Dwanaście na jednego - tyle kobiet przypada na jednego mężczyznę w agencjach matrymonialnych Moskwy. Aby znaleźć potencjalnego partnera lub partnerkę trzeba najpierw zapłacić rekordowe wpisowe w wysokości 40 tysięcy rubli. To równowartość czterech tysięcy złotych.
Dla potencjalnej panny młodej to dopiero początek wydatków a szanse na znalezienie męża są mizerne. W agencjach matrymonialnych, których mamy zatrzęsienie bardzo źle traktuje się kobiety - wyjaśnia psycholog Irina Korczagina. Dla nich kobieta to dosłownie towar, dlatego powstają te wielkie albumy ze zdjęciami,a mężczyzna siedzi rozwalony w fotelu i wybiera: chcę tą i tamtą - dodaje.
Niezamężnych kobiet jest tak wiele, że sprytni właściciele agencji towarzyskich zrezygnowali z tradycyjnych spotkań "jeden na jeden". Organizują castingi nazywane w Rosji "ekspres-randkami". Wieczorem w klubie, czy restauracji na potencjalnych mężów czeka kilkadziesiąt kobiet. Mając do dyspozycji kilka minut próbują zainteresować sobą obecnych na spotkaniu kawalerów. Rozmawiam z co najmniej dziesięcioma mężczyznami jednego wieczoru. Zwiększam tym samym szansę poznania kogoś interesującego - tłumaczy Irina z pochodząca z Jekaterynburga. Regularnie płaci za możliwość udziału w castingu, ale męża dotąd nie znalazła.
Większość klientek biur matrymonialnych stanowią Rosjanki z innych części kraju, które do Moskwy przyjechały szukać lepszego życia. W rosyjskiej stolicy pensje są kilka razy wyższe niż w mniejszych miejscowościach. "Przyjezdne" jak nazywają je Rosjanie są bezwzględnie i wszelkimi sposobami walczą o męża z Moskwy. Bez zamążpójścia praktycznie nie mają szans na przeżycie w "moskiewskiej dżungli". Kobiety nie są w stanie samodzielnie zarobić na mieszkanie, bo cena metra kwadratowego zaczyna się od 4 tysięcy dolarów. Wynajęcie również jest koszmarnie drogie. Żyją po dwie, trzy w wynajętym pokoju i czekają na swoje szczęście. Dzięki nim krocie zarabiają właściciele agencji matrymonialnych.