"Wiedziałam, że dostanę swoją szansę, jak tylko będę cały czas drążyć" - powiedziała PAP Magda Linette. W niedzielę polska tenisistka sprawiła dużą niespodziankę eliminując rozstawioną z numerem szóstym Tunezyjkę Ons Jabeur w pierwszej rundzie wielkoszlemowego French Open.
Spotkanie trwało dwie godziny i 28 minut, a Linette wygrała 3:6, 7:6 (7-4), 7:5. W ubiegłym roku Jabeur wyeliminowała Linette w trzeciej rundzie paryskiego turnieju.
To był naprawdę ciężki mecz. Po losowaniu drabinki już wiedziałam, jak trudne czeka mnie zadanie. Przegrałam z nią tutaj w ubiegłym roku i w tym w Miami. Wiedziałam mniej więcej czego się spodziewać, wiedziałam, że jest "w gazie" - powiedziała 52. w światowym rankingu Polka.
Jabeur po serii dobrych występów przesunęła się na najwyższą w karierze szóstą pozycję. Wykorzystała absencję Igi Świątek w Madrycie i dwa tygodnie temu wygrała turniej w stolicy Hiszpanii. Została wówczas pierwszą tenisistką z Afryki, którą triumfowała w imprezie rangi 1000. Następnie świetnie radziła sobie w Rzymie, gdzie dopiero w finale musiała uznać wyższość Świątek. W Paryżu wymieniano ją w gronie faworytek.
Wiedziałam, że muszę być twarda psychicznie, skupiać się tylko na najbliższym punkcie i nawet jeśli sprawy nie będą szły po mojej myśli, to wciąż tego się trzymać i czekać na kolejną szansę - dodała Linette.
Początek spotkania nie zwiastował sensacji. Jabeur dość szybko przejęła inicjatywę i pierwszego seta wygrała w 30 minut. Przed drugą partią Linette poprosiła o przerwę medyczną z powodu problemów z udem.
Naciągnęłam przywodziciel w trzecim gemie. Nie było to bardzo poważne, ale przeszkadzało mi, a na mączce mogłabym pogorszyć ten uraz. Dodatkowo wiedziałam, że Ons będzie mnie rozrzucać po korcie, że będę musiała się sporo nabiegać i jeśli chcę sobie dać szansę na wygranie tego meczu, to bardzo długa droga przede mną. Chciałam się po prostu zabezpieczyć i upewnić, że mogę dać z siebie wszystko bez szkody dla nogi - wyjaśniła.
Po powrocie na kort Polka poprawiła serwis, choć w poważnych tarapatach była w ósmym gemie. Przy własnym podaniu przegrywała już 0:40, ale obroniła trzy break pointy. Sfrustrowana zmarnowaną szansą Jabeur z całej siły efektownie... kopnęła nadlatującą piłkę.
Nie zastanawiałam się za dużo w tamtym gemie, nie myślałam za daleko w przód. Starałam się być jak najbliżej Ons. Wiedziałam, że dostanę swoją szansę, jak tylko będę cały czas drążyć i będę blisko niej wynikowo - zdradziła Linette.
Z czasem Jabeur grała coraz bardziej nerwowo i niedokładnie. W trzecim secie popełniła aż 23 niewymuszone błędy, czyli niemal tyle, co łącznie w dwóch wcześniejszych (24).
Wydawało się, że mecz zmierza w kierunku tie-breaka, ale nagle gra Jabeur kompletnie się posypała. Przy stanie 5:6 Tunezyjka serwowała i prowadziła już 40-0. Pięć kolejnych punktów zdobyła jednak Linette i pierwsza sensacja w obecnej edycji French Open stała się faktem.
Jestem zadowolona, że utrzymałam spokój i wewnętrzną siłę - podsumowała 30-letnia poznanianka.
To była ich piąta konfrontacja. Linette wygrała po raz drugi - poprzednio w 2013 roku. Jej kolejną rywalką będzie albo Włoszka Martina Trevisan (WTA 85.) albo Brytyjka Harriet Dart (WTA 111.). Ich spotkanie zaplanowano na poniedziałek.
Każdy mecz przynosi inną trudność. Teraz ja będę faworytką i będę się musiała zmierzyć z czymś innym. Będę musiała być tak samo skoncentrowana jak dzisiaj i będę starała się zagrać w ten sam sposób pod względem mentalnym. W wielkim szlemie poziom bardzo się wyrównuje. Dziewczyny z niższym rankingiem potrafią wyjść na kort i zagrać bardzo dobrze, a te z wyższym muszą się mierzyć z bardzo dużą presją - uważa Linette, którą we French Open nigdy nie przebrnęła trzeciej rundy.
Jestem z dzisiejszego meczu bardzo zadowolona, ale nie chcę, żeby on uśpił moją czujność na przyszłość - dodała.