Stany Zjednoczone liczą na to, że Chiny odegrają znaczącą rolę w deeskalacji trwających konfliktów międzynarodowych. Sekretarz stanu Antony Blinken złożył wizytę w Pekinie, gdzie rozmawiał z chińskim przywódcą Xi. Chociaż Waszyngton próbuje normalizować relacje z azjatyckim hegemonem, to z USA płyną wyraźne sygnały, że postawa Chin, wzmacniających wsparcie dla Rosji i ingerujących w wybory prezydenckie w Ameryce, nie będzie tolerowana.
Ponownie wyraziłem nasze poważne obawy w związku z dostarczaniem przez ChRL komponentów napędzających brutalną wojnę agresywną Rosji przeciwko Ukrainie - przekazał Blinken na zakończenie swojej wizyty w Pekinie. Chiny są głównym dostawcą obrabiarek, mikroelektroniki, nitrocelulozy, która ma kluczowe znaczenie w produkcji amunicji i paliw rakietowych, a także innych produktów podwójnego zastosowania, których Moskwa używa do rozbudowy swojej bazy przemysłu obronnego - dodał.
Jak informuje Reuters, wizyta sekretarza stanu nie przyniosła przełomu w relacjach obu krajów. Stosunki między USA i Chinami naznaczone są przede wszystkim napięciami związanymi z chińskim eksportem i problematycznym statusem Tajwanu. Do listy spraw konfliktowych doszło jednak wsparcie Pekinu dla Moskwy.
Xi Jinping zadeklarował Władimirowi Putinowi "partnerstwo bez ograniczeń", ale Pekin wciąż unika dostarczania Rosjanom broni. Zamiast tego jednak z Chin do Rosji jadą transporty materiałów podwójnego zastosowania. I ta polityka wywołuje wściekłość Waszyngtonu. Blinken podkreślił, że takie dostawy nie tylko mają istotny wpływ na ukraińską obronę, ale stwarzają zagrożenie dla partnerów USA w Europie.
Sekretarz stanu zapytany o to, czy Waszyngton nałoży na Chiny sankcje w związku z ich wsparciem dla Rosji, odmówił odpowiedzi.
Pekin nie pozostaje jednak dłużny Amerykanom. Minister spraw zagranicznych Chin Wang Ji przestrzegł Blinkena, że choć w ostatnim czasie relacje dwustronne uległy "stabilizacji", to polityka Stanów Zjednoczonych nadal wpływa na nie niekorzystnie. Wang stwierdził wprost, że USA "podjęły nieskończone wysiłki" w celu stłumienia chińskiej gospodarki, handlu, nauki i rozwoju technologicznego.
Oba kraje podchodzą do wzajemnych stosunków w sposób pragmatyczny, ale i pozbawiony woli do osiągnięcia kompromisu. Tuż przed wizytą Blinkena w Pekinie, Joe Biden podpisał ustawę, przyznającą 8 miliardów dolarów pomocy dla Tajwanu. Jak można się było domyślić, ta decyzja wywołała sprzeciw w Chinach. Wang zaznaczył, że Stany Zjednoczone przekroczyły "czerwoną linię" związaną z chińskim bezpieczeństwem, suwerennością i interesami rozwojowymi.
Jakby tego było mało, na zakończenie trzydniowej wizyty w Chinach, Antony Blinken udzielił wywiadu dla CNN, w którym przyznał, że istnieją dowody na chińskie próby ingerencji w nadchodzące wybory w Stanach Zjednoczonych.
Wszelka ingerencja Chin w nasze wybory jest czymś, czemu się bardzo uważnie przyglądamy i jest dla nas całkowicie nie do przyjęcia, dlatego chciałem się upewnić, że ponownie usłyszą to przesłanie - relacjonował sekretarz stanu.
Pekin wielokrotnie zapewniał, że nie ingeruje w wybory w USA. Chiny zostały jednak oskarżone o nieakceptowalne działania polityczne w innych krajach, takich jak Kanada.
Wiele wskazuje na to, że w relacjach Waszyngton-Pekin znów może dojść do mroźniejszego okresu - tak jak w 2023 roku, gdy USA oskarżyły Chiny o wysłanie balonu szpiegowskiego nad terytorium Stanów Zjednoczonych. Blinken nawet nie ukrywał, że w najnowszych rozmowach nie udało się zbliżyć stanowisk obu krajów. W rozmowie z CNN posłużył się nawet stwierdzeniem mało dyplomatycznym, gdy komentował chińską pomoc dla Rosji. Oczekujemy od nich działania i jeżeli tego nie zrobią, działać zaczniemy my.
25 kwietnia Władimir Putin ogłosił na kongresie Rosyjskiego Związku Przemysłowców i Przedsiębiorców, że w maju planuje wizytę w Chinach.