Maciej Kreczmer wygrał bieg narciarski dla amatorów na Alpe Cermis. Justyna Kowalczyk była czwarta. Trasa zawodów była identyczna z finałowym etapem Tour de Ski w Val di Fiemme.
Początkowo Kreczmer i Kowalczyk mieli wspinać się na Alpe Cermis w prestiżowym cyklu. Jednak po decyzji organizatorów o zmianie programu (z siedmiu etapów, aż pięć rozgrywano techniką dowolną) Polacy się wycofali. Justyna Kowalczyk żałowała, że po raz piąty z rzędu nie zwycięży w klasyfikacji generalnej touru, ale - jak przyznała - nie zawsze bycie pierwszą na mecie jest najważniejsze.
Przez ostatni tydzień Kowalczyk i Kreczmer trenowali na dużej wysokości w Passo Lavaze. Występ w czwartej edycji amatorskiego biegu, który jest morderczą wspinaczką pod niemal pionową ścianę (średnie nachylenie 12 proc., w najbardziej stromym miejscu 28 proc.), potraktowali jako trening przed kolejnymi startami.
To był pierwszy szybki trening od Assiago. To, co miałam zrobić, to się udało, a więc chodziło o mocne zmęczenie i aby nogi szczypały. Zjadę z tej góry zadowolona, choć dziś było przede wszystkim bardzo zimno. Zanim dobiegłam na Alpe Cermis zmarzłam, jednak nie było też tragedii. Po raz pierwszy w tym sezonie biegłam bez plecaka z presją - stwierdziła Kowalczyk.
Polacy wracają teraz do Passo Lavaze. Plany miały być inne, bowiem w poniedziałek mieliśmy udać się do Jakuszyc, ale warunki śniegowe nie są najlepsze. Nie wiem, jak długo zostaniemy we Włoszech i czy wystartuję za tydzień w biegu w Czechach. To wszystko się zmienia - dodała Justyna Kowalczyk. Maciej Kreczmer z kolei za kilka dni pobiegnie w PŚ w Novym Meście na Morawach. A potem dla obojga polski sprawdzian, czyli PŚ w Szklarskiej Porębie.
(ug)