Liderka francuskiej radykalnej prawicy Marine Le Pen, która przeszła do drugiej tury wyborów prezydenckich, sprzeciwiła się sankcjom na surowce energetyczne z Rosji.
W wywiadzie dla France Inter Radio liderka Zjednoczenia Narodowego powiedziała, że nie powinna być uważana za "konia trojańskiego Rosji".
Nie jestem niczyim koniem trojańskim. Nie jestem zwolenniczką znoszenia sankcji, ale jestem przeciwna sankcjom energetycznym, ponieważ nie chcę, aby Francuzi ponieśli ich negatywne konsekwencje - mówiła Marine Le Pen. Zapewniła, że popiera wszelkie inne ograniczenia.
Oceniła, że byłoby bardzo źle, gdyby Rosja i Chiny bardziej się do siebie zbliżyły. Będzie to wyjątkowo złe dla Europy. I tego właśnie starał się unikać podczas swojej prezydenckiej kadencji Emmanuel Macron, a jak wiecie, nie zgadzam się z nim pod wieloma względami, ale w tej sprawie podzielam jego zdanie - mówiła.
Le Pen, która w przeszłości wielokrotnie mówiła, że Krym należy do Rosji, powiedziała, że to "inny temat" niż obecna inwazja na Ukrainę, gdyż do aneksji półwyspu nie doszło na drodze konfliktu zbrojnego.
Podkreśliła także, że popiera europejską politykę finansowania broni dla Ukrainy, jeśli ma ona chronić kraj przed rosyjską ofensywą, ale nie jeśli posłuży ona do ataku.
10 kwietnia odbyła się pierwsza tura wyborów prezydenckich we Francji. Najwięcej głosów otrzymał obecnie urzędujący prezydent Emmanuel Macron, na drugim miejscu była liderka radykalnej prawicy Marine Le Pen. Oboje zmierzą się ze sobą ponownie w drugiej turze, która odbędzie się 24 kwietnia. Sondaże wskazują na zwycięstwo Macrona, aczkolwiek różnica jest niewielka.