Rząd ma ogłosić dzisiaj decyzję ws. powrotu nauki online do szkół podstawowych. Według zapowiedzi premiera Mateusza Morawieckiego, zdalnie lub w systemie hybrydowym uczyć się będą "wyższe klasy" podstawówek. Dziennikarze RMF FM ustalili nieoficjalnie, że pod uwagę brane były dwa warianty, trzeci zarekomendował minister edukacji Przemysław Czarnek.
Od ostatniego poniedziałku, przypomnijmy, zdalnie uczą się uczniowie szkół ponadpodstawowych i wyższych w strefach czerwonych. W strefach żółtych natomiast szkoły średnie i wyższe uczą w systemie hybrydowym: połowa uczniów czy studentów ma zajęcia stacjonarne, a połowa uczy się zdalnie.
Teraz na lekcje online odesłana ma zostać również część uczniów podstawówek.
W czasie wczorajszego wystąpienia w Sejmie Mateusz Morawiecki ogłosił: "Z wysoką dozą prawdopodobieństwa dzisiaj po południu, na kolejnym sztabie kryzysowym, podejmiemy decyzję o tym, że także wyższe klasy szkół podstawowych będą podlegały nauczaniu zdalnemu lub hybrydowemu".
Według nieoficjalnych ustaleń dziennikarzy RMF FM, pod uwagę brane były w rządzie dwa warianty.
W pierwszym, najbardziej prawdopodobnym, na naukę zdalną wysłane miałyby być najpierw dzieci z dwóch najstarszych klas, czyli siódmej i ósmej.
W gabinecie Mateusza Morawieckiego nie brakuje jednak również zwolenników wysłania do domów uczniów klas 5-8.
Świeżo upieczony szef resortu edukacji Przemysław Czarnek zarekomendował natomiast wariant trzeci: by na nauczanie zdalne przeszli uczniowie klas 6-8.
Uzasadnił to opiniami bliżej nieokreślonych naukowców.
"Jeśli jest zagrożenie w środowisku szkolnym, to przede wszystkim w tych starszych rocznikach, a najmniejsze jest w rocznikach do 12. roku życia - bo zdaniem wirusologów, ekspertów tam transmisja choroby jest na znikomym poziomie" - przekonywał Przemysław Czarnek.
Ostatecznej decyzji ws. tego, które klasy odesłać do domów na lekcje online, Mateusz Morawiecki jeszcze nie podjął.
Dzieci młodsze - czyli ze żłobków i przedszkoli oraz szkolnych klas 1-4 - miałyby natomiast nadal chodzić do szkół: one nie mogą zostać same w domu, a rząd nie chce odrywać rodziców od pracy.