Donald Trump lubi pokazywać się jako niezłomny i twardy negocjator. Pokerowy gracz, który zawsze ma asa w rękawie, kontrolujący wydarzenia wokół i stawiający na swoim. Problem w tym, że na Rosjanach niespecjalnie robi to wrażenie, a wiele wskazuje na to, że właśnie Kreml ma decydujące zdanie w kluczowych kwestiach związanych z rozmowami o zawieszeniu broni i pokoju. Czy Moskwa decyduje, o tym, kto będzie z nią negocjował? I czy Ukraińcy opuszczają obwód kurski na polecenie Amerykanów, ogłaszających, że "wywierają presję" na obie strony konfliktu?
NBC News informuje, że specjalny wysłannik USA do spraw Rosji i Ukrainy został wykluczony z rozmów na wysokim szczeblu między Waszyngtonem i Moskwą. Emerytowany generał Keith Kellogg został z pompą nominowany przez Donalda Trumpa, by położyć kres wojnie, a potem zabrakło go w trakcie kluczowych spotkań strony rosyjskiej i amerykańskiej w Arabii Saudyjskiej i Turcji. Równocześnie rolę głównego negocjatora przejął wysłannik USA ds. Bliskiego Wschodu Steve Witkoff, który systematycznie kursuje między stolicami obu mocarstw.
Dlaczego Kellogg został odsunięty? NBC News donosi, powołując się na anonimowe źródła, że generał nie spodobał się na Kremlu, gdzie odebrano go jako zbyt blisko związanego z Ukrainą. Władimir Putin miał wprost dać do zrozumienia, że Kellogg jest zbyt "proukraiński" - zaznacza rosyjskie źródło NBC.
Kiedy 13 lutego Donald Trump ogłaszał listę oficjeli zespołu negocjacyjnego, który ma rozmawiać z Rosją, stało się jasne, że Kellogg został pominięty. Trump wybrał Witkoffa, dyrektora CIA Johna Ratcliffe'a, i doradcę ds. bezpieczeństwa Mike'a Waltza, którzy tworzyli zespół pod przewodnictwem sekretarza stanu Marco Rubio. Jak informuje NBC News, decyzja Trumpa zabolała emerytowanego generała Keitha Kellogga.
Kellogg uchodzi za jednego z najwierniejszych ludzi Trumpa i w czasie pierwszej kadencji prezydenta pełnił różne funkcje w jego administracji, będąc m.in. doradcą ds. bezpieczeństwa. Jeszcze zanim został mianowany na stanowisko specjalnego wysłannika USA, Kellogg zawzięcie krytykował poprzednią administrację Białego Domu, nazywając politykę zagraniczną Joe Bidena "niekompetentną".
Trump musiał mieć więc poważne powody, by odsunąć tak zaufanego człowieka od głównych negocjacji z Rosją.
Tymczasem francuski dziennik "Le Monde" analizuje sytuację w obwodzie kurskim, skąd wycofują się ukraińskie siły i dochodzi do zdumiewających wniosków.
"Czyżby wycofanie się Ukrainy z rosyjskiego obwodu kurskiego było warunkiem podjęcia negocjacji nadzorowanych przez Stany Zjednoczone i dotyczących zawieszenia broni z Rosją?" - pisze paryska gazeta, wskazując na zdjęcie satelitarne, które pokazują kolejne połacie terenu, zajmowane przez rosyjskie wojsko praktycznie bez walki.
Dokumentacja fotograficzna i filmowa z rejonów walk z reguły ukazuje nie tylko starcia, ale także grupy jenieckie, przejęty sprzęt i zniszczone stanowiska dowodzenia. W przypadku ukraińskiego odwrotu takich dowodów brakuje. Rosjanie, którzy od sierpnia ubiegłego roku nie byli w stanie wyprzeć Ukraińców ze swojego terytorium i którzy musieli ściągnąć na pomoc posiłki z Korei Północnej, nagle "połknęli" teren, z którego wrogowie wycofali się w stronę granicy.
"Sądzę, że w ciągu jednego, dwóch dni wszyscy nasi żołnierze zostaną wycofani z regionu Kurska" - informuje ukraiński ekspert wojskowy Mychajło Żyrochow, sugerując, że dowództwo nie zamierza bronić pozycji w okupowanym rosyjskim obwodzie przygranicznym.
"Le Monde" zwraca uwagę na fakt, że w momencie, gdy los walk w obwodzie kurskim był już przesądzony, USA zdecydowały się na przywrócenie wsparcia dla Ukrainy.
Wydaje się, że kulminacyjnym momentem sytuacji za ukraińską granicą była środowa wizyta Władimira Putina w jednym z centrów dowodzenia w obwodzie kurskim. Putin zaprezentował się w mundurze wojskowym i odbierając raporty od generała Walerija Gierasimowa, starał się stworzyć wrażenie, że Rosja ma pełną kontrolę nad wydarzeniami. Było to o tyle zdumiewające, że rosyjski prezydent nie pojawia się w rejonie zagrożonym, w przeciwieństwie do swojego adwersarza - Wołodymyra Zełenskiego.
Czy ostatnie fakty, dotyczące wojny i rozmów pokojowych w Ukrainie świadczą o tym, że główną kontrolę nad przebiegiem procesu negocjacyjnego sprawują tak naprawdę Rosjanie? Kto w końcu trzyma słynne "wszystkie karty w ręku"? Trump, czy może...