"Policja wtargnęła do Pałacu Prezydenckiego w czasie, gdy nie było w nim prezydenta Andrzeja Dudy i zatrzymała jego gości: Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika" - powiedziała w TV Republika szefowa Kancelarii Prezydenta RP Grażyna Ignaczak-Bandych.
Ignaczak-Bandych przypomniała, że Wąsik i Kamiński byli tego dnia "gośćmi prezydenta" i zostali "jawnie" zaproszeni do Pałacu Prezydenckiego na uroczystość powołania prezydenckich doradców. Mówiła, że Wąsik i Kamiński "mieli mieć z panem prezydentem rozmowę", ale w związku z tym, że Andrzej Duda miał zaplanowane tego dnia także inne obowiązki, m.in. spotkanie z przedstawicielami białoruskiej opozycji, mieli ją odbyć po powrocie głowy państwa z Belwederu.
Po tym jak prezydent wyjechał z Pałacu - relacjonowała Ignaczak-Bandych - "nastąpiło wejście policji do Pałacu Prezydenckiego".
Chcę zaznaczyć, że nikt nie okazał mi żadnego dokumentu, na podstawie którego policja mogłaby wejść do Kancelarii. Wszyscy wiedzieli, że ja jestem na miejscu i nawet komunikowałam SOP, że jestem na miejscu i będę. Kiedy rozmawialiśmy z panami ministrami w jednym z gabinetów, naprzeciwko gabinetu pana prezydenta weszli policjanci i gości pana prezydenta zatrzymali - powiedziała.
I chciałabym powiedzieć bardzo wyraźnie, że została naruszona godność polskiego państwa, godność panów ministrów, panów posłów, którzy są niewinni - oświadczyła Ignaczak-Bandych.
Dopytywana, czy było to wtargnięcie, Ignaczak-Bandych powtórzyła, że nie była powiadomiona o próbie wejście policji. Nie zostało mi okazane żadne pismo ani żaden dokument, natomiast już po wyprowadzeniu panów posłów, panów ministrów przez policję zostało złożone, pół godziny później, czy 40 minut później, pismo do mnie od Komendanta Głównego Policji, które jeszcze do mnie nie dotarło, bo (policjanci) złożyli je na wejściu do BBN - dodała szefowa KPRP.
Mówiła, że pytała potem policjantów, czemu nie rozmawiali z nią przed wejściem i usłyszała od nich, że "takie mieli prawo". My uważamy, że wtargnęli bezprawnie, natomiast chciałam też powiedzieć, że pracownicy Kancelarii nie stawiali oporu i że policjanci - byli nieeleganccy to jest eufemizm - byli niegrzeczni, nie chcieli ze mną rozmawiać i nie chcieli przedstawić żadnego dokumentu, który by upoważniał ich do takiego działania - mówiła Ignaczak-Bandych.
Dopytywana, czy były w sprawie zatrzymania Wąsika i Kamińskiego jakieś wcześniejsze sygnały z MSWiA, zaprzeczyła. Mówiła, że słyszała tylko od oficerów SOP, że policja jest przed Pałacem Prezydenckim.
Kiedy pan prezydent został poinformowany o tym, co dzieje się w Pałacu, chciał natychmiast wracać, a wyjazd z Belwederu został zastawiony autobusem komunikacji miejskiej - powiedziała Ignaczak-Bandych.
W jej ocenie, złamano zasady państwa prawa i naruszeniem godności państwa polskiego. To jest złamanie wszelkich zasad, wszelkich norm. Nie będzie na to zgody pana prezydenta - oświadczyła.
Reakcja pana prezydenta była taka, że to jest działanie bezprawne, że (Mariusz Kamiński i Maciej Wąsik) będą pierwszymi więźniami politycznymi i że to jest kara za to, że panowie ministrowie w czasach, kiedy kierowali CBA, wykryli aferę korupcyjną na szczytach państwa, gdy premierem był Donald Tusk. Donald Tusk taką zemstę zapowiedział i takiej zemsty dokonał - powiedziała.
Komenda Stołeczna Policji potwierdziła we wtorek wieczorem zatrzymanie Mariusza Kamińskiego oraz Macieja Wąsika, którzy przebywali w Pałacu Prezydenckim. Były szef CBA i były minister spraw wewnętrznych Mariusz Kamiński oraz jego były zastępca Maciej Wąsik zostali skazani 20 grudnia 2023 r. prawomocnym wyrokiem na dwa lata pozbawienia wolności w związku z tzw. aferą gruntową.