„Nie błędy pilotów były przyczyną tej katastrofy. Tutaj doszło do działania czynników zewnętrznych i one spowodowały katastrofę i połamanie samolotu na taką ilość części” – mówi w rozmowie z dziennikarzem RMF FM Małgorzata Wasserman, córka Zbigniewa Wassermana, który zginął w katastrofie 10 kwietnia. Jak mówi, dla przyczyn katastrofy szkolenie pilotów, czy ich brak, nie ma znaczenia. „Muszę powiedzieć, że stawianie zarzutów pilotom nieżyjącym na tym etapie jest zachowaniem, które mnie się w głowie nie mieści” – dodaje.
Maciej Grzyb RMF FM: Jak pani skomentuje zarzuty, że to piloci byli winni tej katastrofie?
Małgorzata Wasserman: Wedle mnie i wedle mojej znajomości materiału, zarówno zgromadzonego w prokuraturze, jak i przez te ośrodki, które prowadzą swoje badania niezależne, nie błędy pilotów były przyczyną tej katastrofy. Tutaj doszło do działania czynników zewnętrznych i one spowodowały katastrofę i połamanie samolotu na taką ilość części.
Zewnętrzne, czyli jakie?
Doszło do fragmentaryzacji samolotu w powietrzu i na to jest szereg dowodów i faktów, które są niepodważalne. Chcę powiedzieć, że jeżeli potwierdzą się, a uważam, że na tym etapie po pięciu latach, można powiedzieć, że prawdopodobieństwo jest bardzo wysokie, że doszło do rozerwania samolotu w powietrzu. W tej sytuacji ewentualne szkolenia lub brak ich po stronie pilotów nie ma dla przyczyny większego znaczenia. Muszę powiedzieć, że stawianie zarzutów pilotom nieżyjącym na tym etapie jest zachowaniem, które mnie się w głowie nie mieści. Po pierwsze chcę zauważyć, że sama prokuratura mówi, że ma materiał dowodowy zgromadzony nie w całości. Mówi o tym, że sama będzie uzupełniać opinie. Mówi o tym, że oczekuje na realizację wniosków dowodowych z zagranicy. W związku z powyższym, jeszcze wynik końcowy tego postępowania może się zmienić. Nie wiem czemu służyła dzisiejsza konferencja prasowa. Natomiast uważam, że jest zdecydowanie przedwcześnie, aby mówić o winie pilotów i o tym, że to zachowanie było bezpośrednią przyczyną katastrofy.
Jest pani zaskoczona, że za sterami byli ludzie, którzy tak naprawdę nie powinni pilotować tego samolotu?
Panie redaktorze, nie potrafię się do tego ustosunkować. Na ten moment chciałabym zobaczyć, w jakim zakresie te obowiązki są niedopełnione i na ile to niedopełnienie po pierwsze, było pewną rutyną, a po drugie mogło mieć jakiekolwiek przełożenie na to, co się wydarzyło 10 kwietnia i na śmierć polskiej delegacji.
Zarzuty usłyszą także rosyjscy kontrolerzy?
Myślę, że to jest pewnego rodzaju ukłon ze strony prokuratury w stosunku do społeczeństwa polskiego. To że lotnisko powinno być zamknięte, jest rzeczą oczywistą, ale ja nadal pozostaje przy tej tezie, że nie to było bezpośrednią przyczyną śmierci tych osób.
Nie błąd kontrolerów?
Ja uważam, że nie błąd kontrolerów. Ja uważam, że kontrolerzy powinni to lotnisko zamknąć. Tylko znowu musimy sobie odpowiedzieć na pytanie, czy nie zamknięcie tego lotniska było bezpośrednim skutkiem, było przyczyną tego, że 96 osób nie żyje. Czy też tak naprawdę oni nie dopełnili swojego obowiązku. To też jest kwestia badania konkretnych przesłanek. Myślę, że to jest taki gest ze strony prokuratury wojskowej, która chciałaby w jakiś sposób dać coś społeczeństwu polskiemu i nie mówić, że tak naprawdę tylko źli, od początku do końca, są Polacy, a Rosjanie są w porządku. Muszę powiedzieć, że to przejaw dobrej woli, bo do tej pory wszystkie organy badające tę katastrofę wybielały stronę rosyjską i obciążały ponad miarę, i w sposób niesprawiedliwy polskich pilotów, czy też urzędników.
Obciążony jest także Tomasz Arabski z kancelarii premiera.
To jest kolejny absurd postępowania smoleńskiego. Otóż prokuratura wojskowa tłumaczy, że nie może prowadzić postępowania wobec cywili. Otóż jeżeli jest taka konieczność, można połączyć te postępowania i my żeśmy o tym mówili, że rozłączanie i rozczłonkowywanie spowoduje bardzo duży problem. I mamy po raz pierwszy to, o czym ja już mówiłam pięć lat temu. To znaczy jedna prokuratura stwierdza, że ktoś popełnił przestępstwo, a druga nie, bo to o czym dzisiaj mówiono na konferencji, czyli kwestia wyłączenia szefa kancelarii premiera i postawienie mu zarzutów, jaki powinien być, wedle prokuratury wojskowej postawiony, jest już przesądzona przez prokuraturę cywilną, która powiedziała, że nie dopatrzyła się w zachowaniu pana ministra Arabskiego niedopełnienia obowiązków bądź przekroczenia uprawnień. Chcę powiedzieć, że na to wszystko nałożyła się jeszcze decyzja sądu, który miał odmienne zdanie od prokuratury cywilnej. I nie zapominajmy, że od pewnego czasu mamy prywatne oskarżenia. Nie jest tajemnicą, że również i ta osoba jest wśród osób objętych tym oskarżeniem. To znaczy, jego rola dla mnie była jasna, wystarczy przeczytać uzasadnienie sądu, które jakby odmawiało prawa prokuraturze do umorzenia tego postępowania. Sąd tam bardzo wyraźnie wskazał nie tylko na braki postępowania, ale przede wszystkim wskazał na błędną ocenę prokuratury tych zachowań, które ustaliła. I w przeciwieństwie do prokuratury sąd nie miał wątpliwości, że doszło do niedopełnienia obowiązków przez urzędników kancelarii pana premiera Donalda Tuska.