"Odnoszę wrażenie, że nie chodzi o to, jak było naprawdę, tylko o wskazanie kozła ofiarnego" - tak były wiceminister obrony gen. Waldemar Skrzypczak komentuje oświadczenie szefa MON Mariusza Błaszczaka w sprawie rakiety znalezionej koło Bydgoszczy. Mariusz Błaszczak twierdzi, że dowódca operacyjny nie poinformował go o naruszeniu naszej przestrzeni powietrznej i o konsekwencjach wobec niego będzie rozmawiał z prezydentem. "Uważam, że żołnierz ma honor i godność. Powinien się zachowywać tak, jak mu nakazuje honor i godność żołnierska. Politycy godności mieć nie muszą, bo oni mają inną kategorię myślenia" dodał Skrzypczak w rozmowie z RMF FM.
Trwa szukanie winnych zamieszania informacyjnego dotyczącego rakiety, która w grudniu ubiegłego roku spadła w lesie pod Bydgoszczą. Premier poinformował wczoraj, że o incydencie dowiedział się dopiero w kwietniu. Z kolei szef Sztabu Generalnego Wojska Polskiego gen. Rajmund Andrzejczak zapewnił w rozmowie z RMF FM, że o rakiecie niezwłocznie poinformował swoich przełożonych. Powstało więc pytanie, jaki był przepływ informacji między wojskiem a rządem przez miesiące, zanim o sprawie poinformował minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro.
Do sprawy w czwartek odniósł się szef MON Mariusz Błaszczak. Minister pierwszy raz oficjalnie potwierdził informacja, że pod Bydgoszczą spadła rosyjska rakieta i zapewnił, że działania Centrum Operacji Powietrznych były prawidłowe, dodając jednocześnie, że dowódca operacyjny zaniechał swoich obowiązków i nie poinformował go o sprawie.
W wersję przedstawioną przez szefa MON nie chce wierzyć jednak gen. Waldemar Skrzypczak. Jego zdaniem w sprawie rakiety zaczęła funkcjonować totalna dezinformacja. Jeszcze tydzień temu Dowódca Operacyjny Rodzajów Sił Zbrojnych gen. Tomasz Piotrowski informował, że rakieta była śledzona i było poszukiwanie, a potem w wyniku tego, że nie można było rakiety znaleźć, zaniechano poszukiwań - mówił.
Skrzypczak zwrócił uwagę, że wczoraj w rozmowie z korespondentką RMF FM Katarzyną Szymańską-Borginon szef Sztabu Generalnego Wojska Polskiego gen. Rajmund Andrzejczak podkreślił, iż o incydencie z rakietą niezwłocznie poinformował swoich przełożonych i "nie ma sobie nic do zarzucenia". Teraz zaczynam się zastanawiać, co jest niezgodne z prawdą. Moim zdaniem wojskowi dopełnili wszystkich proceduralnych wymogów - podkreślił. Generał Skrzypczak nie wierzy, że gen. Piotrowski nie zameldował o sprawie swoim przełożonym, skoro informacja trafiła do Andrzejczaka, któremu Piotrowski podlega. Taki meldunek szef sztabu generalnego mógł mieć tylko od Piotrowskiego, dowódcy operacyjnego, który jemu podlega - wskazał.
Kto mówi nieprawdę? Szef sztabu generalnego, który mówi, że przekazał informację niezwłocznie w dniu, kiedy to miało miejsce czy komisja, która w tej chwili została powołana przez MON do stwierdzenia faktów - zastanawia się Skrzypczak w rozmowie z RMF FM.
Zdaniem Skrzypczaka cała sytuacja pokazuje, że rząd próbuje znaleźć kozła ofiarnego, którego można by obwinić o całe zamieszanie. Odnoszę wrażenie, że nie chodzi w tej chwili o to, jak było naprawdę, tylko o wskazanie kozła ofiarnego, bo może uda się temat zamknąć tym, że np. usunie się Piotrowskiego - mówił.
Skrzypczak zaznaczył, że jest przyzwyczajony do takich sytuacji. Nie znam takiego przypadku w historii powojennej Sił Zbrojnych Polski, żeby kiedykolwiek polityk miał odwagę wziąć za siebie odpowiedzialność. Zawsze winni byli wojskowi i tak było zawsze. Wojskowi są na to przygotowani. Pewnie z godnością Piotrowski to zniesie, ale jak znam Piotrowskiego, to pewnie niezwłocznie zameldował szefowi sztabu generalnego - zaznaczył.
Skrzypczak był dopytywany, czy teraz demonstracyjnie Piotrowski nie powinien odejść z armii w imię protestu, że prawdopodobnie został oskarżony o coś, czego nie robił. To jest zawsze kwestia odwagi decyzyjnej. Nie wiem, jakie są kulisy rozmów, bo dużo zależy od tego.. może przekonali go: weź winę na siebie, a my ciebie nie skrzywdzimy. Polityka ma tu większe znaczenie niż prawda, którą powinniśmy znać. Być może jest tu taka gra: weź na siebie wszystko, a my ci nic nie zrobimy. To politycy potrafią zrobić, znam takie przypadki - podkreślił.
Jaki sygnał obwinianie Piotrowskiego daje kierownictwu polskiej armii? Generał Skrzypczak przypomniał, że on też musiał ponieść konsekwencje za "kolizje" z politykami. Kiedyś stanąłem w obronie żołnierzy, co polityków w ogóle zaskoczyło, że wojskowy broni swoich żołnierzy. Uważam, że żołnierz ma honor i godność. Powinien się zachowywać tak jak mu nakazuje honor i godność żołnierska. Politycy godności mieć nie muszą, bo oni mają inną kategorię myślenia - podsumował.
Pod koniec kwietnia przypadkowa osoba natknęła się w lesie w Zamościu koło Bydgoszczy na szczątki niezidentyfikowanego obiektu. Reporterzy RMF FM jako pierwsi poinformowali, że w lesie został znaleziony pocisk powietrze-ziemia. Nie było śladów eksplozji.
Dzień po odkryciu znaleziska dowódca operacyjny Rodzajów Sił Zbrojnych gen. broni Tomasz Piotrowski poinformował, że "trwają intensywne dochodzenia, sprawdzenia, intensywny dialog między różnego rodzaju instytucjami".