"Szykowaliśmy się na trudną przeprawę z bardzo wysokimi wydmami, a tymczasem zaskoczyły nas dziury i wszechobecny fesz-fesz" - mówili zgodnie po 9. etapie rajdu Dakar Adam Małysz i Rafał Marton z RMF Caroline Team. Były skoczek opowiadał, że przeżyli szok, widząc przewróconą ciężarówkę Czecha Alesa Lopraisa: "Jego mechanik zasnął i zjechał z drogi".
Kierowca RMF Caroline Team podkreśla, że generalnie z jazdy w 9. etapie jest zadowolony: Jak już Rafał (Marton, pilot Małysza) "spuścił mnie z cugli", to mogłem jechać, jak chciałem i ile fabryka daje. Ogólnie odcinek uważam za udany.
W identycznym tonie wypowiadał się na mecie Rafał Marton. To był bardzo długi etap. Pierwszy odcinek wychodził 400 kilometrów, drugi - prawie 100. To pięćset kilometrów. I ta "dojazdówka", czyli ta "neutralizacja", która jest w środku - 150 kilometrów. Jedzie się ją w zasadzie w takim samym napięciu jak odcinek specjalny. Można powiedzieć, że mieliśmy dzisiaj ponad 700 kilometrów odcinka - mówił Marton. Ta pierwsza część, która miała być łatwa i o której nikt nie dyskutował, była potwornie trudna z uwagi na dziury i na fesz-fesz wszechobecny. A ostatnia część, której się obawialiśmy, czyli wydmy, poszła nam bardzo gładko, bez żadnych problemów, przejechaliśmy to z marszu. Wszystko skończyło się szczęśliwie, ale odczuwamy trudy tego odcinka - przyznawał.
Małysz - pytany, czy myśli już o tym, że meta rajdu jest coraz bliżej - podkreślał: Tutaj żyje się raczej z dnia na dzień myśli się o tym, co jest kolejnego dnia - że kolejny dzień jest ciężki i trzeba się na nim skoncentrować, żeby dojechać.
Zobacz wyniki 9. etapu rajdu i aktualną klasyfikację generalną