Polacy nie mogą się doczekać powrotu dzieci do szkół. Tak wynika z sondażu United Surveys dla RMF FM i "Dziennika Gazety Prawnej". Aż 53,8 proc. ankietowanych wskazało właśnie ten punkt odpowiadając na pytanie: "Jakie obostrzenia powinny zostać zdjęte w pierwszej kolejności, gdy epidemia zacznie ustępować?". Na drugim miejscu ankietowani postawili na otwarcie galerii handlowych.

REKLAMA

Dziś, a najpóźniej w poniedziałek premier Mateusz Morawiecki ma ogłosić rządowy plan znoszenia obostrzeń wprowadzonych w związku z epidemią koronawirusa w Polsce.

Od początku epidemii potwierdzono zakażenie SARS-CoV-2 u 796 798 osób. Zmarło 12 088 chorujących.

Poprzedniej doby badania laboratoryjne potwierdziły zakażenie koronawirusem u kolejnych 23 975 osób. Zmarło 637 chorych, najwięcej od początku epidemii.

W ostatnich dniach jest, niestety, więcej zgonów, ale dane o nowych zakażonych są niższe. Ale też mniej jest wykonywanych testów.

W związku z rozwojem epidemii wprowadzono liczne obostrzenia m.in. zamknięto restauracje, siłownie i galerie handlowe.

Prawdopodobnie dziś, najpóźniej w poniedziałek premier Mateusz Morawiecki ogłosi etapy znoszenia poszczególnych obostrzeń. Plan "odmrażania gospodarki" ma być rozpisany do połowy stycznia.

Czego spodziewają się Polacy?

O to jakie obostrzenia powinny być zdjęte w pierwszej kolejności zapytaliśmy w sondażu United Surveys dla RMF FM i "Dziennika Gazety Prawnej".

I tak najwięcej osób, bo aż 53,8 proc. badanych wskazało na powrót dzieci do szkół. Płeć nie miała tu znaczenia, chcą tego zarówno kobiety (54 proc.), jak i mężczyźni (53 proc.)

Na drugim miejscu ankietowani postawili otwarcie galerii handlowych. Tak wskazało 32,7 proc.

Niewiele mniej, bo 30,7 proc. badanych oczekuje w pierwszej kolejności otwarcia restauracji i barów.

Na otwarcie klubów fitness i basenów czeka 26,6 proc. pytanych.

Zniesienia godzin dla seniorów chce 26,7 proc. badanych, natomiast 18,2 proc. chciałoby już ściągnąć obowiązkowe dziś maseczki.


A co jeśli epidemia się nasili?

Już wcześniej rząd przedstawił różne stopnie obostrzeń uzależnione od "progów bezpieczeństwa", czyli średniej dziennej liczby zakażeń na przestrzeni 7 dni. Pojawiły się zapowiedzi, że jeśli przez tydzień średnia liczba zachorowań będzie utrzymywać się na poziomie 27-29 tys. zakażeń dziennie, wprowadzony zostanie lockdown.

Stąd nasze kolejne pytanie. "Gdyby sytuacja epidemiczna się pogarszała, jakie obostrzenia powinny zostać Pana/Pani zadaniem wprowadzone w pierwszej kolejności?" - pytali ankieterzy sondażu United Surveys dla RMF FM i "Dziennika Gazety Prawnej". Tu także można było wybrać trzy opcje.

Najwięcej badanych, 28,9 proc., w pierwszej kolejności oczekiwałoby zamknięcia kościołów.

Za wprowadzeniem zakazu wychodzenia z domu między 22:00 a 6:00 opowiedziało się 20,8 proc. ankietowanych, ale rzadziej tę opcję wskazywały kobiety (15 proc.), niż mężczyźni (26 proc.).

Natomiast aż 33,3 proc. opowiedziało się za zakazem poruszaniem między miastami.

Za zakazem opuszczania miejsca zamieszkania poza wyjściem do sklepu czy pracy jest 24,6 proc. badanych.

Co ciekawe, 26,2 proc. opowiedziało się za wprowadzeniem lockdownu na okres świąt Bożego Narodzenia.

Na zamknięcie lokali fryzjerskich wskazało tylko 9,5 proc. I tylko 4 proc. mężczyzn!

17,5 proc. uważa, że nie powinno być dalszych obostrzeń.

Luzowanie obostrzeń w opinii ekspertów

Eksperci na razie sceptycznie podchodzą do luzowania obostrzeń nałożonych przez rząd. Twierdzą, że na ich efekt musimy poczekać. Dr Paweł Grzesiowski ostrzega przed popełnieniem błędu z wiosny - zbyt szybkiego i niekontrolowanego luzowania obostrzeń.

Jego zdaniem, zahamowanie wzrostu dziennej liczby nowych zakażeń koronawirusem SARS-CoV-2, które obserwujemy od ok. 2 tygodni, jest to spowodowane po części przez wprowadzone ograniczenia.

"Można za jakiś czas dokonać uruchomienia wybranych sfer życia społecznego, ale trzeba dać czas na analizę efektów takiego działania co najmniej przez 3-4 tygodnie. Jeżeli przywrócimy życie do normalności z dnia na dzień — za 8-10 tygodni znów będziemy mieli nową falę zakażeń" - stwierdził.

W podobnym tonie wypowiada się prof. Włodzimierz Gut. "W tym momencie epidemia nie rośnie. To zasługa obostrzeń wprowadzonych jeszcze w październiku. W kolejnych dniach powinniśmy zobaczyć efekty restrykcji z początku listopada. Wówczas dobowe liczby zakażeń powinny spadać" - ocenił ekspert od wirusologii.

Uznał za słuszne utrzymanie aktualnych obostrzeń przynajmniej do 29 listopada. "Dziś liberalizowanie ich byłoby szaleństwem, bo za chwilę znów mielibyśmy to samo. Poczekajmy do końca listopada. Wiele dni już nie zostało" - dodał.