Znikające perony i totalny chaos na torach. Od kilku dni ten temat doprowadza podróżujących koleją do białej gorączki. Tymczasem jest taki urząd, który powinien zadbać o prawa pasażerów, tak by mogli uniknąć zamieszania. To Urząd Transportu Kolejowego, w którym pracuje 165 osób. Niestety w tym roku jego urzędnicy podlegający ministrowi infrastruktury zaspali i nie skontrolowali przewoźników na czas.
Urząd nie został zaniedbany, ale zapomniany przez nadzorującego go ministra infrastruktury. Ma bardzo słabe finanse, bardzo słabą kadrę i dotychczas mógł być określany jako zwykła przybudówka PKP, pracująca na rzecz PKP, a nie całego rynku - twierdzi Adrian Furgalski z zespołu doradców gospodarczych.
Urzędnicy UTK w niektórych przypadkach ewidentnych nieprawidłowości nie wszczynali nawet postępowań. Często tłumaczyli to faktem, że nie dostali w danej sprawie oficjalnego zawiadomienia. Częściej praw pasażerów bronił Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów. UTK nie jest bezbronny - może dyscyplinować przewoźników, choćby możliwością odebrania licencji. Lepiej bowiem dyscyplinować, niż po fakcie wlepiać kary.