W Dąbrowie Górniczej pożegnano Henryka Średnickiego, jedynego polskiego mistrza świata w boksie amatorskim. "W ringu był wojownikiem, wchodził do niego, by wygrać. I wygrywał" - powiedział o zmarłym mistrz olimpijski z Montrealu Jerzy Rybicki.
Średnicki zmarł w niedzielę po długiej i ciężkiej chorobie.
Pośmiertnie został odznaczony przez prezydenta Andrzeja Dudę Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski za wybite osiągnięcia sportowe i szkoleniowe. Krzyż przekazała rodzinie podczas uroczystości pogrzebowej w dąbrowskim kościele doradca prezydenta Agnieszka Lenartowicz-Łysik.
Miałem szczęście bywać z Henrykiem na zgrupowaniach, turniejach. Byłem świadkiem jego sukcesów. Wszyscy byliśmy dumni z jego osiągnięć, które stanowiły efekt nie tylko talentu, ale i ciężkiej pracy - wspominał Rybicki.
Oprócz rodziny mistrza żegnali w dąbrowskim kościele dawni i obecni zawodnicy, trenerzy, działacze i kibice.
Henryk Średnicki był pięciokrotnym mistrzem Polski, dwukrotnym złotym medalistą mistrzostw Europy i mistrzem świata z Belgradu (1978, kategoria musza 51 kg). Dwa razy wystąpił na igrzyskach olimpijskich. Stoczył 377 oficjalnych walk, z których 339 wygrał (większość przed czasem), osiem zremisował, a 30 przegrał. Nigdy nie został znokautowany.
Po zakończeniu kariery zawodniczej zajął się pracą trenerską.
Średnicki od dawna zmagał się z zaawansowaną cukrzycą, ostatnio zaś doszło do tego zapalenie płuc. Zmarł w szpitalu w Piotrkowie Trybunalskim w wieku 61 lat. Został pochowany na cmentarzu w Będzinie.
(edbie)