Dokładnie rok temu w rudzkiej kopalni Wujek-Śląsk doszło do wybuchu metanu. Zginęło 20 górników, a ponad 30 zostało rannych. To jedna z największych tragedii w polskim górnictwie. Okoliczności katastrofy wyjaśniają prokuratura i nadzór górniczy. Według ustaleń za tragedię odpowiada człowiek, a nie natura. Nikomu jednak nie przedstawiono zarzutów karnych.
Do tragedii doszło 18 września po godz. 10. W dniu wypadku zginęło 12 górników, ośmiu kolejnych zmarło w następnych dniach w szpitalach. Ostatnia ciężko poparzona osoba - 3 października. Ranni trafiali przede wszystkim do Centrum Leczenia Oparzeń w Siemianowicach Śląskich. Ostatni poszkodowani opuścili tę placówkę w listopadzie ubiegłego roku.
Krótko po katastrofie przypuszczano, że w kopalni doszło do zapalenia metanu. Dopiero później okazało się, że groźny gaz także wybuchł. Górników zabiły płomienie, sięgająca tysiąca stopni Celsjusza temperatura, podmuch i przemieszczająca się fala ciśnienia oraz nienadająca się do oddychania atmosfera.
Śledztwo w sprawie katastrofy prowadzi Prokuratura Okręgowa w Katowicach. W postępowaniu przesłuchano dotychczas 358 świadków. Za pokrzywdzonych uznano 20 zmarłych oraz 37 rannych górników, z których 21 odniosło ciężkie obrażenia. Niewykluczone, że ta lista zostanie rozszerzona o inne osoby, które w dniu tragedii pracowały w zagrożonym rejonie.
Prokuratura zabezpieczyła dokumentację prac prowadzonych w latach 2008-2009 w pokładzie, w którym doszło do katastrofy, poddano oględzinom i badaniom blisko 300 dowodów rzeczowych. Prokuratura uzyskała już część opinii specjalistycznych.
Dotychczasowe ustalenia wskazują, że prace prowadzono z naruszeniem zasad bezpieczeństwa i higieny pracy. Nieprawidłowości dotyczą m.in. prowadzonych robót w ścianie wydobywczej, sposobu przewietrzania pokładu, a także samego projektowania i eksploatowania ścian.
Śledczy wciąż czekają na opinię z Politechniki Śląskiej oraz protokół z kontroli Najwyższej Izby Kontroli, dotyczącej sytuacji ekonomicznej w kopalni oraz jej wpływu na sposób i tempo wydobycia. Ten dokument jest spodziewany pod koniec roku.
Komisja powołana przez prezesa Wyższego Urzędu Górniczego (WUG) uznała, że za tragedię w rudzkiej kopalni odpowiadają ludzkie zaniedbania, a nie natura. Chodzi m.in. o dopuszczenie do nagromadzenia się wybuchowej ilości metanu. Gaz gromadził się m.in. w chodnikach przyścianowych, które powinny być na bieżąco likwidowane ( a były zbyt długie - jeden dwukrotnie, drugi ponad czterokrotnie.) Dodatkowo przepływ powietrza w sieci wentylacyjnej tego rejonu był zakłócony.
Prawdopodobną przyczyną zapalenia i wybuchu nagromadzonego w wyrobiskach metanu było zwarcie w przewodzie zasilającym urządzenie chłodnicze - jeden z zamontowanych w tym rejonie klimatyzatorów. Przed katastrofą doszło do awarii urządzenia i było ono naprawiane.
Komisja stwierdziła nieprzestrzeganie przepisów i zasad bhp w zakresie eksploatacji maszyn, urządzeń i instalacji w rejonie ściany. Z jej raportu wynika, że na feralnej zmianie w strefie objętej zakazem przebywania pracowników ze względu na zagrożenie tąpaniami zatrudnione były 22 osoby; w innych miejscu, zamiast dopuszczalnych trzech osób pracowało pięć. Wejścia do tych stref nie były ewidencjonowane, a pracownicy nie wiedzieli nawet o tym, gdzie wyznaczono takie strefy. Inne nieprawidłowości to zaniechania w profilaktyce inne błędy w wentylacji, tolerowanie usterek urządzeń i kabli elektrycznych oraz nieprawidłowa reakcja na niepokojące sygnały.
Według prowadzącego postępowanie po wypadku Okręgowego Urzędu Górniczego w Katowicach (OUG), za naruszenie przepisów i uchybienia, które - według nadzoru górniczego - miały związek z katastrofą odpowiedzą 34 osoby, w tym czterej członkowie kierownictwa kopalni.
10 pracowników zostało odsuniętych od pełnionych funkcji. Wszyscy nadal pracują w kopalni, ale na innych stanowiskach, co oznacza degradację. OUG zarzucił im naruszenie przepisów i uchybienia, które mogły mieć związek z katastrofą.
Wśród osób odsuniętych od dotychczasowych funkcji jest główny elektryk zakładu oraz osoby dozoru, a także elektrycy i górnicy przodowi.
Sankcje objęły jedną osobę kierownictwa kopalni (główny elektryk), cztery osoby z dozoru wyższego i pięciu pracowników dozoru średniego. Wobec trzech dalszych osób: dwóch z kierownictwa i jednej z dozoru, postępowania zmierzające do wydania zakazu pełnienia określonych funkcji są nadal w toku - powodem są czasochłonne procedury administracyjne.
Postępowanie OUG wobec innych 21 osób zakończyło się już wysłaniem wniosków do Sądu Rejonowego w Rudzie Śląskiej, gdzie pracownicy odpowiedzą za wykroczenia w dziedzinie bhp. Wnioski te dotyczą jednej osoby z kierownictwa, ośmiu z dozoru wyższego, siedmiu z dozoru średniego, czterech pracowników fizycznych i inspektora bhp.
Przedstawiciele Katowickiego Holdingu Węglowego zapewniają, że firma nie pozostawiła rodzin ofiar bez pomocy. Oprócz należnych im świadczeń finansowych zapewniono pracę członkom rodzin poszkodowanych - dotychczas podjęło ją osiem osób z rodzin zmarłych górników i cztery osoby z rodzin rannych. Kolejne dwie osoby mają być zatrudnione w przyszłości. Dwie osoby, na własną prośbę, zmieniły oddział, w którym pracowały.
Łączny koszt świadczeń, zasiłków oraz innych rodzajów wsparcia udzielanego rodzinom poszkodowanych przez kopalnię przekroczył 1,6 mln zł.
Według przedstawicieli KHW, kopalnia pomaga też w rehabilitacji poszkodowanych, m.in. w zakupach lekarstw, sprzętu i środków medycznych, np. specjalnych ubrań uciskowych. Udzielane były też zasiłki i zapomogi.