Koronawirus na zgrupowaniu lekkoatletów w Cetniewie: zakażenie potwierdzono u jednej z czołowych polskich sprinterek. Polski Związek Lekkiej Atletyki nie zdradza jednak, o kogo konkretnie chodzi. Do Cetniewa zjechało na zgrupowanie około 50 lekkoatletów, w tym m.in. kadra biegaczek 4x400 m z mistrzynią Europy Justyną Święty-Ersetic.
Jak dowiedział się dziennikarz redakcji sportowej RMF FM Wojciech Marczyk, zawodniczka, u której potwierdzono zakażenie koronawirusem - reprezentantka Polski w biegu na 100 m - wykazywała objawy i nie najlepiej się czuła, dlatego kilka dni temu została skierowana na test - a ten dał wynik pozytywny.
Zawodniczka przebywała wówczas na zgrupowaniu w Centralnym Ośrodku Sportu w Cetniewie, dokąd zjechało w sumie około 50 lekkoatletów, wśród nich: kadra biegaczek 4x400 metrów - Justyna Święty-Ersetic, Iga Baumgart-Witan, Patrycja Wyciszkiewicz i Małgorzata Hołub-Kowalik, oszczepniczka Maria Andrejczyk i ekipa sprinterek.
Jak jednak usłyszał w Polskim Związku Lekkiej Atletyki Wojciech Marczyk, poza zawodniczką, u której potwierdzono infekcję, nikt inny nie wykazuje objawów zakażenia.
Wszyscy lekkoatleci, który byli obecni na zgrupowaniu w Cetniewie, przejdą teraz w miejscach zamieszkania testy na obecność koronawirusa i do momentu otrzymania wyników mają przebywać w izolacji.
W domu na kwarantannie przebywa zakażona zawodniczka. Jak przekazał lekarz kadry Jarosław Krzywański: biegaczka "teraz czuje się dobrze, (...) ma łagodny przebieg choroby".
Gdzie się zaraziła - nie wiadomo. Lekarz zapewnił jednak, że wybitnie przestrzegała wszelkich procedur.
"Trudno przewidzieć, co teraz będzie, ale na miejscu wszyscy są spokojni. Stosują się do zaleceń i czekają" - przekazał z kolei dyrektor sportowy PZLA Krzysztof Kęcki.
Zaznaczył, że "ośrodek we Władysławowie jest bardzo duży, są tam pawilony i szansa zarażenia się od siebie - przy tak restrykcyjnych procedurach, jakie tam dodatkowo obowiązują - nie jest duża".
"Nie panikujemy. Wdrożyliśmy procedury i na tym się skupiamy. Czekamy na wszelkie decyzje i oczywiście będziemy się do tego stosować" - podsumował natomiast lekarz kadry Jarosław Krzywański.