"Cieszę się, ale to nie koniec. Jest jeszcze parę meczów do rozegrania, więc nie tracę koncentracji" - przyznała Magda Linette, która po wygranej z Francuzką Carorline Garcią 7:6 (7-3), 6:4 awansowała do ćwierćfinału tenisowego Australian Open w Melbourne. To jej największy sukces w karierze.
Grałam bardzo solidnie, choć zaczęłam trochę za wolno. Znałam moją rywalkę, trenowałyśmy razem, ale nie sądziłam, że na początku będzie aż tak szybko. Zwłaszcza po drugim podaniu mocno mnie naciskała. Cieszę się, że później trochę lepiej zaczęłam serwować, bo o to chodziło, żeby jak najszybciej wygrywać swoje gemy serwisowe i sprawiać jej jak najwięcej trudności, kiedy ona serwowała, a ja returnowałam - analizowała Linette przed kamerami Eurosportu.
Polka grała spokojnie, ale pewnie. Była regularna, w całym - trwającym prawie dwie godziny - spotkaniu popełniła tylko 14 niewymuszonych błędów, wobec 33 rozstawionej z "czwórką" Francuzki.
To wynikało też z tego, że mamy trochę inny styl. Ona gra tak, aby budować akcje i spychać przeciwnika do defensywy, więc te jej niewymuszone błędy są wliczone w taktykę. U mnie nie. Ja muszę być bardzo solidna, budować sobie akcje spokojnie, bo nie mam aż takiej siły. Nie mogę jednak być zbyt pasywna, ale muszę utrzymywać niski poziom niewymuszonych błędów. Cieszę się też, że zwłaszcza mentalnie jestem w stanie to wytrzymać - przyznała 30-letnia poznanianka.
Jednym z jej atutów na antypodach jest przygotowania fizyczne. Jak przekazała, okres przygotowawczy z trenerem Markiem Gellardem był przed tym sezon nieco inny niż wcześniej.
Robiliśmy tak naprawdę dużo mniej niż przed każdym innym sezonem. Poza tym pierwszy raz skończyliśmy poprzedni sezon tak późno i mam wrażenie, że to trochę pomogło, bo miałam krótszą przerwę między grą w turniejowym stresie. Jednak same przygotowania zrobiliśmy dużo, dużo lżejsze i mam wrażenie, że jestem dużo świeższa - tłumaczyła.
Linette dopiero w 30. starcie w Wielkim Szlemie nie tylko po raz pierwszy dotarła do najlepszej ósemki, ale debiutowała już w 4. rundzie.
Byłam tyle razy w 3. rundzie, że wiedziałam, iż stać mnie, by zrobić ten jeden krok więcej. I było wcale tak daleko od drugiego tygodnia. Pokonywałam rywalki wyżej notowane ode mnie, dlatego pojawiała się frustracja, że tak długo nie mogłam zrobić postępu w Wielkim Szlemie. A pojedyncze błędy przekładały się na większe straty, itd. Dlatego, choć oczywiście bardzo dużo pracowaliśmy nad moją grą, ale jednak zmiana podejścia, takie dorośnięcie, większa dojrzałość emocjonalna, lepsze kontrolowanie emocji to była wielka rzecz dla mnie i całego teamu - mówiła na konferencji prasowej.
Dlatego nie kryła radości z życiowego sukcesu. Cieszę się, ale to nie koniec. Jesteśmy w połowie turnieju, jest jeszcze parę meczów do rozegrania, więc nie tracę koncentracji i skupiam się na kolejnej rundzie - podsumowała.
W środę jej rywalką będzie Karolina Pliskova, która w przeszłości przez siedem tygodni była na czele rankingu tenisistek, a teraz pasuje się na 31. pozycji, o 14 wyżej niż Linette.
W oficjalnych meczach Polka ze swoją czeską rówieśniczką mierzyła się dziewięć razy. Odniosła tylko dwa zwycięstwa, ale pokonała ją w ich ostatniej konfrontacji - w listopadzie w turnieju finałowym Billie Jean King Cup. Była też blisko sukcesu na otwarcie ostatniej edycji US Open, a faworytka przechyliła szalę na swoją korzyść dopiero w tie-breaku trzeciej, decydującej partii.
Linette zarobiła już w tym roku w Melbourne ok. 380 tysięcy dolarów amerykańskich, a 430 punktów rankingowych pozwoli jej w pierwszym notowaniu po Australian Open zadebiutować w czołowej "30" listy światowej. W "wirtualnym" zestawieniu plasuje się na teraz na 28. pozycji.