"To jest coś niesamowitego" - przyznał podwójny triumfator pierwszego weekendu Pucharu Świata w skokach narciarskich Dawid Kubacki dodając, że nie spodziewał się aż takiego sukcesu. Polak w Wiśle Malince dwukrotnie stanął na najwyższym stopniu podium.
Za Kubackim w niedzielę uplasowali się Słoweniec Anze Lanisek i Norweg Marius Lindvik.
Wiedziałem wcześniej, że stać mnie tutaj na bardzo dobre wyniki i że przy odrobinie szczęścia także na wygraną. Byłbym jednak zadowolony z każdego miejsca w czołowej dziesiątce. To jednak coś niesamowitego, że dwa razy wygrałem. Tego się nie spodziewałem, gdyż jest to sport - powiedział Kubacki.
Przyznał, że już podchodząc do lądowania finałowego skoku czuł, że prawdopodobnie wygra.
Jednak trzeba zachować koncentrację do końca, ładnie wylądować. Liczą się noty, są przeliczniki za wiatr. Nie raz w mojej karierze widziałem, że przekroczyłem umowną zieloną kreskę, a potem się okazywało, że jestem gorszy od aktualnego lidera - dodał.
Pochwalił on rozegranie inauguracyjnych konkursów PŚ w formule "hybrydowej", tzn. na torach lodowych, ale z lądowaniem na igelicie.
A alternatywą byłoby odwołanie zawodów albo produkcja sztucznego śniegu. Przy tych temperaturach jest to misja nie do spełnienia - wspomniał.
W niedzielnym konkursie nie wystąpił Kamil Stoch, który został zdyskwalifikowany w trakcie kwalifikacji.
Najpierw chciałbym powiedzieć o samym skoku, gdyż uważam, iż zasługuje on uwagę. To jest moja główna praca. Swoje zadanie wykonałem dobrze, to była udana próba. Na tym będę opierał dobre odczucie z tego weekendu - powiedział dziennikarzom trzykrotny mistrz olimpijski.
Jego zdaniem pomiar kombinezonów jest kontrowersyjny. Stało się jednak jak się stało. Trzeba na przyszłość uniknąć takich sytuacji - dodał.