Maryja Kalesnikawa i dwaj inni przedstawiciele Rady Koordynacyjnej przekroczyli granicę białorusko-ukraińską – poinformowała białoruska straż graniczna. Z kolei media państwowe twierdzą, że Kalesnikawa została zatrzymana podczas próby nielegalnego przekroczenia granicy. Kalesnikawa została w poniedziałek uprowadzona w centrum Mińska. Do tej pory nie kontaktowała się ani z krewnymi, ani ze swoimi współpracownikami. Ci w rozmowie z dziennikarzem RMF FM Krzysztofem Zasadą podkreślają, że Kalesnikawa nie zamierzała opuszczać Białorusi. "To może być fałszywka" - mówią nam.
Maryja Kalesnikawa, Anton Radniankou i Iwan Kraucou przeszli kontrolę graniczną i udali się w kierunku Ukrainy - taką informację rzecznik Państwowego Komitetu Granicznego Anton Byczkouski przekazał portalowi TUT.by i Radiu Swaboda.
Z kolei media państwowe, w tym agencja BiełTA, twierdzą, że członkowie Rady Koordynacyjnej, z którymi kontakt urwał się w poniedziałek rano, "nocą uciekli za granicę", przy czym udało się to tylko dwójce, a Kalesnikawa "próbowała nielegalnie wyjechać z Białorusi, lecz została zatrzymana na granicy".
"Teraz znajdują się na terytorium Ukrainy" - napisała BiełTA o Radniankowie i Kraucowie.
Dziennikarz RMF FM Krzysztof Zasada ustalił, że do tej pory nikt z tej trójki nie skontaktował się z prezydium Rady Koordynacyjnej.
Członek tego białoruskiego opozycyjnego gremium Jurij Hubarewicz w rozmowie z nami oświadczył, że nie ma potwierdzenia informacji o rzekomej ucieczce kolegów na Ukrainę. Jak dodał, od wczoraj, gdy zamaskowani ludzie wciągnęli Maryję Kolesnikową w centrum Mińska do furgonetki, nie dała znaku życia.
Potwierdzenia dotąd brak, według mnie może to być fałszywka. Przekonamy się niebawem - jeśli oni są na wolności, powinni się niebawem skontaktować. Jeśli natomiast wciąż są zatrzymani, a to była fałszywka czy medialna wrzutka, jeszcze długo nie będziemy wiedzieli, co się z nimi dzieje - powiedział Hubarewicz w rozmowie z RMF FM.
Członek prezydium Rady Maksym Znak poinformował nas z kolei: "Maryja nie zamierzała opuszczać Białorusi. Nadal nie mamy z nią kontaktu i uznajemy ją za porwaną".
Przed godziną 9:00 czasu polskiego ukraińska straż graniczna podała, że Maryja Kalesnikawa nie przekroczyła białorusko-ukraińskiej granicy.
Wiceszef MSW Ukrainy Anton Heraszczenko mówi o "brutalnym wydaleniu białoruskiej opozycji z własnego kraju, w celu jej skompromitowania".
"Chodziło o to, żeby przedstawić wszystko tak, że liderzy opozycji zostawiają na pastwę losu setki tysięcy protestujących przeciwko reżimowi (prezydenta Alaksandra) Łukaszenki i uciekają na spokojną Ukrainę" - napisał na Facebooku wiceszef ukraińskiej dyplomacji.
Jak dodał, "Maryi Kalesnikawej nie udało się wyrzucić z Białorusi, ponieważ ta odważna kobieta podjęła działania w celu uniemożliwienia przemieszczenia jej przez granicę. Została na terytorium Republiki Białorusi".
"Pełną odpowiedzialność za jej życie i zdrowie ponosi osobiście Alaksandr Łukaszenka" - dodał.
Źródło agencji Interfax-Ukrainy twierdzi, że Kalesnikawa "podczas próby faktycznej deportacji podarła swój paszport i nie mogła być przepuszczona przez straż graniczną na terytorium Ukrainy".
Według świadków Maryja Kalesnikawa została zatrzymana w poniedziałek w centrum Mińska - podał portal TUT.by. Z relacji wynika, że osoby, które dokonały zatrzymania, nie nosiły mundurów żadnej formacji struktur siłowych, były natomiast zamaskowane. Jeden z jej współpracowników przekazał, że została schwytana rano w drodze na pocztę - nieznane osoby wsadziły ją do busa i wywiozły.
Kalesnikawa przestała odbierać telefon. Kontakt urwał się również z dwójką pozostałych członków Rady Koordynacyjnej: Antonem Radniankou i Iwanem Kraucou.
Wieczorem krewni Kalesnikowej zgłosili na milicję jej zaginięcie.
Kalesnikawa była koordynatorką sztabu Wiktara Babaryki, niedoszłego kandydata w wyborach prezydenckich z 9 sierpnia. Po jego aresztowaniu w związku z zarzutami dotyczącymi rzekomych przestępstw finansowych dołączyła do współpracowników kandydatki Swiatłany Cichanouskiej.