"Mamy do czynienia z próbą oddziaływania Rosji na tworzenie nowego rządu w Bułgarii. Partie o nastawieniu prorosyjskim co prawda nie dominują w parlamencie (bułgarskim), ale mogą być brane pod uwagę jako potencjalny koalicjant przez zwycięskie ugrupowanie" - powiedział w Radiu RMF24 Łukasz Kobeszko. Ekspert Ośrodka Studiów Wschodnich pytany był przez Tomasza Terlikowskiego m.in. o to, dlaczego Rosja oskarża Bułgarię o zamach na Most Krymski, a także czy istnieje związek między tym zamachem, a dwoma eksplozjami w bułgarskich fabrykach broni w sierpniu i wrześniu 2022 roku.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio
Rosja oskarża Bułgarię o udział w zamachu na Most Kerczeński. Aleksandr Bastrykin, przewodniczący Komitetu Śledczego Federacji Rosyjskiej w rozmowie z Władimirem Putinem przekazał, że odkryto trasę ciężarówki, w której doszło do wybuchu. To Bułgaria, Gruzja, Armenia, Osetia Północna, oraz Kraj Krasnodarski, poinformował Bastrykin. Bułgaria oczywiście oskarżenie odrzuca, ale nie ulega wątpliwości, że mogły one wywołać niepokój w tym kraju. Z nami jest Łukasz Kobeszko, ekspert Ośrodka Studiów Wschodnich. Witam serdecznie.
Dzień dobry panie redaktorze. Dzień dobry państwu.
Po co Rosji te oskarżenia? Dlaczego akurat Bułgaria? Dlaczego nawet nie Ukraina, tylko właśnie Bułgaria?
Rosja doskonale widzi sytuację polityczną, która ma miejsce w Bułgarii. W tym kraju 2 października doszło do przyspieszonych wyborów parlamentarnych. W tej chwili mamy do czynienia z rozmowami dot. wyłonienia nowego rządu. Bułgaria zresztą od dłuższego czasu jest dla Rosji pewnego rodzaju jednym z kluczowych krajów Europy, Bałkanów. Krajem tranzytowym, przez który właśnie z jednej strony przebiegają trasy różnego rodzaju gazociągów. Z drugiej strony jest też, i co rzeczywiście Rosja wykorzystuje w tych oskarżeniach wobec Bułgarii, jednym z takich centrów logistyczno-tranzytowych, przez który idzie transport samochodowy, transport ciężarówkowy, tiry. I stąd Rosja kieruje te oskarżenia. Ale to jest taka podstawa, na której Rosja powiedziałbym formułuje te oskarżenia bardzo ogólnie, nie przedstawiając jakichś szerszych dowodów. Tutaj ewidentnie mamy do czynienia z próbą oddziaływania Rosji na proces tworzenia nowego rządu w Bułgarii. Po pierwsze Rosji zależy na tym, żeby utrzymać w społeczeństwie strach związany z wojną na Ukrainie przekładający się na to, żeby Bułgaria nie angażowała się w pomoc dla Ukrainy. Nie tylko w pomoc humanitarną, do której jesteśmy przyzwyczajeni, ale przede wszystkim w pomoc wojskową, w wysyłanie sprzętu wojskowego. Tutaj od samego początku Rosja zdecydowanie oddziałuje na Bułgarię, żeby tego nie robiła i próbuje rzeczywiście zasiać pewien lęk w społeczeństwie bułgarskim. Jak pokazują badania, rzeczywiście ten lęk ma jakieś odzwierciedlenie.
Czyli Bułgarzy zaczynają się bać, że zostaną wciągnięci w wojnę, czy boją się, że będzie im zimniej? Trzeba jasno powiedzieć, że Rosja już wstrzymała dostawy gazu, ale że wykona jeszcze jakieś kolejne ruchy?
Tak, boją się jednego i drugiego. Boją się oczywiście przed nadchodzącą zimą, gdyż od końca kwietnia Bułgaria ma odcięte dostawy gazu z Gazpromu, mimo otworzenia na dzień przed wyborami 1 października nowego połączenia interkonektorowego z Grecją, przez który w ramach gazociągu TAP, może popłynąć gaz azerski. Bułgaria jeszcze nie wynegocjowała odpowiednich ilości tego gazu, które pokryłyby zapotrzebowanie kraju. Więc z jednej strony jest lęk społeczeństwa przed nadchodzącą zimą i sezonem grzewczym związany z ciągłymi podwyżkami cen nośników energii. Z drugiej strony, jak pokazują różnego rodzaju badania opinii publicznej robione już od momentu wybuchu wojny na Ukrainie, jest pewien segment społeczeństwa bułgarskiego, szczególnie to dotyczy osób starszych, mniej wykształconych, mieszkających na prowincji, bardziej też starszych mężczyzn niż kobiet, którzy boją się tak naprawdę rozwoju sytuacji związanej z wojną na Ukrainie. Być może można to przełożyć na taki prosty wniosek, że boją się wciągnięcia Bułgarii do wojny. Niemniej jednak rzeczywiście te nastroje lęku w jakiś sposób oddziałują.
A czy to nie jest też trochę tak, że Rosja chciałaby wpłynąć na kształt nowego rządu? To znaczy, żeby w skład koalicji, która będzie rządzić, weszły te ugrupowania, które są jednoznacznie albo niejednoznacznie prorosyjskie? Żeby odrodzić te kiedyś bardzo żywe sympatie prorosyjskie, a nawet prosowieckie? Pamiętam taki dowcip o słoniu bułgarskim, najlepszym przyjacielu słonia sowieckiego.
Zdecydowanie jest to próba wpływu na to, żeby ten nowy rząd miał charakter jeśli nie wprost prorosyjski, to na pewno dużo mniej aktywny na odcinku ukraińskim i mniej prozachodni, niż obalony w parlamencie latem tego roku poprzedni rząd Kiriła Petkowa. Tutaj należy powiedzieć, że po ostatnich przyspieszonych wyborach, które miały miejsce 2 października, partie reprezentujące stanowisko prorosyjskie: nacjonalistyczno-słowianofilska partia Odrodzenie, a także drugie nowe ugrupowanie Powstań Bułgario, powiększyły swój stan posiadania o co najmniej kilkanaście foteli parlamentarnych. Partie o nastawieniu prorosyjskim co prawda nie dominują w parlamencie, ale mogą być brane pod uwagę jako potencjalny koalicjant przez zwycięskie ugrupowanie GERB określające się jako ugrupowanie o orientacji zdecydowanie proeuropejskiej, proatlantyckiej, w tworzeniu nowej większości. Koalicjant, który mógłby wejść do tego rządu, bądź chociażby tylko popierać parlamentarnie ten nowy gabinet. Więc można powiedzieć, że ewidentne działanie Rosji ma charakter działania wojny hybrydowej przeciwko Bułgarii i wpłynięcia na kształt przyszłego rządu, żeby reprezentował co najmniej stanowisko bardziej neutralne, a oczywiście w lepszym wariancie wykonywał jakieś działania na arenie europejskiej, międzynarodowej, które sprzyjałyby Rosji. Tutaj o dwóch rzeczach warto jeszcze wspomnieć. Za niedługo, 19 października, będzie inauguracyjne posiedzenie tego nowo wybranego parlamentu i trwa w Bułgarii dyskusja czy zapraszać na niego Eleonorę Mitrofanovą, ambasador Federacji Rosyjskiej w Sofii, która pozostała jeszcze jako jedna z nielicznych rosyjskich dyplomatów niewydalonych z Bułgarii po rozpoczęciu rosyjskiej agresji na Ukrainę. No i tutaj te ugrupowania o profilu prozachodnim, proatlantyckim jednak sprzeciwiają się temu zaproszeniu.
I na koniec jeszcze takie króciutkie pytanie. Pojawiły się sugestie także w niemieckich mediach, że może istnieć związek między tymi ostrzeżeniami, czy oskarżeniami Moskwy wobec Bułgarii, a dwoma eksplozjami w bułgarskich fabrykach broni w sierpniu i wrześniu 2022 roku. To jest możliwe rzeczywiście?
Oczywiście jest możliwe takie połączenie tych wydarzeń. Tutaj warto przypomnieć te eksplozje w tych zakładach przemysłowych Bułgarii produkujących broń. Tamta broń była nie tyle wysyłana może na Ukrainę, ale tam w tych zakładach dokonywano napraw ukraińskiej broni. Zgodnie z decyzją parlamentu Bułgarii z początku maja, gdzie zezwolono na dokonywanie takich napraw zniszczonego, zepsutego wojskowego sprzętu ukraińskiego w bułgarskich zakładach przemysłowych. Natomiast oficjalnie nie zgodzono się wprost na to, żeby Bułgaria dostarczała Ukrainie broń, chociaż też mamy oczywiście sygnały, że w jakiś tam sposób Bułgaria może to robić. Więc rzeczywiście można odczytywać tę eksplozję podobnie jak te eksplozje, które miały miejsce kiedyś w czeskich Vrběticach. Tak samo tutaj można je postrzegać jako wyraz działania rosyjskiej agentury i pewnego ostrzeżenia wobec Bułgarii, która jak widzimy poddawana jest dużej presji w stosunku do Rosji.
Bardzo dziękuję za tą rozmowę. Łukasz Kobeszko, ekspert Ośrodka Studiów Wschodnich był naszym gościem.