„Trzeba znaleźć odpowiedni balans pomiędzy niedosytem - który cały czas napędza i będzie dawał siłę do kolejnego treningu, do przełamywania barier - a satysfakcją z wykonywanej pracy” – to zdaniem kapitana reprezentacji Polski Bartosza Kurka sposób na to, by w kolejnych latach polscy siatkarze dalej święcili sukcesy. W niedzielę biało-czerwoni po porażce z Włochami zostali wicemistrzami świat. Tym samym trzeci raz z rzędu kończą mundial z medalem.
W finale rozgrywanym w katowickim Spodku Włosi pokonali Polaków 3:1 (22:25, 25:21, 25:18, 20:25). Reprezentacja prowadzona przez Ferdinando De Giorgiego rozegrała perfekcyjne spotkanie, co przyznał kapitan reprezentacji Polski Bartosz Kurek. Po prostu przeciwnik zagrał wyśmienicie - przyznał atakujący w rozmowie z dziennikarzami. Widać było, że ich forma rośnie przez cały turniej. Byli bardzo dobrze zorganizowaną ekipą. Gratulacje dla nich. W tym momencie są od nas lepsi, ale zobaczymy gdzie spotkamy się w przyszłym sezonie - stwierdził Kurek.
Pytany przez reportera RMF FM Wojciecha Marczyka o to, czy łatwiej jest pogodzić się z porażką wiedząc, że przeciwnik zagrał na bardzo wysokim poziomie, odpowiedział: Absolutnie nie ma żadnego pocieszenia, żadnego uspokojenia w tym. Z drugiej strony cieszę się, że my zagraliśmy i tak na dobrym poziomie. Potrafiliśmy się im przeciwstawić. Nie spaliliśmy się w tym finale, nie było w nas strachu. Nie było jakiejś paniki.
Kurka ucieszył fakt, że koledzy z zespołu czują lekki niedosyt po przegranym meczu o złoto. To świadczy tylko o tym, że mierzą jak najwyżej się da i nie satysfakcjonuje ich nic poniżej absolutnego szczytu. Ale z drugiej strony musimy też pamiętać, żeby nie było to dla nas destrukcyjne, żebyśmy nie robili tragedii z czegoś, o co wiele reprezentacji walczy, o czym marzy i nie jest w stanie nigdy osiągnąć. Trzeba znaleźć odpowiedni balans pomiędzy niedosytem, który cały czas napędzał i będzie ci dawał siłę do kolejnego treningu, do przełamywania barier, a też satysfakcją z wykonywanej pracy - podkreślił.
Atakujący kadry Polski przed zakończeniem sezonu reprezentacyjnego wzbraniał się przed oceną pracy polskiego zespołu tłumacząc, że serialu też się nie ocenia przed jego końcem. Proszony o recenzję po ostatnim meczu kadry Kurek mówił: Pierwszy sezon serialu się zakończył i myślę, że jest hitem, że dobrze się to ogląda. Można tę ekipę lubić. Myślę, że łatwo się jej kibicuje, bo jest złożona z mega sympatycznych, inteligentnych, fajnych facetów. Scenariusz ok, reżyseria też dobra, aktorzy mogą się zawsze poprawić. I tutaj będę szukał gdzieś jeszcze naszych rezerw.
Dziennikarze żartowali, że jeśli faktycznie miałby powstać serial o kadrze, to musiałby nosić tytuł "Gang Łysego" - to przydomek polskiej reprezentacji, który stał się popularny na Twitterze wśród kibiców wspierających polski zespół na igrzyskach w Tokio. W ramach akcji na tym portalu społecznościowym, użytkownicy zmieniali zdjęcia profilowe na konkretną fotografię Kurka (Łysego) zrobioną w czasie mistrzostw świata 2018. Dobrze, jak już tak musi być, to przyjmijmy tę nazwę i niech to tak funkcjonuje. Chociaż długo się przed tym broniłem, to widzę że jednak gdzieś to "zażarło" (...). A jak łysego zabraknie, to powiem, żeby któryś z chłopaków się ogolił i to on będzie liderował.
Kurek w tym roku został kapitanem reprezentacji Polski. Atakujący podkreśla, że pełnienie tej funkcji z takimi kolegami w zespole jest łatwe. Naprawdę jakichś specjalnych obciążeń nie ma. Nie ma jakichś specjalnych wymagań, bo ci faceci wiedzą co mają robić i czasem może tylko pojawia się z mojej strony pomoc, otoczenie opieką i pokazanie, że mają na kogo liczyć. To tylko tyle.
Kurek nie uważa, że nowa rola w jakimkolwiek stopniu go zmieniła. Czas nas wszystkich zmienia i wiadomo, że z biegiem lat patrzę na inne sprawy inaczej. Potrafię złapać do niektórych rzeczy dystans. Ale myślę, że to już są rzeczy takie daleko leżące poza boiskiem i poza funkcjami w drużynie - podkreślił.
Siatkarskie mistrzostwa świata odbiły się w Polsce dużym echem. Jako kapitan Kurek odpowiadał też na pytanie na to, jak zawodnicy kadry reagują na to, co pisze się o nich w mediach społecznościowych. Szczerze powiem, że nie korzystam z mediów społecznościowych. Nie wchodzę na strony do których piszecie, nie czytam artykułów, nie zaglądam, bo niepotrzebna mi jest zewnętrzna ocena mojej gry. To po pierwsze, a po drugie, lubię mieć czysty umysł, przynajmniej w czasie turnieju. Natomiast teraz mogę sobie usiąść, przeczytać, przeanalizować, poczytać komentarze, zobaczyć czy kibice są zadowoleni, czy nie. Najlepiej takie rzeczy robić się robić po fakcie. Chłopaki dobrze o tym wiedzą i myślę, że trzymają dobrą etykę pracy, trochę taką świeżą głowę - zaznaczył.
Atakujący reprezentacji nie chciał porównywać stylów pracy byłego szkoleniowca Vitala Heynena i obecnego Nikoli Grbicia. Zdradził za to, co najbardziej ceni u serbskiego trenera. Muszę przyznać, że bardzo imponuje mi balans trenera to jak w odpowiednim momencie potrafi przejść z roli osoby surowo oceniającej techniczne wykonanie rzeczy do roli psychologa, czasem starszego kolegi, który był w wielu miejscach, wiele widział i potrafi się tym doświadczeniem dzielić - mówił.