"To wspaniałe uczucie, znów ich oszukałem, mimo że są lepsi" - mówił o swoich rywalach Tomasz Majewski, który obronił tytuł mistrza olimpijskiego w pchnięciu kulą. "Jakby trzeba było, to i 22 metry bym rzucił" - dodał utytułowany polski lekkoatleta.
Majewski stoczył zaciętą walkę z Niemcem Davidem Storlem. Rywal pchnął w pierwszej serii 21,84 m, a po chwili dołożył dwa kolejne centymetry. Mistrz olimpijski z Pekinu w trzeciej kolejce wynikiem 21,87 wyprzedził Storla o centymetr.
Amerykanie Reese Hoffa i Cristian Cantwell praktycznie nie liczyli się w tej rywalizacji. Niemiec spalił trzy ostatnie próby, a Majewski dołożył jeszcze dwa centymetry.
Myślę, że gdyby David "przepchnął" mnie, to jakby trzeba było, to i 22 metry bym rzucił - stwierdził Majewski. Cieszę się, że jeszcze na koniec byłem w stanie się na tyle ogarnąć i dołożyłem dwa centymetry. Sam wiem, jak to jest przegrać o jeden centymetr, bo zdarzyło mi się to w Barcelonie na mistrzostwach Europy. Trzy centymetry wygląda już lepiej - podsumował z uśmiechem.
Zdaniem polskiego lekkoatlety zawody w pchnięciu kulą w Londynie różniły się zupełnie od tych rozgrywanych cztery lata wcześniej w Pekinie. Dziwię się sobie, że tak spokojnie podszedłem do tego konkursu. Tak naprawdę emocje poczułem dopiero pod koniec szóstej kolejki. Panowały inne warunki pogodowe, w Pekinie było znacznie cieplej i duszno. Tutaj normalnie, po europejsku. Ja podszedłem na spokojnie, na zasadzie "ja mogę, ale nie muszę"". Te dwa konkursy, to dwie różne historie, jednak radość jest bardzo podobna - przyznał.