"Szpiedzy przejeżdżają odcinek specjalny 2-3 godziny przed jego rozpoczęciem. Później dostajemy od nich informację: na tym zakręcie jest ślisko, tu zrobiło się sucho, tam pojawił się przymrozek. To też jest dla mnie nowość, muszę nauczyć się tego typu pracy" - mówi dziennikarzowi RMF FM Patrykowi Serwańskiemu Michał Kościuszko, który rozpoczyna walkę w Rajdzie Monte Carlo. "Znalazłem się w miejscu, o którym marzyłem" - przyznaje.
Patryk Serwański: Czujesz większy stres w związku z tym startem - pierwszym w cyklu WRC?
Michał Kościuszko: Na pewno czuję ekscytację, bo start w cyklu WRC to coś niesamowitego. Jeszcze miesiąc temu się tego nie spodziewałem, ale jak widać marzenia się spełniają. Ja przeszedłem przez wszystkie kategorie wspomagające w mistrzostwach świata - JWRC, PWRC, SWRC i w końcu dotarłem do WRC. Jazda tymi samochodami jest czymś zupełnie wyjątkowym. Muszę powiedzieć, że jestem bardzo pozytywnie zaskoczony, jak łatwo prowadzi się taki samochód, ale jednocześnie wszystko dzieje się bardzo szybko.
Ostatnie dni spędziłeś na testach. Zmienne warunki atmosferyczne, nowy samochód. Udało ci się to wszystko okiełznać i zrozumieć, jak "współpracować" z tym nowym Mini WRC?
Na pewno Rajd Monte Carlo jest jednym z najtrudniejszych w całym sezonie. Debiut właśnie tu w nowym, mocniejszym samochodzie nie jest rzeczą prostą. Warunki są bardzo trudne. Niedawno byłem na konferencji prasowej z Sebastianem Loebem i Sebastianem Ogierem. Obaj przyznawali, że takich warunków nie pamiętają. Zadanie przede mną bardzo trudne, kluczowy będzie dobór opon. Dobrym wyjściem będzie śledzenie tego, co robią najszybsi kierowcy na czele z Loebem, który wielokrotnie tu wygrywał. Ja muszę się jeszcze nauczyć podejmowania trafnych decyzji, jeśli chodzi o opony. Na pewno pomogą mi inżynierowie, cały zespół, który pracuje nad tym, żebym jak najszybciej poczuł się komfortowo w tym aucie.
No właśnie konferencja prasowa. Dla ciebie też nowość. Obok 9-krotny mistrz świata. Ciekawe przeżycie?
To było dla mnie coś nowego. Historyczna chwila, ja obok wielokrotnego mistrza świata Sebastiana Loeba i pewnie obok przyszłego mistrza Sebastiana Ogiera. To była duża sprawa. Odczułem dużo większe zainteresowanie dziennikarzy tym, co mówiłem. Poczułem, że znalazłem się w miejscu, o którym marzyłem, którego pragnąłem. Sięgnąłem rajdowych gwiazd, choć oczywiście wiem, że jeszcze sporo brakuje mi do najszybszych. Ale już sama obecność na takim wydarzeniu świetnie działa na morale.
Opowiedz jeszcze o tym "czarnym lodzie", który potrafi sporo namieszać w Monte Carlo.
To jest jedna z większych zagadek tego rajdu. Nie wiadomo, gdzie taki lód może się pojawić. Kiedy już się do niego dojedzie, jest za późno. Bardzo ważne jest, by na zapoznaniu z trasą zaznaczyć miejsca, gdzie potencjalnie może się on pojawić. Później załoga szpiegów poprawia notatki tak, by zaznaczyć miejsca, które zrobiły się suche albo pojawił się na nich lód.
O szpiegach mówi się u nas niewiele. Powiedz, jaka jest ich rola.
Z pomocy szpiegów korzystają wszystkie załogi WRC. Szpiedzy przejeżdżają OS 2-3 godziny przed jego rozpoczęciem. Korzystają z naszych notatek. Później dostajemy od nich te notatki z naniesionymi poprawkami: na tym zakręcie jest ślisko, tu zrobiło się sucho, tam pojawił się przymrozek. Dzięki tej pomocy możemy wyłapać miejsca wyjątkowo niebezpieczne albo takie, na których można urwać trochę czasu. Także to też jest nowość i musimy się nauczyć tego typu pracy.