"To nasza Srebrenica" - tak doradca ukraińskiego ministra spraw wewnętrznych Wadym Denysenko określa mordy na cywilach, których w okolicach Kijowa mieli się dopuścić rosyjscy żołnierze. Po wyparciu wroga, Ukraińcy w Buczy, Irpieniu, czy Hostomelu natrafili na zbiorowe mogiły i ciała mieszkańców na ulicach. Mowa o setkach zabitych.
Wadym Denysenko twierdzi, że w najbliższych godzinach ukraińskie władze oficjalnie poinformują o tej masakrze instytucje międzynarodowe, które zajmują się wyjaśnianiem zbrodni wojennych. To ludobójstwo, które nie może pozostać nieosądzone - dodał urzędnik.
To to samo, co robiło NKWD w latach 30. To to, co robili faszyści podczas wojny. Teraz powtórzyli to Rosjanie na Kijowszczyźnie. Aż strach pomyśleć, co się dzieje na terytoriach, których jeszcze nie wyzwoliliśmy - powiedział Denysenko.
"To był bardzo trudny wieczór. Na wyzwolonych przedmieściach Kijowa znajdowanych jest coraz więcej ciał cywilów zabitych przez najeźdźców" - napisał natomiast rano na Telegramie doradca szefa MSW Ukrainy Anton Heraszczenko.
Do wpisu dołączone są zdjęcia ubranych po cywilnemu ciał leżących na ulicach, w tym mężczyzny, który najprawdopodobniej zginął, jadąc na rowerze. "Jeszcze całkiem niedawno cały kraj i ci ludzie planowali iść do pracy, spotykać się z krewnymi, załatwiać swoje sprawy. Faszystowskie bydlaki pozbawiły ich życia. Życia nieuzbrojonych cywilów, którzy próbowali tylko się uratować" - napisał Heraszczenko.
Ukraińskie ministerstwo obrony zamieściło na Twitterze film nagrany z samochodu jadącego przez podkijowską Buczę, z której siły ukraińskie wyparły żołnierzy rosyjskich. Na drodze i poboczu widać ciała w cywilnych ubraniach.
"Nowa Srebrenica. Ukraińskie miasto Bucza było w rękach rosyjskich bydlaków przez kilka tygodni. Miejscowi cywile byli poddawani arbitralnym egzekucjom, niektórzy z rękami związanymi na plecach, ich ciała rozrzucone są na ulicach miasta" - napisał resort obrony.
Ukraiński pisarz i dziennikarz Stanisław Asiejew ocenił, że rozmieszczenie ciał - jedno przed każdym budynkiem - sugeruje systematyczne egzekucje mężczyzn z każdego domu. Jego zdaniem Rosjanie działali w ten sposób również w Czeczenii.
Dziennikarka portalu Kyiv Independent Anastazja Lapatina napisała na Twitterze, że na drodze w pobliżu Kijowa znaleziono ciała czterech lub pięciu nagich kobiet. "Rosjanie ponoć próbowali je spalić. Bóg wie, co wydarzyło się wcześniej" - napisała.
Portal Nexta opublikował na Twitterze zdjęcia zrujnowanych domów i pojazdów w miasteczku Irpień w obwodzie kijowskim w rejonie buczańskim pod Kijowem. Mer Irpienia Ołeksandr Markuszyn ocenił wcześniej, że w wyniku działań rosyjskich wojsk zniszczona została połowa miasta.
This is what the invaders have turned the once beautiful city of #Irpin into. pic.twitter.com/2eEHL43GsF
nexta_tv2 kwietnia 2022
Mer Buczy Anatolij Fedoruk powiedział w sobotę agencji AFP, że w zbiorowych mogiłach trzeba było tam pochować 280 ciał. Dodał, że wszystkie pochowane osoby miały ślady po rosyjskich kulach. Dziennikarz AFP przekazał, że widział ciała co najmniej 20 mężczyzn ubranych po cywilnemu, jeden z nich miał związane z tyłu ręce, a obok niego leżał otwarty ukraiński paszport.
Po wyzwoleniu rejonu Kijowa znaleziono zwłoki zamordowanej naczelnik wsi Motyzin Olhi Suchenko i jej rodziny, którzy zostali uprowadzeni przez żołnierzy rosyjskich - poinformowała dziś agencja Ukrinform, powołując się na naczelnika wsi Makariw Vadyma Tokara.
"Smutna wiadomość. Naczelnik wsi Motyzin Olha Suchenko, jej maż Ihor Suchenko i syn Ołeksandr Suchenko, którzy zostali uprowadzeni przez rosyjskich najeźdźców 10 dni temu, zostali znalezieni martwi. Ich losu dotychczas nie ustalono" - głosi wpis Tokara na Telegramie, który cytuje agencja.
23 marca rosyjscy żołnierze weszli do domu Olhy we wsi Motyzin, znajdującej się w obwodzie kijowskim. Dokonali rewizji, skonfiskowali samochód i odeszli - relacjonował krewny Olhy. Później jednak wrócili i uprowadzili naczelnik, jej męża a wkrótce i syna.
Według znajomej Olhy Suchenko, wiceprzewodniczącej Rady Obwodowej Tetiany Semenowej, Rosjanie początkowo chcieli zabrać jedynie Olhę, ale jej mąż nalegał, że pójdzie razem z nią. Najeźdźcy zatrzymali wówczas jeszcze 20 mieszkańców wsi.
2 kwietnia ukraińskie Ministerstwo Obrony poinformowało o wyzwoleniu od wojsk rosyjskich całego rejonu Kijowa.
Wczoraj szef biura prezydenta Ukrainy Andrij Jermak poinformował o śmierci dziennikarza Maksyma Łewina, który zaginął na linii frontu w obwodzie kijowskim. Prokuratura Ukrainy oświadczyła, że Łewin został zabity przez żołnierzy rosyjskich.
https://t.co/OS5Z5VAcJi pic.twitter.com/RiZYx2BQCM
UKRINFORM2 kwietnia 2022
"Zginął zawodowy fotograf i dziennikarz Maks Łewin. Zaginął 13 marca w strefie działań bojowych w obwodzie kijowskim. 1 kwietnia jego ciało znaleziono niedaleko wsi Huta Meżyhirska. Jest mi bardzo smutno, współczuję jego żonie i dzieciom" - napisał Jermak na komunikatorze Telegram.
Później prokuratura generalna oświadczyła, że dziennikarz został zabity przez rosyjskich wojskowych i że wszczęto w tej sprawie postępowanie. Według wstępnych ustaleń Łewina zabito dwoma strzałami z broni ostrej. Dziennikarz nie był uzbrojony.
Po zaginięciu Łewina informowano, że 13 marca miał się on udać się prywatnym samochodem na linię frontu, a następnie pozostawić auto w pobliżu Huty Meżyhirskiej. Okolica, w której znalazł się dziennikarz, była wówczas obszarem intensywnych działań wojennych.
41-letni Łewin był fotoreporterem i dokumentalistą. Współpracował m.in. z agencjami Reuters i Associated Press, a także BBC, turecką korporacją medialną TRT World i ukraińską telewizją internetową Hromadske.