Marta Walczykiewicz przez lata była niekwestionowaną gwiazdą kajakowego sprintu, czyli rywalizacji na 200 metrów. Zdobyła mnóstwo medali, ale zdecydowanie najwięcej w kolorze srebra. W dorobku ma także jedno olimpijskie srebro wywalczone w Rio de Janeiro. Jak mówi, jej olimpijskim marzeniem było spotkanie najlepszego sprintera z jedną z najlepszych kajakowych sprinterek, ale nie miała okazji wpaść w wiosce olimpijskiej na Usaina Bolta.

REKLAMA

Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio

Marta Walczykiewicz: Spotkanie z Usainem Boltem pozostało niespełnionym marzeniem

Marta Walczykiewicz stała się ofiarą zmian przeprowadzonych w programie igrzysk olimpijskich. Trzy lata temu w Tokio po raz ostatni rywalizowano w kajakowym sprincie na 200 metrów. Polka była blisko medalu. Zajęła czwarte miejsce. Konkurencja wypadła z programu igrzysk.

Miało to na pewno duży wpływ na przyszłość. Przed Tokio wiedzieliśmy, że to ostatnie igrzyska w sprincie. Jednak olimpijska furtka została dla mnie zamknięta. Droga do kolejnych igrzysk została ukrócona w tym sensie, że nigdy nie pływałam wystarczająco szybko na 500 metrów. Czasami było dobrze, ale nie zawsze. Sprint to jednak moja specjalizacja. Zdarzało się, że przegrywałam w kraju, ale na mistrzostwach świata zdobywałam medale. Szkoda, że tak się stało. Nie trenuję z dziewczynami przed najważniejszą imprezą sezonu. Taka jest kolej sportowca, że kariera kiedyś przygasa. Zaakceptowałam to - mówi 37-letnia kajakarka.

W dorobku ma łącznie 14 medali mistrzostw świata, 11 medali mistrzostw Europy oraz... ponad 40 medali mistrzostw Polski zdobytych w różnych konkurencjach. Jak podkreśla, nie chciałaby zmieniać nic w swojej sportowej karierze.

Nie mam sobie nic do zarzucenia. Cieszę się, ze przez tyle lat byłam w gronie czołowych sprinterek świata. Przez 10 lat nie wyszłam poza TOP4 mistrzostw świata czy Europy. Często zdobywałam medale. To jest mega fajne. Mogę się tym chwalić. Gdybym mogła powtórzyć karierę, przeżyła bym ją tak samo - dodaje.

"Ile razy można być drugą?"

Wydaje się, że nasza kajakarka mogłaby jednak marzyć o większej liczbie złotych medali. Niestety najczęściej przypadała jej rola "tej drugiej".

Jak zaczęłam pływać 200 metrów, to moją konkurentką była Węgierka Natasa Janics. Gdy ją prześcignęłam i miałam zacząć wieść sprinterski prym, pojawiła się Lisa Carrington. Wylądowałam na drugiej pozycji. Po 3-4 porażce z nią byłam już zła. Ile razy można być drugą?! Ale kiedy wylądowałam na drugiej pozycji na igrzyskach, to złości nie było. Walczyłam z legendą kajakarstwa. Czasami napędzałam jej stracha, walczyłam jak równa z równą. Jest co wspominać - mówi teraz z uśmiechem Walczykiewicz.

A jak wspomina igrzyska olimpijskie? Jak twierdzi, to rzeczywiście wyjątkowa, sportowa impreza, która stawia wyjątkowe wymagania. Szczególnie debiutantom.

Też mi się wydawało, że o... pstryknę palcami i zleci, ale jednak presja jest. Trzeba być cierpliwym. Mieć swoje wewnętrzne cele, ale nie oczekiwać. Dać z siebie wszystko a w odpowiednim momencie los nam to odda. Trzeba znaleźć sobie kogoś, przyjaciela, kto nasze myśli od tej presji od tej otoczki będzie odciągał. To będzie najgorsze u debiutantów, ale często Igrzyska pokazywały, że debiutant może zdobyć medal. Na pewno ważna na takiej imprezie jest pokora, spokój. Trzeba robić swoje - radzi młodszym sportowcom Walczykiewicz.