Dzieciaki grały w piłkę, kiedy na boisko spadła rakieta wystrzelona z Libanu. Efekt? Co najmniej 11 zabitych i ponad 30 rannych. Izraelska armia o atak oskarżyła Hezbollah, ale ten zaprzeczył, by był odpowiedzialny za masakrę na Wzgórzach Golan. Z oświadczenia nic sobie nie robi Tel Awiw, który już zapowiedział odwet, a szef izraelskiej dyplomacji wprost powiedział, że "państwo żydowskie zbliża się do otwartej wojny z Hezbollahem i Libanem".
Do ataku na druzyjską miejscowość Madżdal Szams w północnej części Wzgórz Golan doszło w sobotę po południu. Rakieta, która zdaniem Tel Awiwu została wystrzelona z terytorium Libanu, spadła na boisko piłkarskie.
Izraelskie media początkowo informowały, powołując się na służby ratunkowe, że ciężko rannych zostało 9 osób. Potem przekazano, że życie straciło 10 osób, a ok. 30 zostało rannych. Rzecznik Sił Obronnych Izraela (IDF) kontradmirał Daniel Hagari podał z kolei, że zginęło 11 osób.
Większość ofiar śmiertelnych stanowią dzieci, które w momencie ataku grały w piłkę nożną. Służby ratunkowe twierdzą, że bilans może wzrosnąć, ponieważ stan kilku rannych jest bardzo ciężki.
IDF oceniają, że rakieta, która uderzyła w boisko, była stosunkowo ciężka. Armia bada, dlaczego siłom obrony powietrznej nie udało się zestrzelić pocisku.
Reuters zauważa, że do ataku na Wzgórza Golan doszło po tym, jak izraelskie lotnictwo zaatakowało w sobotę miejscowość Kafar Kila w południowym Libanie. W ataku zginęło czterech bojowników, z których przynajmniej jeden należał do Hezbollahu.
Hezbollah przekazał, że w odpowiedzi przeprowadził co najmniej cztery ataki na terytorium Izraela, w tym za pomocą rakiet Katiusza. Jednak Mohammad Afif, wysoki rangą przedstawiciel tej libańskiej organizacji terrorystycznej, zapewnił, że Hezbollah nie jest odpowiedzialny za atak na Wzgórza Golan.
W pisemnym oświadczeniu organizacja stwierdziła ponadto, że "Islamski Ruch Oporu nie ma absolutnie nic wspólnego z tym incydentem i kategorycznie zaprzecza wszystkim fałszywym oskarżeniom".
Innego zdania są jednak IDF, które podały na X, powołując się na "ocenę sytuacją i dane wywiadowcze", że atak rakietowy na miejscowość Madżdal Szams został przeprowadzony przez Hezbollah. Izraelska armia zapewniła, że nie pozostawi tego bez odpowiedzi.
Szef izraelskiej dyplomacji Israel Katz stwierdził, że "państwo żydowskie zbliża się do otwartej wojny z Hezbollahem i Libanem". Atak Hezbollahu jest przekroczeniem wszelkich czerwonych linii i odpowiedź (Izraela) będzie adekwatna - powiedział szef izraelskiego MSZ w rozmowie z agencją Axios.
Izraelskie media opisują dzisiejszy atak rakietowy na Wzgórza Golan "jako najbardziej śmiercionośne uderzenie Hezbollahu od początku wymiany ognia na północy kraju".
Duchowy przywódca społeczności druzyjskiej w Izraelu szejk Muafak Tarif wydał oświadczenie, w którym potępił "brutalny, morderczy atak" Hezbollahu. "Nie sposób sobie wyobrazić, ani opisać straszliwych obrazów (zabitych) dzieci i części ich ciał rozrzuconych po trawie" - napisał.
"Prawdziwe państwo nie może sobie pozwolić na tolerowanie ponawiających się ataków na jego obywateli i mieszkańców. A taka jest rzeczywistość ostatnich dziewięciu miesięcy w społecznościach na północy (Izraela). Dziś przekroczone zostały wszelkie granice" - dodał.
Agencja Associated Press podkreśliła, że wymiana ognia między armią Izraela a Hezbollahem, która trwa od początku wojny w Strefie Gazy, stale się nasila. Izraelskie media zwracają uwagę, że ostrzały Hezbollahu na północy Izraela mają coraz większy zasięg i dotykają miejscowości, które wcześniej nie były atakowane.