Międzypaństwowy Komitet Lotniczy nie zamierza weryfikować ustaleń dotyczących przyczyn smoleńskiej katastrofy - zapowiada gazeta "Moskowskij Komsomolec", powołując się na przedstawicieli MAK i rosyjskich władz. Te osoby uważają tę sprawę za zamkniętą i obiecują, że wkrótce zakończy się także dochodzenie prowadzone przez Komitet Śledczy.
Stanowisko Rosji jest jasne: okoliczności katastrofy zostały już ustalone i to właśnie powtórzył w Smoleńsku Siergiej Naryszkin, obecnie przewodniczący Dumy, a jeszcze do niedawna wicepremier w rządzie Putina. Wykonano olbrzymią pracę, by ustalić przyczyny, a rosyjscy i polscy specjaliści działali zgodnie i wspólnie - podkreślał. Te słowa oznaczają, że Rosjanie z góry odrzucają jakiekolwiek ustalenia strony polskiej.
O tym, że MAK nie zamierza wracać do sprawy katastrofy polskiego Tu-154M napisał dziś także dziennik "Moskowskije Nowosti", powołując się na wiceprzewodniczącego MAK Olega Jermołowa.
Nowych informacji dotyczących katastrofy pod Smoleńskiem od komitetu nie będzie - podaje gazeta, cytując Jermołowa. Komitet swoje prace zakończył - przytaczają "Moskowskije Nowosti" słowa wiceszefa MAK.
Rosyjski dziennik podkreśla, że w dwa lata po katastrofie sprawa ta nie schodzi z łamów prasy i ekranów telewizorów w Polsce, a polska opozycja wierzy, że wypadek był wynikiem spisku.
"Moskowskije Nowosti" odwołują się do raportu kierowanego przez Antoniego Macierewicza parlamentarnego zespołu ds. zbadania przyczyn katastrofy smoleńskiej. Piszą, że "neguje on presję prezydenta Lecha Kaczyńskiego i dowódcy sił powietrznych generała Andrzeja Błasika na załogę samolotu, błędy pilotów oraz upadek maszyny podwoziem do góry". Dokument zawiera otwarte oskarżenia pod adresem strony rosyjskiej, w tym o naruszenie polsko-rosyjskiej umowy z 1993 roku, która zobowiązywała Rosjan do odpowiedniego przygotowania lotniska i jego służb, a także przekazania informacji meteorologicznych - podaje gazeta.
"Moskowskije Nowosti" przypominają, że "konkluzje przeprowadzonych wcześniej przez MAK i polską komisję rządową oficjalnych badań sprowadzają się do tego, że podstawową przyczyną wypadku samolotu były błędy i braki w wyszkoleniu załogi". A miesiąc temu polska Najwyższa Izba Kontroli w swoim raporcie doszła do wniosku, że samolot (Lecha) Kaczyńskiego w ogóle nie miał prawa lądować na lotnisku Smoleńsk-Siewierny - pisze dziennik, dodając, że NIK "wskazała na błędy polskich służb państwowych i niedostatki w przygotowaniu pilotów".
W swoim raporcie końcowym MAK obarczył winą za katastrofę stronę polską. W dokumencie nie było w ogóle mowy o winie Rosjan. Polskie władze oceniły raport MAK jako niepełny i jednostronny.
Za bezpośrednią przyczynę katastrofy MAK uznał "niepodjęcie w porę przez załogę decyzji o odejściu na lotnisko zapasowe mimo przekazania jej niejednokrotnie i we właściwym czasie informacji o faktycznych warunkach meteorologicznych na lotnisku Smoleńsk-Siewiernyj, które były znacznie gorsze od minimów określonych dla tego portu lotniczego; zejście bez dostrzeżenia naziemnych punktów orientacyjnych do wysokości znacznie niższej od określonej przez kierownika lotów minimalnej wysokości odejścia na drugi krąg (100 metrów) w celu przejścia na lot wizualny, a także brak należytej reakcji i wymaganych działań przy niejednokrotnym włączaniu się systemu ostrzegania przed przeszkodami TAWS, co doprowadziło do zderzenia samolotu z przeszkodami i ziemią".
Według MAK w kabinie pilotów był obecny generał Błasik, a jego obecność tam aż do momentu zderzenia Tupolewa z ziemią wywierała dodatkową presję psychologiczną. Protesty strony polskiej wywołało ogłoszenie przez MAK informacji, że we krwi Błasika jakoby wykryto alkohol.
MAK przekazał, że warunki atmosferyczne nie spełniały wymogów do lądowania, o czym załoga Tu-154M była informowana. W chwili katastrofy widoczność pozioma sięgała 300-500 metrów, była mgła, a dolna granica chmur wynosiła 40-50 metrów. MAK podał też, że strona polska nie wykonała lotów próbnych w celu skontrolowania wyposażenia lotniska oraz zrezygnowała z usług rosyjskiego nawigatora naprowadzania.
W swoich uwagach do raportu MAK strona polska wytknęła Rosji błędy w organizacji ruchu powietrznego na lotnisku w Smoleńsku i nieprzekazanie wielu informacji dotyczących katastrofy.
Zdaniem strony polskiej do katastrofy przyczyniły się: brak decyzji o skierowaniu samolotu na lotnisko zapasowe, brak informacji o widzialności pionowej i spóźniona komenda odejścia. Według strony polskiej załoga Tu-154 była "błędnie informowana o właściwym położeniu na kursie i ścieżce". Pominięcie przez MAK działań kontrolera lotu Nikołaja Krasnokutskiego może - zdaniem strony polskiej - świadczyć o chęci ukrycia niedociągnięć w procesie decyzyjnym w kierowaniu ruchem lotniczym w Rosji.
W polskim dokumencie podkreślono, że nie wszystkie rozmowy w kabinie udało się odczytać i nie rozstrzygnięto celu, w jakim generał Błasik znalazł się w kabinie. Polacy nie dostali także - jak zaznaczono, "mimo pisemnych próśb" - aktualnych danych aeronawigacyjnych lotniska.
W katastrofie zginęło 96 osób, w tym prezydent RP Lech Kaczyński i jego żona Maria. Wraz z parą prezydencką śmierć ponieśli również ministrowie, parlamentarzyści, szefowie centralnych urzędów państwowych, dowódcy wszystkich rodzajów sił zbrojnych, a także oficerowie Biura Ochrony Rządu i członkowie załogi tupolewa.