"Być może kolejne, ubiegłotygodniowe ograniczenia nie były konieczne, bo efekty tych z 26 października jeszcze nie zaczęły być w pełni widoczne. Natomiast rozumiem rząd w tym sensie, że stara się za wszelką cenę ograniczyć naszą mobilność i kontakty międzyludzkie" – przyznał w rozmowie z PAP dr Paweł Grzesiowski – immunolog i ekspert Naczelnej Rady Lekarskiej ds walki z Covid-19. "Te ostatnie ograniczenia mają tak naprawdę zlikwidować powody wyjścia z domu i spotkań ze znajomymi, dlatego są pozamykane instytucje kultury, są ograniczenia w handlu do minimum. Chodzi o to, żebyśmy przez najbliższe 2-3 tygodnie jak najrzadziej wychodzili z domów i nie spotykali się z innymi ludźmi" – tłumaczył ekspert.
Resort zdrowia poinformował dziś o 24 tys. 785 nowych zakażeniach koronawirusem. Zmarło 236 chorych.
To są pierwsze sygnały świadczące o stabilizacji fali epidemicznej. Jeżeli spojrzymy na wcześniejsze dane, gdzie liczba zachorowań wzrastała z dnia na dzień o 2-3 tys., jak również liczba osób hospitalizowanych była wysoka, to w ostatnich dniach te liczby nie rosną tak szybko - ocenił dr Grzesiowski. Tempo wzrostu już przyhamowało na początku tygodnia, a dzisiaj mamy pierwszy dzień, kiedy tych zachorowań jest mniej niż średnia z ostatnich trzech dni - zwrócił uwagę. Można powiedzieć, że krzywa zachorowań zaczyna się powoli wypłaszczać, co nie znaczy, że to już jest sukces, bo oczywiście tych zachorowań jest ogromna ilość, ponadto dane z testów są niedoszacowane co najmniej kilkukrotne, bo wielu pacjentów nie jest badanych, więc w rzeczywistości chorych jest znacznie więcej - zaznaczył immunolog. Najważniejszym parametrem jest liczba pacjentów przebywających w szpitalach, która nadal jest bardzo wysoka - dodał.
Dr Grzesiowski zauważył, że jest już "zarysowana tendencja stabilizacji, a ostatnie cztery dni to są właściwie minimalne wzrosty". "ak ta epidemia przebiega, że w pewnym momencie udaje się przełamać tendencję wzrostową i stabilizuje się liczba przypadków, a potem powoli zaczyna spadać. Oczywiście liczba przypadków to jest pochodna tego, czy się skutecznie chronimy nosząc maski, dezynfekując ręce, zachowując dystans i unikając spotkań - przypomniał. Ponadto, trzeba pamiętać, że po pierwszej wysokiej fali następują dwie mniejsze fale w odstępie kilku tygodni - zauważył.