Charge d'affair polskiej ambasady na Białorusi został wezwany do Ministerstwa Spraw Zagranicznych w Mińsku. Przedstawiciele władz białoruskich mieli udostępnić Polakowi dokumenty świadczące rzekomo o tym, że do naruszenia polskiej przestrzeni powietrznej przez helikoptery ze wschodu - nie doszło. Tymczasem sprawą wydarzeń z Białowieży zajmie się 16 sierpnia sejmowa komisja ds. służb specjalnych.

REKLAMA

Białoruś twierdzi, że polskie stwierdzenia dotyczące naruszenia przestrzeni powietrznej były "pospieszne" i nie zostały potwierdzone przez postępowanie białoruskich służb.

Marcinowi Wojciechowskiemu miano pokazać dokumenty zawierające "dane z obiektywnych systemów kontroli trajektorii lotu helikopterów". Rzekomo informacje te mają dowodzić, że do naruszenia przestrzeni powietrznej nie doszło.

Mińsk oskarżył Warszawę o wykorzystywanie sytuacji do zwiększenia liczebności wojsk przy granicy i eskalację napięcia między oboma krajami.

Wczoraj w Warszawie wezwano przedstawiciela białoruskiej dyplomacji, któremu przekazano zdecydowany protest przeciwko prowokacji reżimu Aleksandra Łukaszenki.

Komisja sejmowa zbada incydent z Białowieży

16 sierpnia sejmowa komisja ds. służb specjalnych będzie analizować incydent naruszenia polskiej przestrzeni powietrznej przez białoruskie maszyny.

Na posiedzenie komisji zaproszenie dostaną przedstawiciele większości, jeśli nie wszystkich służb specjalnych, w tym Służby Kontrwywiadu Wojskowego. Wraz z posłami o wydarzeniach z Białowieży debatować mają też przedstawiciele Ministerstwa Obrony Narodowej.

Planujemy zarówno rozpatrzenie informacji na temat incydentu, ale również będziemy prosili przedstawicieli służb specjalnych o pełną informację na temat sytuacji za naszą wschodnią granicą - wyjaśnia poseł Jarosław Krajewski z PiS.

Obrady odbywać się będą za zamkniętymi drzwiami. Posłowie w formule poufności będą chcieli dowiedzieć się, jakie zagrożenie może płynąć ze strony stacjonujących na Białorusi oddziałów Grupy Wagnera.

Według szacunków, za naszą wschodnią granicą przebywa około 4 tysięcy rosyjskich najemników.