Major Vadym Voroshylov siedział za sterami MIG-a 29, który został uszkodzony przez odłamki zestrzelonego przez niego drona. Zdołał się katapultować, a nawet zrobić selfie, kiedy opadał na ziemię na spadochronie. Zdjęcie jego zakrwawionej twarzy stało się hitem internatu, a pilot został odznaczony orderem przez prezydenta Zełeńskiego.
Mjr Vadym Voroshylov, pseudonim Karaya, pilot MiG-a 29 był sławy już od dłuższego czasu.
Jego konto na Instagramie obserwuje ponad 150 tysięcy osób. 28-letniego Voroshylov publikuje tam niesamowite filmy i zdjęcia, które zrobił z pokładu myśliwca przy pomocy kamerki GoPro. To swoisty dziennik walk w ukraińskiej przestrzeni powietrznej z rosyjskim agresorem.
Na koncie "Karayi" jedno zdjęcie przykuwa szczególną uwagę.
To selfie, jakie pilot zdołał zrobić, opadając na ziemię na spadochronie. Widać na nim zakrwawioną twarz mężczyzny w hełmie, trzymającego kciuk do góry.
Do tego zdarzenia doszło w połowie października, ale dopiero niedawno zostało nagłośnione przez ukraińskie ministerstwo obrony po tym, jak Vadym Voroshylov został odznaczony orderem "Złotej Gwiazdy" i nazwany "Bohaterem Ukrainy", co jest najwyższym tytułem honorowym tego kraju.
Karaya zasłużył na swoją reputację. Nazywany jest "zabójcą dronów", ponieważ strącił pięć irańskich bezzałogowców Shahed w czasie tylko jednej akcji w październiku. Celem Rosji były elektrownie.
Fragmenty jednego z dronów zahaczyły wtedy o kokpit MIG-a, a odłamki poraniły Voroshylova w policzki i kark.
Według raportu z dochodzenia, "Karaya" zdołał nakierować myśliwiec na pole uprawne tak, by uniknąć zniszczeń i strat w ludziach, a następnie pociągnąć za uchwyt wyrzutni. Resztę opowiada jego selfie, które zamieścił na Instagramie i podpisał słowami: "Powiem zwięźle. Nic nie jest w stanie nas złamać".