Ponad 5,2 mln ofiar, przeciążona służba zdrowia na całym świecie - mija właśnie dwa lata, odkąd w Chinach wykryto zakażenie nowym niepokojącym wirusem, wywołującym zapalenie płuc. Po czasie epidemia Covid-19 stała się przedmiotem sporu politycznego, a spekulacje na temat pochodzenia wirusa źródłem wielu teorii spiskowych.
"Pacjenta zero" nie określono, ale wiele spośród pierwszych wykrytych przypadków dotyczyło osób związanych z targiem owoców morza Huanan, gdzie handlowano między innymi dzikimi zwierzętami. Pojawiło się podejrzenie, że to tam koronawirus po raz pierwszy zaatakował ludzi, ale do dziś nie zostało to bezwzględnie potwierdzone.
Podejrzenia padły też na laboratorium Wuhańskiego Instytutu Wirusologii (WIV), jeden z największych na świecie ośrodków badań nad koronawirusami nietoperzy. Laboratorium najwyższej klasy bezpieczeństwa biologicznego działa około 30 kilometrów od targu Huanan, po drugiej stronie przepływającej przez Wuhan rzeki Jangcy.
Z ustaleń naukowców wynika, że pierwszą znaną pacjentką mogła być sprzedawczyni owoców morza na targu Huanan, u której objawy wystąpiły 10 grudnia. Hongkoński dziennik "South China Morning Post" pisał jednak, cytując niejawne dane rządowe, że pierwsza osoba zachorowała już 17 listopada, a być może wcześniej.
Lokalne władze Wuhanu początkowo starały się zatuszować epidemię. Miejscowa policja uciszyła grupę lekarzy, którzy pod koniec grudnia usiłowali ostrzec kolegów po fachu przed wirusem. Najsłynniejszy z nich, okulista Li Wenliang, zmarł później na Covid-19, co wzbudziło olbrzymie poruszenie w chińskim społeczeństwie. Dopiero po śmierci Li został zrehabilitowany i okrzyknięty narodowym bohaterem.
Wiadomość o nowej chorobie wyszła w świat 31 grudnia, gdy Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) wychwyciła komunikat wuhańskiej komisji zdrowia o przypadkach "nietypowego zapalenia płuc". Chińskie władze informowały wtedy o 27 wykrytych zachorowaniach, ale według dokumentów cytowanych przez "SCMP" przed końcem roku miało ich już być prawie dziesięć razy więcej.
Władze Wuhanu przyznały później, że mogły zareagować na epidemię szybciej. Według krytyków ich zaniedbania i próby tuszowania kryzysu doprowadziły do rozwleczenia wirusa po Chinach, a później po całym świecie.
Do dziś kontrowersje wzbudza reakcja WHO, która 14 stycznia ogłosiła, że chińskie władze "nie znalazły niezbitych dowodów na transmisję nowego koronawirusa z człowieka na człowieka". Organizacja ostrzegała przy tym przed "potencjalną zaraźliwością" pomiędzy ludźmi, ale to oświadczenie o braku dowodów przykuło największą uwagę.
Tymczasem w Wuhanie epidemia szybko przybierała na sile, przeciążając służbę zdrowia. 11 stycznia chińskie media poinformowały o pierwszym przypadku śmiertelnym. Do końca tego miesiąca oficjalny bilans zgonów przekroczył 300.
23 stycznia chiński rząd ogłosił decyzję o wprowadzeniu surowego lockdownu w Wuhanie, a później w kolejnych miastach prowincji Hubei. Wstrzymano pracę fabryk, biur, urzędów i komunikacji miejskiej. Zakazano wychodzenia z osiedli mieszkaniowych, zablokowano drogi wyjazdowe z miast. Te środki, uznawane wówczas za bezprecedensowe, obowiązywały w Wuhanie przez prawie trzy miesiące.
Sytuacja w mieście była początkowo dramatyczna. Zachodnie gazety opisywały historie ludzi z wysoką gorączką i zapaleniem płuc, odsyłanych od szpitala do szpitala z powodu braku miejsc. Wiele osób zmarło, zanim zostały przebadane pod kątem koronawirusa. W szpitalach brakowało też sprzętu i personelu.
Chorych umieszczano w przerobionych na polowe szpitale centrach konferencyjnych i sportowych. Na początku lutego pacjentów zaczął przyjmować pierwszy szpital zbudowany specjalnie dla osób z Covid-19, postawiony i wyposażony w ciągu zaledwie 10 dni. Wuhan odwiedził premier Li Keqiang, który zapowiedział dostawy sprzętu i wsparcie personelu z całego kraju.
Walkę z epidemią w Wuhanie relacjonowali też niezależni chińscy dziennikarze, ryzykując reperkusje ze strony władz. Co najmniej kilkoro zostało później zatrzymanych, a jedną z nich, byłą prawniczkę Zhang Zhan, skazano na cztery lata więzienia za "wywoływanie kłopotów". Według informacji Radia Wolna Azja (RFA) Zhang podjęła w więzieniu strajk głodowy i w listopadzie 2021 roku była "bliska śmierci", ważąc mniej niż 40 kilogramów przy wzroście 178 cm.
Dzięki surowym restrykcjom i zorganizowanym wysiłkom całego kraju Chiny opanowały największą falę pandemii w marcu 2020 roku i od tego czasu koronawirus jest tam zasadniczo pod kontrolą. Mimo zaszczepienia około trzech czwartych ludności chińskie władze wciąż stosują jednak zasadę "zero covid" i stanowczo reagują nawet na pojedyncze przypadki zakażeń, by zdusić w zarodku sporadycznie pojawiające się ogniska choroby.
Restrykcje dotyczące wjazdu do Chin należą do najsurowszych na świecie. Od marca 2020 roku granice są zamknięte dla większości cudzoziemców, a powracający z zagranicy Chińczycy i osoby, którym władze pozwolą na wjazd, poddawane są obowiązkowej kwarantannie trwającej co najmniej dwa tygodnie, a w niektórych miastach - nawet do 56 dni.
Pochodzenie koronawirusa stało się kwestią polityczną i źródłem napięć w relacjach Chin z USA i innymi krajami Zachodu. Pekin twierdzi, że koronawirus niekoniecznie pochodzi z Chin i mógł tam przybyć na importowanych mrożonkach. Pojawiły się również badania sugerujące, że patogen krążył po świecie już zanim wykryto go w Wuhanie.