkarskiej Christiana Fromma i Maren Brinker w czasie, kiedy prowadził męską reprezentację tego kraju.
W maju 2015 roku napisał na Twitterze: "Problem dnia: wszyscy zawodnicy w drużynie narodowej mają dziewczynę z wyjątkiem jednego: Christiana Fromma. Jest miły i uprzejmy. Ktoś może mi pomóc?". Trzy miesiące później pochwalił się w sieci z udanego zakończenia swojej misji, a dwa lata później Fromm i Brinker wzięli ślub.
To właśnie podczas pracy z tą drużyną narodową odniósł największy sukces w karierze. Cztery lata temu podczas mistrzostw świata w Polsce zdobył brązowy medal, sprawiając dużą niespodziankę. Rozstał się z tą ekipą po nieudanych eliminacjach do igrzysk w Rio de Janeiro. W turnieju kwalifikacyjnym w Berlinie lepsi od gospodarzy byli...Polacy.
Następnie Heynen, który znany jest też z zamiłowania do długich spacerów, objął reprezentację swojego kraju. Zespół pozbawiony gwiazd dotarł pod jego wodzą do półfinału ubiegłorocznych mistrzostw Europy, które były rozgrywane w... Polsce. Belgijską kadrę porzucił, by zacząć współpracę z biało-czerwonymi.
Od pewnego czasu łączy pracę jako trener zespołów narodowych z funkcją szkoleniowca w klubie. Obecnie prowadzi niemiecki VfB Friedrichshafen, ale w latach 2013-15 pracował z siatkarzami ówczesnego Transferu Bydgoszcz. To w tym zespole jego podopiecznym był Paweł Woicki, który choć jeszcze nie zakończył kariery zawodniczej, to jest obecnie asystentem Heynena w reprezentacji Polski. Belg pracę w roli szkoleniowca zaczynał w Noliko Maseeik, w którym spędził siedem lat (wcześniej był w tym klubie rozgrywającym), potem był związany także z Ziraatem Bankasi Ankara i francuskim Tours VB.
Nie tylko treningi są niekonwencjonalne u Belga. Podczas pracy z biało-czerwonymi dał się poznać jako miłośnik częstego rotowania składem. Żartował, że jego celem jest sprawienie, by nikt nie był w stanie przewidzieć, jaką "szóstkę" wystawi w kolejnym spotkaniu.
Gdy w drugiej rundzie MŚ z powodu choroby ze składu wypadł Michał Kubiak, biało-czerwoni zaliczyli dwie porażki stawiające pod znakiem zapytania dalsze losy obrońców tytułu w tej imprezie. Heynen przyznał wtedy, że budował wokół tego siatkarza całą grę drużyny. Dodał wówczas, że brak wyjściowego składu to efekt tego, że kapitan polskiej ekipy jest jedynym zawodnikiem światowego formatu. Wraz z rozwojem wypadków można było jednak dostrzec, z których zawodników składa się podstawowy skład jego zespołu. W poszczególnych spotkaniach zaś kilka razy z dobrej strony pokazali się ogrywani wcześniej przez niego zmiennicy.
Belg nieraz powtarzał, że uwielbia ryzyko. Dowód tego dał, gdy mimo niespodziewanej porażki z Argentyną w drugiej rundzie MŚ w kolejnym pojedynku z Francją postawił na zmienników, a czołowych graczy oszczędzał na "mecz o życie" z Serbią. Wówczas powstało określenie "chytry plan Vitala", które zyskało później w sieci dużą popularność. Plan szkoleniowca się powiódł.
Po awansie do "szóstki" jeden z dziennikarzy spytał go, czy wziąłby w ciemno brązowy medal na tej imprezie.
To trudne pytanie, bardzo trudne. Znacie mnie, uwielbiam ryzyko. Jeśli oferta dotyczyłaby złota lub srebra, to bym skorzystał, ale brąz? Nie, dziękuję. Jestem bardzo ciekawy i chcę sprawdzić, w jakim miejscu jesteśmy, jak dobrze przepracowałem z zespołem ten rok - zaznaczył wówczas i - jak okazało się w niedzielę - dobrze wybrał.
Sympatię kibiców zyskuje otwartością i ogłaszanymi zakładami, w związku z którymi deklaruje, że kupi fanom... piwo. Taki manewr zastosował już zarówno wobec sympatyków VfB Friedrichshafen, jak i reprezentacji Polski. W obu przypadkach jednak warunek postawiony przez Belga (zwycięstwo jego podopiecznych w danym pojedynku) nie został spełniony.
Heynen imponuje także jako poliglota - płynnie porozumiewa się m.in. po angielsku, niemiecku i francusku. Od razu po podpisaniu umowy z PZPS zaczął się zaś uczyć polskiego i nieraz prezentuje dziennikarzom i kibicom kolejne poznane słowa w tym języku.
Kibicom zależało jednak przede wszystkim, by przywrócił czas sukcesów biało-czerwonych, którzy poprzedni sukces w ważnej imprezie odnieśli, zdobywając złoto MŚ przed czterema laty.
Mój kontrakt zawiera cele, a głównym jest medal igrzysk. Zaznaczyłem od razu, że nie mogę obiecać złotego medalu w pierwszym roku pracy. W nim realna jest "szóstka" mundialu, a medale w kolejnych latach - zaznaczył w trakcie MŚ we Włoszech i Bułgarii.
Jak się okazało w niedzielę, zrobił więcej niż sam zakładał.
(j.)