W ramach walki z pandemią koronawirusa w części Francji, w tym w Paryżu, od soboty zacznie obowiązywać godzina policyjna - poinformował prezydent Emmanuel Macron.
Godzina policyjna obowiązywała od godz. 21 do 6 następnego dnia. Objęte zostaną nią m.in. Paryż, Marsylia, Tuluza i Montpellier. Po godz. 21 zamknięte będą bary, restauracje, kina i teatry.
Nowe regulacje mają obowiązywać co najmniej przez sześć tygodni. Jak informuje paryski korespondent RMF FM Marek Gładysz, chodzi o to, by jak najbardziej ograniczyć nocne życie w dużych francuskich miastach oraz organizowanie kolacji dla przyjaciół i znajomych, czy innych imprez w domach prywatnych.
Prezydent powiedział, że osoby łamiące godzinę policyjną będą karane grzywnami w wysokości 135 euro. Nie dotyczy to osób pracujących w godzinach nocnych i wieczornych, jak i pasażerów pociągów.
Macron ostrzega, że jeśli nie uda się spowolnić drugiej fali koronawirusa, to szpitale staną się zbyt przepełnione i trzeba będzie wtedy prawdopodobnie wprowadzać całodobowe lokalne lockdowny.
Transport publiczny będzie działał jak dotychczas, zapewnił prezydent, podobnie jak ruch kolejowy. Podróże po Francji nie będą ograniczone.
Macron, który ujawnił te zarządzenia w ponad 40-minutowym wystąpieniu, ocenił, że "sytuacja jest poważna, ale nie można powiedzieć, że straciliśmy panowanie nad wirusem". Wprowadzenie godziny policyjnej tłumaczył koniecznością, by "każdy z nas chronił siebie i innych" przed zakażeniem.
Jesteśmy w trakcie drugiej fali (epidemii). Musimy reagować - podkreślił. Dodał, że celem jest obniżenie dziennego przyrostu infekcji z ok. 20 tys. obecnie do ok. 3 tys.
Przyznając, że godzina policyjna "będzie miała konsekwencje gospodarcze", prezydent zapewnił, że władze zrobią wszystko, by "kraj mógł pracować", i poprzez pożyczki i finansowanie częściowego bezrobocia pomogą przedsiębiorcom, głównie w takich branżach, jak organizacja imprez, kultura i sport.
Prezydent wezwał rodaków do przestrzegania dystansu społecznego, noszenia maseczek "nawet wśród rodziny" i systematycznego wietrzenia mieszkania. Przekonywał, że podobnie jak w restauracjach, w domach prywatnych nie powinno być więcej niż sześć osób przy stole.
Uczestnicy debaty w telewizji C-News skrytykowali w pierwszych reakcjach zarówno formę, jak i treść prezydenckiego wystąpienia. Straciliśmy 44 minuty, żeby dowiedzieć się tego, co już wiedzieliśmy - podsumowała znana komentatorka Veronique Jacquier. "Sanitarną dyktaturą" nazwał zapowiedziane posunięcia Ivan Rioufol z dziennika "Le Figaro", a prowadzący program Pascal Praud uznał, że prezydent przybrał "styl instruktora z powiatowej poradni zdrowia".
Właściciele restauracji uznali w wypowiedziach dla mediów, że są "definitywnie wykończeni".
Francuskie ministerstwo zdrowia poinformowało wcześniej w środę, że w ciągu ostatniej doby w kraju potwierdzono 22 591 przypadków zakażenia koronawirusem, co podniosło łączny bilans infekcji w kraju do 779 063. Całkowita liczba ofiar śmiertelnych epidemii przekroczyła 33 tys.