Dmitrij Miedwiediew po raz kolejny zagroził krajom Zachodu. Wiceprzewodniczący Rady Bezpieczeństwa Federacji Rosyjskiej napisał w mediach społecznościowych, że porażka sił rosyjskich w Ukrainie może doprowadzić do wybuchu wojny jądrowej.
W szwajcarskim Davos trwa Światowe Forum Ekonomiczne, w którym bierze udział wielu światowych przywódców. Jednym z najważniejszych tematów szczytu - co nie może dziwić - jest rosyjska inwazja na Ukrainę.
Przedstawiciele krajów zachodnich, które od początku wspierają Ukrainę zarówno finansowo, jak i militarnie, powtarzają jednym głosem, że kluczem do osiągnięcia pokoju jest zwycięstwo Ukrainy.
Na te słowa zareagował Dmitrij Miedwiediew, który jest jednym z najbardziej aktywnych członków rosyjskiej administracji. Od pierwszego dnia inwazji nie przebiera w słowach, grożąc i krytykując każdego, kto uderza w "specjalną operację wojskową" (tak Rosjanie określają inwazję na Ukrainę - przyp. red.).
Wiceprzewodniczący Rady Bezpieczeństwa Federacji Rosyjskiej napisał w serwisie Telegram, że "klęska mocarstwa jądrowego w wojnie konwencjonalnej może doprowadzić do wybuchu wojny jądrowej".
"A mocarstwa jądrowe nigdy nie przegrały konfliktów, od których zależy ich los. To powinno być oczywiste dla każdego, nawet dla zachodnich polityków, którzy zachowali przynajmniej cień inteligencji" - przekazał prezydent Rosji w latach 2008-2012.
Do wpisu Miedwiediewa odniósł się już rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow, który nie widzi w nim nic złego.
Jest to w pełni zgodne z naszą doktryną jądrową. Nie ma w tym żadnych sprzeczności - powiedział dziennikarzom Pieskow, cytowany przez agencję informacyjną RIA Nowosti.
W piątek w amerykańskiej bazie wojskowej w Ramstein w Niemczech odbędzie się spotkanie Grupy Kontaktowej ds. Obrony Ukrainy. Sekretarz obrony USA Lloyd Austin i przewodniczący Kolegium Połączonych Szefów Sztabów Mark Milley spotkają tam ze swoimi odpowiednikami w celu omówienia nowej pomocy dla Ukrainy.
Przyjęta przez Rosjan w czerwcu 2020 roku doktryna wojenna zakłada, że rosyjska polityka nuklearna ma charakter jedynie obronny, a jej celem jest utrzymanie potencjału jądrowego na poziomie zapewniającym odstraszanie. Jak podkreślono, broń jądrowa jest środkiem ostatecznym i wymuszonym.
Doktryna zakłada, że Rosja może użyć broni jądrowej w odpowiedzi zarówno na atak nuklearny lub przy użyciu innej broni masowego rażenia (np. chemicznej), jak i za pomocą broni konwencjonalnej (na przykład rakiety balistycznej). W doktrynie zaznaczono, że atak z wykorzystaniem broni konwencjonalnej musi zagrażać istnieniu państwa lub kraju sojuszniczego.
Biorąc pod uwagę powyższy zapis, Rosja nie ma podstaw do użycia broni jądrowej w przypadku wyzwalania przez wojska ukraińskie kolejnych terenów w zaanektowanych obwodach (chersońskim, zaporoskim, donieckim i ługańskim - przyp. red.). Nie są to działania, które zagrażają istnieniu Federacji Rosyjskiej.
Kolejnym "bezpiecznikiem" jest kilkustopniowa procedura dotycząca użycia broni jądrowej. Choć decyzję o "ograniczonym uderzeniu jądrowym" podejmuje prezydent Rosji, to musi ona jeszcze zostać zatwierdzona na niższych szczeblach. Na każdym z kilku etapów ktoś może tę decyzję zablokować lub przyblokować na dłuższy czas (m.in. Szef Sztabu Generalnego Sił Zbrojnych Federacji Rosyjskiej).