Tego rodzaju samolot, z tego rodzaju pasażerami, zawraca przy pierwszym sygnale, że warunki atmosferyczne są złe, że jest jakieś niebezpieczeństwo - mówi Leszek Miller. Myślę, że załoga po prostu nie powinna lądować na tym lotnisku w takich warunkach - dodaje.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio
Leszek Miller: No wróciłem oczywiście myślą do tamtych minut czy sekund. Nam wtedy się udało dzięki mistrzostwu pilota. Tutaj wygląda na to, że warunki atmosferyczne i błąd pilota doprowadziły do tragedii, której się nie udało uniknąć.
Konrad Piasecki: Coś zawiodło tym razem, zawiodło straszliwie. Wydaje się, że chyba za bardzo chciano wylądować na lotnisku.
Leszek Miller: Chyba tak, wydaje się, że za kilka dni będziemy mieć pełną jasność, bo jeśli specjaliści odsłuchają zawartość z czarnych skrzynek, przypuszczam, że treść ostatnich rozmów stanie się własnością publiczną. Każdy będzie mógł się przekonać, jak naprawdę było. Ale myślę, że załoga po prostu nie powinna lądować na tym lotnisku w takich warunkach.
Konrad Piasecki: Wczoraj w Smoleńsku zginęli pańscy przyjaciele. Jerzy Szmajdziński, człowiek, który przez lata był trochę w cieniu, trochę na drugim planie polskiej polityki. Zginął wtedy, gdy właściwie realizowały się jego polityczne marzenia.
Leszek Miller: Tak, to prawda. Przedwczoraj składałem mu życzenia. Kończył 58 lat. Przekomarzając się ze mną, zapytał się mnie, jak to się przechodzi 60 lat. Powiedziałem mu: "Niedługo się przekonasz". Niestety, nie przekona się już.
Konrad Piasecki: Izabela Jaruga-Nowacka była minister w pańskim rządzie.
Leszek Miller: Tak, w moim rządzie była minister. Jolę Szymanek-Deresz też doskonale znam. W dalszym ciągu nie mogę się z tym pogodzić i trudno mi uznać, że już ich nigdy nie zobaczę.
Konrad Piasecki: Nie ma pan takiego poczucia, że to sen, że takie rzeczy się nie zdarzają, że w normalnym, cywilizowanym świecie samolot, na którego pokładzie jest tyle osób…
Leszek Miller: Nie powinny się zdarzyć. Tego rodzaju samolot, z tego rodzaju pasażerami, zawraca przy pierwszym sygnale, że warunki atmosferyczne są złe, że jest jakieś niebezpieczeństwo. Uważam, że załoga podjęła straszliwe ryzyko i straszliwie przegrała.
Konrad Piasecki: Jest pan w stanie sobie wyobrazić polską politykę po tym, co się stało wczoraj rano?
Leszek Miller: No tak, oczywiście. Ja w ogóle uważam, że takie nadzieje, że ten wypadek przeorze świadomość polityków - te nadziej są na wyrost. Ja pamiętam, podobnie mówiłem kiedy umarł papież.
Konrad Piasecki: Tylko że Jan Paweł II był człowiekiem z innego porządku, z innego świata.
Leszek Miller: Tak, ale jego autorytet moralny, jego wpływ na Polaków był przecież jeszcze większy. Po tamtej śmierci dosyć szybko wszystko wróciło do normy. Myślę, że teraz też tak będzie. Może kampania wyborcza, krótka, na urząd prezydenta, będzie trochę łagodniejsza, ale - zdaje się - to będzie jedyny efekt.
Konrad Piasecki: Tylko że jest tak, że ta katastrofa przeorała i zrobiła straszliwe wyrwy w polskiej polityce. Czy dzisiaj można prowadzić - i czy w najbliższych latach będzie można prowadzić - taką normalną, nawet w dobrym tego słowa znaczeniu, normalną walkę polityczną.
Leszek Miller: Niestety będzie można. Przyjdą nowi ludzie, sprawy bieżące zaczną być ważniejsze od wspomnień. To jest życie. Mówi się powszechnie, że są ludzie, których nie można zastąpić, ale przyjdą nowi i będą rozwiązywać inne problemy, być może nawet szybko zapomną o tym, co się stało.
Konrad Piasecki: Dwa i pół miesiąca kampanii prezydenckiej, to chyba nie będzie normalna kampania?
Leszek Miller: Myślę, że ona będzie bardzo spokojna - w tym sensie, że, po pierwsze krótka, po drugie, że te wspomnienia z tragedii będą jeszcze stosunkowo świeże. Zatem będziemy mieć, oczywiście inną kampanię wyborczą, niż te, do których się już przyzwyczailiśmy.
Konrad Piasecki: Był pan wczoraj w domu Jerzego Szmajdzińskiego?
Leszek Miller: Rozmawiałem z panią Małgorzatą. No cóż, powiedziała mi, że najbardziej jej żal tego, że już nigdy nie będzie mogła porozmawiać ze swoim mężem, a od niego nie usłyszy takich słów, które zawsze robiły na niej duże wrażenie.