Nie chodzi o oddziały bojowe, ale Francja zamierza wysłać na Ukrainę personel wojskowy. Ten ma przygotowywać ukraińskich żołnierzy na miejscu, co usprawni generalny proces szkolenia wojska. Pozwoli to Ukrainie zaoszczędzić czas potrzebny na rotację wyszkolonego wojska z tym, który szkolenia dopiero ma odbyć. Paryż chce w tej sprawie stworzyć odrębną koalicję państw. Zaproszenie do uczestnictwa w treningach na terytorium Ukrainy otrzymało klika krajów. Niemcy zostały zignorowane.
Francuzi chcą objąć przewodnictwo w koalicji na rzecz szkolenia ukraińskiej armii - donosi serwis RFI. Instruktorzy z Europy Zachodniej mają uczyć Ukraińców m.in. rozminowywania, konserwacji sprzętu, a także przekazywać wiedzę na temat efektywnego dowodzenia. Taki kontyngent instruktorów miałby liczyć nawet kilkaset osób.
Według wstępnej koncepcji szkolenia odbywałyby się w zachodniej części Ukrainy, na ograniczonym terenie. W przeciwnym wypadku działania takie stałyby się oczywistym celem dla rosyjskich rakiet, o czym zresztą Moskwa nie omieszkała już powiadomić Paryż. RFI informuje, że kraje NATO prowadzą dyskusje na temat możliwej reakcji Rosjan na pojawienie się zachodniego personelu wojskowego w Ukrainie.
Kreml może potraktować takie działania Paryża i koalicjantów, jako wyłącznie symboliczny gest solidarności z Kijowem. Ale znając nieobliczalność i bezkompromisowość władz w Moskwie, Zachód musi spodziewać się wszystkiego.
Niemiecki "Die Welt" zwraca uwagę na to, że celem Emmanuela Macrona jest stworzenie szerokiej koalicji państw, które wezmą udział w programie treningowym w Ukrainie. Kilku partnerów już się zgodziło - powiedział cytowany przez niemiecki dziennik Macron w weekend i dodał: Nie jesteśmy sami i w nadchodzących dniach uruchomimy tę koalicję.
W ubiegłym tygodniu szef Sztabu Generalnego Francji Thierry Burkhard wysłał pismo do USA i dziesięciu krajów europejskich, w tym Wielkiej Brytanii, Polski, Holandii, Danii, Szwecji i państw bałtyckich. List stanowił zaproszenie do wielonarodowej "koalicji chętnych", która zorganizuje misję szkoleniową na Ukrainie.
Chociaż słowo "koalicja" przywodzi na myśl porozumienie, projekt francuskiego prezydenta uwidacznia podziały wśród sojuszników wspierających Ukrainę. Stany Zjednoczone, ustami szefa Rady Bezpieczeństwa Narodowego Johna Kirby'ego zakomunikowały, że podtrzymują decyzję o niewysyłaniu swoich żołnierzy w rejon konfliktu. Tak było do tej pory i tak będzie w przyszłości - podkreślił Kirby na marginesie wizyty Joe Bidena we Francji.
Co z Niemcami? Berlin jest przecież jednym z najważniejszych wspierających Ukrainę w wojnie z rosyjskim agresorem. Mimo to zaproszenia z Paryża nie otrzymał. "Die Welt" zauważa, że Niemcy zadeklarowali, iż nie wyślą w rejon walk swoich żołnierzy, ale Waszyngton zrobił to dużo wcześniej - a mimo wszystko zaproszenie otrzymał.
Emmanuel Macron jest w stanie zimnej wojny z kanclerzem RFN Olafem Scholzem. Macron chce, by Europa zaakceptowała jego politykę iluzji. Pałac Elizejski dąży do wprowadzenia "niewiadomej" w strategię Zachodu wobec Rosji. Powtarza, że kluczem do zwycięstwa Ukrainy i NATO, będzie sytuacja, w której Kreml dążący do zwycięstwa w Ukrainie nie będzie wiedział, jakiej reakcji na kolejną eskalację może spodziewać się po Paryżu, Londynie czy Berlinie.
Francuzi wprost krytykują rząd niemiecki za ograniczone horyzonty myślowe i kurczowe trzymanie się rozwiązań politycznych, które od lutego 2022 roku sprawdzają się co najwyżej w średnim stopniu. Berlin stanowi dla Paryża głównego hamulcowego w większym projekcie bardziej zdecydowanego wsparcia dla Ukrainy w ramach europejskiej koalicji.
Niemcy, będące obecnie po Wielkiej Brytanii głównym partnerem USA w Europie zarzucają Francuzom uprawianie polityki opartej na nonsensach. Dostrzegają także, że Macron na kwestii ukraińskiej chce wygrać dla Francji rolę przywódcy krajów Europy w niebezpiecznym świecie, zagrożonym przez Rosję, Chiny czy Iran. O ile jeszcze do niedawna koalicja Berlin-Paryż decydowała o kształcie kontynentu, o tyle teraz aspiracje i cele obu wielkich stolic wydają się całkowicie sprzeczne.