Z jednej strony długo to trwało przez stronę czeską, ale też były różne błędy i zaniechania po naszej stronie. Do konfliktu na taką skalę nie musiało dochodzić - mówił Marcin Roszkowski, prezes Instytutu Jagiellońskiego, który był gościem RMF24. W czwartek premierzy Polski i Czech podpisali porozumienie, kończące spór o kopalnię Turów.
Aleksandra Filipek, radio RMF24: Dlaczego rozmowy tak długo trwały i co dalej?
Marcin Roszkowski: One były przedmiotem takiej gry wyborczej, czego myśmy nie obserwowali, w Republice Czeskiej, bo nowa pani minister i nowa administracja, to nie jest ten rząd, z którym zaczęliśmy ten spór, bo administracja premiera Babisza miał zupełnie inne nastawienie i to nie pomagało. Kampania wyborcza w Czechach jednak trochę trwała i na koniec dnia mamy rozwiązanie, na szczęście - miejmy nadzieję - już finał czegoś, co tak naprawdę mogłoby tak długo nie trwać. Z jednej strony długo to trwało przez stronę czeską, ale też różne błędy i zaniechania po naszej stronie, to też warto powiedzieć, że do tego konfliktu na taką skalę nie musiało dochodzić.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio
Polska zapłaci Czechom 45 milionów euro, zbuduje przy polsko-czeskiej granicy wielką podziemną barierę, która sprawi, że czeskie wody gruntowe nie będą odpływać na nasze terytorium. Będzie też wielki wał ziemny chroniący Czechów przed zanieczyszczeniem i hałasem. Czy to znaczy, że od początku rozwiązanie było w zasięgu ręki? Teraz Turów nie będzie już problemem?
To są rzeczy, o których z Czechami rozmawialiśmy już parę lat temu. Jak rozumiem, większość z państwa nie jeździ regularnie do Turowa czy Bogatyni, ja parę razy tam byłem. To jest po prostu duża dziura w ziemi, która wpływa na gospodarkę wodną także u naszych sąsiadów. I te elementy, o których pani redaktor powiedziała, z tymi inwestycjami Polski, polska strona w postaci PGE liczyła się już od lat. To były naprawdę przepychanki o rzeczy mało istotne, a ponieważ poprzednie administracje lokalne też nie chciały się dogadać z Czechami, tylko uważały, że jakoś będzie, no to Czesi się wkurzyli i poszli do Brukseli. Tego sporu tak naprawdę na tę skalę nie musieliśmy mieć.
Ta inwestycja to też nie jest bardzo duża inwestycja z punktu widzenia kopalni i elektrowni węgla brunatnego i tego typu prace inżynieryjne już po części trwają, więc to nie jest tak, że to jest jakieś kompletne zaskoczenie ze strony polskiej. Przy tak dużej ingerencji w środowisko, tego typu działania są oczywiste, że trzeba je niwelować. Myślę, że dobrze, że to się skończyło i gratulacje dla polskiej strony i pań minister, bo w sumie na końcu zajęły się tym kobiety.
Jakie są straty po naszej stronie, po tych wszystkich przepychankach?
Straty wizerunkowe i reputacyjne, bo potyczki o dziurę, którą kopiemy po naszej stronie granicy przez tak długi czas i chyba 17 czy 19 rund negocjacji, to chyba naprawdę nie jest sprawa tej rangi. Ale też dobrze, że w sytuacji, kiedy mamy zagrożenie zewnętrzne, kiedy ta sytuacja geopolityczna jest istotna, to jednak z sąsiadami porządkujemy, z tymi z którymi przyjaźnimy się i jesteśmy sojusznikami, porządkujemy sytuację, kiedy na wschodzie rzeczywiście jest bardzo niebezpiecznie. Na różnych płaszczyznach jest to dobrze. Na pewno była pewna zła wola po stronie czeskiej, ale było też dużo błędów po stronie polskiej. Nie chciałbym teraz o nich mówić, bo to trochę temat na dłuższą rozmowę, ale też warto to powiedzieć.
Pan Marcin Roszkowski, prezes Instytutu Jagiellońskiego, był naszym gościem, bardzo panu dziękuję.
Pozdrawiamy Dolny Śląsk.
Słuchajcie online już teraz!
Radio RMF24 na bieżąco informuje o wszystkich najważniejszych wydarzeniach w Polsce, Europie i na świecie.