Komisja Europejska podczas dzisiejszego posiedzenia zdecydowała o uruchomieniu pierwszego punktu artykułu 7 Traktatu o UE w sprawie Polski. Komisja wyśle teraz wniosek do krajów unijnych o uznanie Polski za kraj, w którym istnieje "wyraźne ryzyko poważnego zagrożenia dla praworządności". Uzasadnienie dla tej decyzji przedstawił wiceszef KE Frans Timmermans podczas konferencji prasowej, która rozpoczęła się po godz. 13. "KE zdecydowała o uruchomieniu art 7.1 unijnego traktatu, ale daje trzy miesiące na wprowadzenie rekomendacji" - podkreślił.
Wiceszef Komisji Europejskiej Frans Timmermans zaproponował także komisarzom, by Komisja wysłała do państw członkowskich Unii "wniosek o stwierdzenie w Polsce poważnego ryzyka zagrożenia praworządności" oraz by pozwać Polskę do Trybunału UE między innymi za niezgodną z prawem unijnym ustawę o sądach powszechnych.
Teoretycznie Timmermans dał rządowi 3 miesiące i zapowiedział, że gdyby polskie władze dostosowały się w tym terminie do najnowszych, czwartych już rekomendacji, to wniosek może wycofać. Wyraźnie jednak Timmermans w to nie wierzy. Wiceszef KE dał do zrozumienia, że różnice między premier Szydło a premierem Morawieckim są niewielkie. Jego zadaniem, Morawiecki jest tak samo przekonany jak Szydło, co do sposobu reformy sądownictwa. Timmermans oficjalnie mówił jeszcze, że gotowy jest rozmawiać z nowym polskim premierem w styczniu, ale - brzmiało to już bez nadziei na jakiejkolwiek ustępstwa ze strony Polski - informuje dziennikarka RMF FM Katarzyna Szymańska-Borginon.
Komisja jest gotowa, w konsultacji z PE i Radą, do ponownego rozważenia swojej uzasadnionej propozycji. (...) To nie jest opcja nuklearna. Prosimy teraz Radę i PE o to, co Komisja robiła przez ostatnie dwa lata: o przeanalizowanie sytuacji i zadecydowanie, czy w opinii tych dwóch instytucji istnieje wyraźne ryzyko poważnego zagrożenia dla praworządności - powiedział na konferencji prasowej Timmermans.
Niestety nasze obawy wobec Polski pogłębiły się - powiedział wiceszef KE.
Zaznaczył, w Polsce przyjęto ustawy dotyczące sądownictwa, które "poważnie zagrażają" niezależności wymiaru sprawiedliwości. Dotyka to całej struktury wymiaru sprawiedliwości - Trybunału Konstytucyjnego, Sądu Najwyższego, sądów powszechnych, KRS, prokuratury i krajowej szkoły sądownictwa - zaznaczył. Jak dodał, władza wykonawcza i ustawodawcza mają możliwość ingerowania w funkcjonowanie tych instytucji.
Niezależność wymiaru sprawiedliwości staje pod znakiem zapytania - dodał.
Jesteśmy gotowi do dialogu z polskim rządem - powiedział Timmermans. Jednak obecnie - jak dodał - "sygnały" w sprawie praworządności płynące od nowego polskiego rządu są takie same jak od poprzedniego.
Timmermans był pytany na konferencji prasowej, czy nie obawia się, że decyzja KE wzmocni nastroje antyunijne w Polsce i czy nie skorzystają na tej decyzji kraje trzecie, które nie chcą, by Polska miała silną pozycję w UE.
Robimy to dla Polski, dla polskich obywateli. Każdy obywatel każdego kraju w UE ma prawo do niezależnego sądownictwa - zaznaczył wiceprzewodniczący KE. Podkreślił, że nie jest naiwny i że "niektórzy będą próbowali sprzedać decyzję KE jako atak na naród polski, na polskich obywateli".
Byliśmy świadkami takich manipulacji wcześniej. Jednak jako strażniczka traktatów KE ma obowiązek podjęcia działań, jeśli ustalimy, że praworządność jest zagrożona. To nasz obowiązek - powiedział Timmermans.
Jak dodał, KE jest gotowa do dialogu z polskim rządem. Jednak do chwili obecnej sygnały poprzedniej i obecnej ekipy są takie same. Są przekonani, że muszą zrealizować te zmiany, by zreformować system sądownictwa - zaznaczył Timmermans. Ale - jak mówił - jeśli podejmuje się decyzję o reformie, to trzeba stosować się do konstytucji i przestrzegać prawa UE.
Timmermans swoje wcześniejsze wystąpienie na forum Komisji Europejskiej zaczął od przedstawienia dialogu z Polską, który - jak zaznaczył - ciągnie się już dwa lata i nic nie przyniósł. Sytuacja jest bardzo zła - miał powiedzieć Timmermans za zamkniętymi drzwiami.
Przypomniał, że Komisja przesłała 3 rekomendacje polskim władzom i żadna z nich nie została wdrożone. Powiedział, że ustawy o Sądzie Najwyższym i KRS zostały skrytykowane między innymi przez Komisję Wenecką i europejskie organizacje sędziowskie. Zaznaczył, że nie ma żadnych różnic między premier Szydło a premierem Morawieckim w sprawie podejścia do kwestii praworządności.
Uruchomienie Art. 7 oznacza przekazanie sprawy Polski z poziomu Komisji na poziom państw członkowskich w Radzie UE. Teraz sprawująca przewodnictwo w UE Bułgaria zdecyduje, kiedy unijni ministrowie ds. europejskich zajmą się Polską - 29 stycznia czy w lutym.
Gdy do tego dojdzie, kraje Unii - większością 22 krajów - będą mogły stwierdzić, że istnieje w Polsce "wyraźne ryzyko poważnego naruszenia praworządności". Żeby do tego nie doszło po stronie Polski musiałoby stanąć przynajmniej 6 krajów. Wcześniej swoją zgodę musi wyrazić Parlament Europejski.
Zgoda na sankcje opisane w art. 7 wymaga jednomyślności na poziomie Rady Europejskiej, czyli szefów państw i rządów.
Poparcie 22 krajów dla wniosku KE będzie po pierwsze katastrofą wizerunkową - zauważa korespondentka RMF FM Katarzyna Szymańska-Borginon. To będzie zmarginalizowanie Polski. Osłabi to naszą zdolność do zawierania koalicji z innymi państwami. Porozumienia z Polską staną się trudniejsze, stracimy rolę magnesu dla mniejszych krajów np. państw bałtyckich i pozycję lidera w Grupie Wyszehradzkiej.
Inwestorzy mogą zacząć się zastanawiać ,czy warto angażować się w Polsce, nie mając gwarancji niezawisłych wyroków sądowych. Mając łatkę "kraju niepraworządnego" stracimy w pewnym sensie moralne prawo, żeby się czegokolwiek domagać w Unii, np. większego zatrudniania Polaków w KE czy w przyszłości większego unijnego budżetu.
Najostrzej przeciwko Polsce wypowiadała się czeska komisarz odpowiedzialna za wymiar sprawiedliwości Vera Jourova. Z nieoficjalnych informacji dziennikarki RMF FM wynika, że Jourova apelowała o podjęcie tej decyzji, bo jej zdaniem sparaliżowany Trybunał Konstytucyjny będzie miał negatywny wpływ na proces wyborczy w Polsce. Atak Jurwevej źle wróży solidarności wewnątrz Grupy Wyszehradzkiej, bo partia z którą jest związana znajduje się obecnie u władzy w Pradze.
Najłagodniejsi wobec Polski byli Łotysz i Estończyk. Natomiast polska komisarz ds. rynku wewnętrznego Elżbieta Bieńkowska starała się zachować neutralność. Zapewniała, że angażowała się do ostatniej chwili, żeby uniknąć tej procedury i żeby rozpocząć dialog, ale bez rezultatu. Rozmówcy Katarzyny Szymańskiej-Borginon uważają, że Timmermans był z kolei świetnie przygotowany i profesjonalny. Miał argumenty i po prostu wszystkich przekonał do swoich racji.
Estońska prezydencja zdecydowała, że jeszcze dziś ambasadorowie państw unijnych będą się zajmować Polską - dowiedziała się PAP ze źródła dyplomatycznego w Brukseli.
W założeniu ma być to poinformowanie o decyzji Komisji Europejskiej, ale niewykluczone, że któreś z państw członkowskich będzie chciało zabrać głos - podało źródło.
(ph+mpw)