Do UE może napłynąć wkrótce nowa, duża fala uchodźców, uciekinierów przed ofensywą wojsk reżimowych wokół położonego w północno-zachodniej Syrii Aleppo. Dziś w Amsterdamie odbyło się spotkanie szefów dyplomacji państw UE, Bałkanów Zachodnich i Turcji. Politycy rozmawiali o tym, jak zapanować nad kryzysem. Polskę reprezentował szef MSZ Witold Waszczykowski.
Jest bardzo prawdopodobne, że znów czeka nas wielka fala ludzi. Przyczyną są bombardowania wokół Aleppo - powiedział luksemburski minister spraw zagranicznych Jean Asselborn przed rozpoczęciem spotkania w Amsterdamie. Jego zdaniem konieczne są "pogłębione rozmowy" między sekretarzem stanu USA Johnem Kerrym a szefem dyplomacji Rosji Siergiejem Ławrowem na temat rozwiązania konfliktu w Syrii.
Rosyjskie lotnictwo wsparło wojska reżimu syryjskiego prezydenta Baszara el-Assada, które rozpoczęły w tym tygodniu ofensywę na północ od strategicznie położonego na północy kraju Aleppo, dawnej stolicy gospodarczej kraju. Po intensywnych rosyjskich nalotach na miasto siłom reżimowym udało się odciąć rebeliantów od kluczowej drogi zaopatrzenia prowadzącej od tureckiej granicy.
W piątek ONZ poinformowała, że 40 tys. Syryjczyków opuściło swe domy w obawie przed ofensywą w okolicach Aleppo i zmierza w kierunku granicy tureckiej. Turcja jest głównym krajem tranzytowym dla uchodźców zmierzających do Grecji, a potem przez Bałkany Zachodnie do bogatych krajów UE.
Na nieformalne spotkanie unijnych ministrów spraw zagranicznych zaproszono także przedstawicieli państw Bałkanów Zachodnich i Turcji, aby omówić wspólne sposoby zaradzenia kryzysowi migracyjnemu. Wielu ostrzegało, że stawką jest utrzymanie strefy Schengen.
Oczekuję treściwej dyskusji, bo ta sprawa jest kluczowa dla nas wszystkich i pokazuje, że musimy działać razem. Opanowanie problemu migracji i fali uchodźców może nas bardziej zjednoczyć niż podzielić - powiedziała szefowa unijnej dyplomacji Federica Mogherini. Dodała, że zamykanie granic nie jest rozwiązaniem.
Z kolei komisarz ds. polityki sąsiedztwa Johannes Hahn ostrzegł, że państwa Bałkanów "nie mogą stać się parkingiem dla tysięcy uchodźców". Dodał, że bez wzmocnionej ochrony granic zewnętrznych, UE nie nigdy nie rozwiąże problemów.
Zdaniem węgierskiego ministra Petera Szijjarto UE musi pomóc Macedonii, przez którą z Grecji przedostają się uchodźcy zmierzający dalej do UE.
Południowa granica Schengen nie jest chroniona. Jeśli Grecja nie jest gotowa i zdolna chronić granicy strefy Schengen i nie chce pomocy pozostałych państw UE, to potrzebujemy innej linii obrony, którą w oczywisty sposób są Macedonia i Bułgaria - powiedział Szijjarto.
To frustrujące, że każdy mówi o konieczności ochrony granic , ale nic się nie dzieje.
Macedonia zasługuje na szacunek, bo zrobiła bardzo dużo, by bronić granice, także granice UE - podkreślił węgierski minister. Dodał, że kraj ten potrzebuje od Unii przede wszystkim personelu oraz infrastruktury, by zahamować napływ uchodźców i migrantów.
W ubiegłym tygodniu Komisja Europejska zarzuciła Grecji, że poważnie zaniedbuje ona swoje zobowiązania związane z ochroną zewnętrznej granicy strefy Schengen. Jeżeli w ciągu trzech miesięcy Grecy nie wypełnią zaleceń KE, to kontrole na części granic w strefie Schengen będą mogły wrócić nawet na dwa lata.
Kanclerz Niemiec Angela Merkel ostrzegła, że luki w ochronie granic zewnętrznych Unii Europejskiej stanowią zagrożenie dla strefy Schengen zapewniającej obecnie swobodny przepływ ludzi i towarów. W poniedziałek Merkel poleci z wizytą do Turcji. Wszystkie kraje UE zgadzają się co do tego, że musimy lepiej strzec granic zewnętrznych - powiedziała.
Jak zaznaczyła, "tam, gdzie Unia ma granice morskie, ich ochrona szwankuje". Dodała, że jej celem jest realizacja porozumienia z Turcją, aby uszczelnić granicę turecko-grecką. Zdaniem kanclerz Niemiec, Unia musi zgodzić się na przyjęcie "legalnych kontyngentów uchodźców". Europa nie może stać z boku - powiedziała szefowa niemieckiego rządu.
Ankara zobowiązała się do bardziej skutecznej kontroli swojej granicy w zamian za unijną pomoc finansową w wysokości 3 mld euro.
Jeżeli nie będziemy w stanie upilnować granic, to obszar swobodnego poruszania się w ramach rynku wewnętrznego, który jest fundamentem naszego dobrobytu, zostanie narażony na szwank - podkreśliła Merkel. Trzeba o tym stale przypominać - dodała niemiecka kanclerz.
(dp)