Prawie 900 osób zostało rannych w Kairze podczas starć z policją. Część z nich ma rany postrzałowe, są w ciężkim stanie. W Egipcie wprowadzono godzinę policyjną. Mimo to, ludzie protestowali na ulicach. Egipcjanie domagają się ustąpienia prezydenta kraju Hosni Mubaraka. Do protestów doszło również w Aleksandrii, Suezie Al-Mansurze i Asuanie. Podczas starć zginęło co najmniej pięć osób.
Godzina policyjna obowiązuje od 18 do 7 rano czasu miejscowego. Mubarak wprowadził ją z powodu "zamieszek, bezprawia, grabieży, zniszczeń, ataków na własność publiczną i prywatną, w tym na banki i hotele" - poinformowała państwowa telewizja.
W piątek wieczorem na ulice Kairu wyszło wojsko. W ogniu stanęła siedziba rządzącej Partii Narodowo-Demokratycznej. Świadkowie mówili również o starciach i strzałach w pobliżu parlamentu. Na ulice Suezu wyjechały czołgi. W Aleksandrii protestujący podpalili budynek gubernatorstwa. W "piątku gniewu" uczestniczył również noblista i najbardziej znany egipski opozycjonista Mohamed ElBaradei. Jak podały egipskie siły bezpieczeństwa, kiedy powrócił z antyrządowej demonstracji, został osadzony w areszcie domowym. ElBaradei, były szef Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej, do Egiptu przyjechał w czwartek.
O powściągliwość w odpowiedzi na protesty społeczne i o liberalizację autokratycznego systemu politycznego zaapelowała do rządu Egiptu administracja USA. "Jesteśmy głęboko zaniepokojeni użyciem przemocy przez egipską policję i siły bezpieczeństwa przeciwko demonstrantom.
Wzywamy rząd egipski, aby zrobił co w jego mocy dla powstrzymania sił bezpieczeństwa - powiedziała sekretarz stanu Hillary Clinton. Podczas piątkowych manifestacji w Kairze siły porządkowe zatrzymały na krótko zachodnich dziennikarzy i reporterów.