Co Bałtyk może wyrzucić na brzeg? "Niemalże wszystko" - mówią oceanolodzy, którzy dodają w rozmowie z RMF FM, że często sami są zaskoczeni. W naszym wakacyjnym cyklu "Morze bez tajemnic" przypominamy najbardziej spektakularne bałtyckie znaleziska.
Pod koniec zeszłego roku na brzegu plaży w zachodniopomorskich Łazach pojawił się martwy wieloryb. Od kilku miesięcy nad jego szczątkami pracują naukowcy z Niemiec. W Muzeum Morskim w Sztrazlundzie trwa preparacja szkieletu. Operacja jest skomplikowana, dlatego potrwa jeszcze co najmniej pół roku. Później, specjalnie przygotowany szkielet, w częściach zostanie przewieziony na Hel, gdzie trafi na wystawę. Wcześniej jednak trzeba będzie znaleźć specjalne pomieszczenie, potrzebne do przechowywania i pokazywania szkieletu.
Bałtyk na brzeg wyrzuca też foki, łabędzie a czasem morświny. Kiedyś rozmawiałem z szyprem naszej jednostki kontrolnej, który widział płynącego łosia. Kierowali go tak, żeby dotarł do brzegu. Wypłynął i poszedł do lasu. Przypominam, że łosie potrafią pływać - mówi Roman Kołodziejski inspektor ochrony wybrzeża
z Urzędu Morskiego.
Bałtyk bywa też zaskakujący. Pierwszy raz widzimy takie zjawisko - mówili zimą naukowcy z Instytutu Oceanologii Polskiej Akademii Nauk, kiedy plaża na Półwyspie Helskim zaroiła się od lodowych kul.
To zjawisko naukowcy tłumaczyli... zbiegiem okoliczności: wiatrem wiejącym przez dłuższy czas z południowego wschodu i wywołanymi przez niego falami. Fale toczyły bryłki lodu po brzegu, ale nie rozbijały ich. Bryzgająca woda oblewała kule i szybko zamarzała, powiększając je. Ale to tylko jedna z teorii. Takich kul w Jastarni wcześniej nie widzieli nawet najstarsi mieszkańcy. Okazja tworzenia kolejnych teorii tego zjawiska najpewniej szybko się nie powtórzy.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video
Z kolei w tym tygodniu na Półwyspie Helskim znaleziono dwie tajemnicze beczki z rosyjskimi napisami. Wyglądało na to, że w środku znajduje się ciecz. Na miejsce przyjechali strażacy oraz specjaliści od ratownictwa chemicznego. Były puste, nie groziły żadnym samozapłonem, czy wybuchem - tłumaczy Roman Kołodziejski z Urzędu Morskiego w Gdyni. I jak dodaje, beczki trafiły do utylizacji.
Takie procedury są potrzebne za każdym razem, gdy morze wyrzuca nieznane substancje. Ręcznie, muszą je zbierać pracownicy urzędu więc trzeba wcześniej sprawdzać, czy nie grozi im niebezpieczeństwo. Kiedyś Bałtyk wyrzucił na plażach mazut. To na szczęście zdarza się bardzo rzadko.
Częściej trzeba zbierać parafinę, czy np. styropian, który po ostatniej zimie wyrzuciło morze na plażach Półwyspu Helskiego.
(ug)