"Nigdy nie było sytuacji, w której nie identyfikowałbym się z decyzjami rządu. Pełnienie funkcji ministra zdrowia w czasie pandemii to nie zabawa dla dzieci, w której można zabrać zabawki i odejść" - mówi Adam Niedzielski w wywiadzie dla "Dziennika Gazety Prawnej". Minister zdrowia poruszył także kwestię ewentualnego luzowania obostrzeń.
Adam Niedzielski, pytany przez dziennik, co teraz zrobi, skoro mamy - jak to sam ujął - "początek końca pandemii", wyraził nadzieję, że "w końcu będzie przestrzeń do wdrażania nowych rozwiązań reformujących system ochrony zdrowia w Polsce zgodnie z oczekiwaniami pacjentów i zaradzenia wielu problemom finansowym podmiotów medycznych". A czysto prywatnie to mam nadzieję, że po dwóch latach znajdę więcej czasu dla rodziny i może w końcu wybierzemy się na wakacje - dodał.
Pytany, czy nie jest zbyt ryzykowne mówić podobnie, jak premier Morawiecki latem 2020 roku, gdy zapowiadał koniec pandemii i przekonywał, że wirusa nie należy się już bać, minister Niedzielski przyznał, że "pandemia wiele razy nas zaskakiwała i zdarzały się rzeczy, których nie uwzględniały prognozy eksperckie".
Ale popatrzmy teraz na to, co się dzieje globalnie, w krajach, w których kolejne fale pandemii występowały o wiele wcześniej niż u nas. Covid-19 nie znika, ale jest w coraz większym stopniu kontrolowany. Państwa odchodzą więc od restrykcji bez narażenia systemu szpitalnictwa na niewydolność. Widać to bardzo dobrze w czasie obecnej fali omikronowej. Dzienne zakażenia są najwyższe od początku pandemii, jednak nie idzie za tym znaczący wzrost hospitalizacji - przekonywał.
Dopytywany, czy nie przesadza z tym optymizmem, odparł, że nie, gdyż - jak powiedział - "widać, że i u nas pandemia staje się zjawiskiem coraz bardziej kontrolowalnym pod względem organizacyjnym". Nie powoduje już takich przeciążeń w systemie opieki zdrowotnej - zaznaczył.
Szef resortu zdrowia poinformował także o wynikach badań, które wskazują, że "ok. 80 proc. Polaków ma przeciwciała - czy to w wyniku przechorowania, czy zaszczepienia". Zwracam uwagę na jedną ważną rzecz: początek końca pandemii nie oznacza końca SARS-CoV-2. To koniec zjawiska, które było totalnym zagrożeniem dla zdrowia publicznego, ale nie koniec obecności wirusa w Polsce i na świecie - podkreślił.
Odpowiadając na pytanie, co ten koniec będzie oznaczać z perspektywy administracji i zwykłego obywatela, minister oświadczył, że będzie "rekomendował premierowi, by w marcu - jeśli zejdziemy poniżej 10 tys. dziennych zakażeń - zostały zniesione restrykcje dotyczące limitów w miejscach publicznych".
Drugim krokiem może być zniesienie obowiązku noszenia maseczek. Ale podkreślam, że będzie to uzależnione od utrzymania się spadkowej tendencji zakażeń. Na pewno te dwa kroki nie wystąpią w tym samym czasie. Jeżeli Covid-19 przestanie być obciążający dla szpitali, podobnie jak grypa, to zakończymy też codzienne raportowanie nowych przypadków - powiedział.
Dodał, że w marcu "na pewno raportowania jeszcze nie skończymy". Ale jeżeli zakażeń będzie poniżej 1 tys. dziennie, to straci ono sens. Wszystko to przy założeniu, że tempo spadku infekcji się utrzyma i nie pojawi się jakaś nowa mutacja. Na razie nie widać sygnałów, by wkrótce miało to nastąpić, ale niczego nie można wykluczyć - wyjaśniał.
Niedzielski był też pytany o sytuację, gdy ważyły się losy tzw. ustawy Hoca i z jego resortu wyszedł przekaz, że to kluczowa" regulacja". Gdy jednak nie weszła w życie, minister zdrowia nie podał się do dymisji.
Bo była to kluczowa regulacja, ale ... Pełnienie funkcji ministra zdrowia w czasie pandemii to nie jest zabawa dla dzieci, w której w pewnym momencie mogę zabrać zabawki i odejść. Wziąłem na swoje barki olbrzymią odpowiedzialność, obejmując to stanowisko w czasie pandemii - odpowiedział szef MZ.
Dopytywany, czy członkowie Rady Medycznej, którzy odeszli, zachowali się jak dzieci, Niedzielski odpowiedział: "Mam głębokie poczucie odpowiedzialności za to, co robię i w tym duchu szukam najlepszych rozwiązań. Tak zwane lex Hoc było przygotowane z nami i było to bardzo dobre rozwiązanie".
Minister przypomniał, że tzw. ustawę Hoca zaproponowano "tuż przed apogeum aktualnej fali". Panowała wówczas duża niepewność, co do skutków fali Omikrona, zwłaszcza liczby hospitalizacji. Wtedy uważałem tę ustawę za kluczową, bo mogła zabezpieczyć nas przed czarnym scenariuszem. Na szczęście ten scenariusz się nie ziścił - zaznaczył.
Jak dodał, "cały świat ma szczęście, że obecna fala okazała się nie tak dolegliwa, jak się obawiano".