Hokejowa reprezentacja Polski pokonała drużynę Chorwacji 4:1 w swoim czwartym meczu na MŚ Dywizji IB w Wilnie i zapewniła sobie upragniony awans na zaplecze światowej Elity!
Już na początku meczu Chorwaci rzucili się do ataku i zamknęli nasz zespół w tercji, ale bardzo dobrą zmianę dała nasza druga formacja i Mate Tomljenović musiał bronić groźne strzały Grzegorza Pasiuta i Arona Chmielewskiego. Po chwili niewiele brakowało, by prowadzenie dał nam Marek Strzyżowski, ale gdy próbował wstrzelić krążek do pustej bramki, uprzedził go Luka Marković.
Chorwaci pierwszy strzał oddali dopiero w 7. minucie. Przemysław Odrobny obronił "bombę" Goefa Waugha, ale rywale przycisnęli i po faulu Krzysztofa Zapały po raz pierwszy musieliśmy bronić się w osłabieniu.
Krótko po tym, jak siły się wyrównały, druga formacja dała nam prowadzenie. Po zagraniu Chmielewskiego Pasiut mógł strzelać, ale oddał krążek jeszcze lepiej ustawionemu Sebastianowi Kowalówce, a ten dopełnił formalności.
Chorwaci nie wypracowali sobie dobrej okazji także wtedy, gdy na ławce kar siedział Strzyżowski. Po wyrównaniu sił jego piątka zamknęła rywali w ich tercji, ale Strzyżowskiemu i Adamowi Bagińskiemu nie udało się wykorzystać dobrych sytuacji. W końcówce pierwszej tercji atakowaliśmy 5 na 4, lecz tym razem słabo rozegraliśmy przewagę.
Pierwsza część zdecydowanie na plus: nasz zespół dyktował warunki, oddał 17 strzałów (rywale tylko 4) i przede wszystkim strzelił gola. Okazja, jaką Chorwaci mieli w 7. minucie, pokazała jednak, że nie można ich lekceważyć, bo w najmniej oczekiwanym momencie są w stanie wypracować sytuację bramkową "z niczego".
Drugą tercję biało-czerwoni rozpoczęli zbyt pasywnie, z kolei rywale podkręcili tempo i grając bardzo agresywnie próbowali zdominować naszych hokeistów. Nie minęło półtorej minuty, a Odrobny musiał wybronić dwa groźne strzały. Po trzecim - Mislava Blagusza - nasz bramkarz sparował krążek na słupek.
Sygnał do ataku dał wreszcie Krzysztof Zapała i choć jego strzał z nadgarstka obronił chorwacki bramkarz, to nasz zespół przycisnął i po pięknej akcji tercetu Zapała-Dronia-Kolusz w 25. minucie prowadziliśmy 2:0.
Trzecia kara na sucho już nam nie uszła, choć trzeba przyznać, że rywale mieli też sporo szczęścia. Zapała złamał kij blokując strzał, a nie mógł zjechać na zmianę, w dodatku krążek po przypadkowym odbiciu trafił przed bramkę do Dominika Kanaeta i napastnik pierwszej formacji wykorzystał okazję.
W drugiej tercji nie mieliśmy już takiej przewagi, choć było sporo okazji, by odebrać rywalom nadzieję.
Chorwaci nie rezygnowali i w 46. minucie byłoby już 2:2, gdyby Odrobny nie powstrzymał Tadiji Miricia w sytuacji sam na sam.
Po kilku minutach przewagi rywali nasz zespół przeszedł do ataku, ale sprawiał wrażenie, że bardziej stara się utrzymywać krążek daleko od swojej bramki niż szukać okazji do zdobycia trzeciego gola. Zresztą zespół z Bałkanów szybko odzyskał inicjatywę. Długo trzeba było czekać na piąty celny strzał naszej drużyny w trzeciej tercji. Paweł Dronia oddał go dopiero w 54. minucie, gdy karę odsiadywał strzelec kontaktowego gola.
Robiło się coraz bardziej nerwowo. Potrzebowaliśmy gola, który uspokoiłby sytuację, i w końcu dał nam go Sebastian Kowalówka. Kapitalnie objechał bramkę i zza niej wpakował krążek do siatki.
Chorwaci dwukrotnie wycofywali bramkarza i walczyli do końca, ale resztek nadziei pozbawił ich Leszek Laszkiewicz, kończąc kontrę strzałem do pustej bramki.
W pierwszych trzech spotkaniach, rozegranych na turnieju w Wilnie, podopieczni trenera Igora Zacharkina zapisali na swoim koncie komplet punktów. Na początek rozgromili 7:0 Rumunów. Później zdobyli trzy cenne punkty w pojedynku z Litwą, którą pokonali 3:2 po bardzo nerwowej końcówce.
Litwini zagrali bardzo dobry hokej, bardzo agresywny, czym nas w tym meczu bardzo zaskoczyli. To gospodarze turnieju i widać, że doping własnej publiczności ich niesie. Dodatkowo ich bramkarz gra na wysokim poziomie, był dla nas ciężką do przejścia zaporą - mówił RMF FM Leszek Laszkiewicz.
Wczoraj biało-czerwoni wygrali 5:1 z Holendrami. W późniejszych pojedynkach Chorwacja wygrała z Rumunią dopiero po rzutach karnych, co kosztowało ją cenny punkt, a Litwini pokonali Brytyjczyków 2:1.
Mirosław Ząbkiewicz, Interia.pl