Prawie pięć i pół godziny trwała sejmowa debata nad sprawozdaniem z prac komisji hazardowej. Afera hazardowa kosztowała Skarb Państwa około 2 mld zł - mówiła w Sejmie posłanka PiS Beata Kempa. Według niej, to Platforma Obywatelska odpowiada za to, że afera nie została wyjaśniona.
Afera hazardowa kosztowała Skarb Państwa około 2 mld zł, jeśli weźmiemy wszystkie lata, w jakich mogłaby ta ustawa (projekt nowelizacji ustawy hazardowej, dotyczący m.in. wprowadzenia dodatkowych dopłat do gier) obowiązywać. (...) A może nawet więcej, bo wpływy z hazardu rosły - wyliczała z sejmowej trybuny Kempa.
Skrytykowała też przewodniczącego komisji Mirosława Sekułę z PO za to, że streszczając zdanie odrębne PiS do raportu komisji pominął rozdział dotyczący oceny formalnej prac komisji śledczej. Ten rozdział pokazuje, dlaczego nie mogliśmy dojść do prawdy. (...) To był pański cel: nie dojść do prawdy. I wszystkie Pana działania, które wykazaliśmy w naszym zdaniu odrębnym, łącznie z "rozmową z krzesłami", ze skróceniem przesłuchania Zbigniewa Chlebowskiego, do którego powinniśmy wrócić, z uniemożliwieniem konfrontacji, z wyrzuceniem nas z prac komisji, (...) nie pozwoliły na to, aby dojść do prawdy obiektywnej - mówiła posłanka PiS zwracając się do Sekuły. Jego działania nazwała "brutalnym tłumieniem prac komisji".
Trzeba będzie utworzyć nową komisję śledczą. Nie w warunkach tej kadencji (...) trzeba będzie poszerzyć jej prace o wątek zieleniecki, wątek czorsztyński i o jeszcze jeden wątek - dlaczego prace tej komisji zostały tak brutalnie stłumione, dlaczego nie dostaliśmy wszystkich dowodów, dlaczego nie mamy bilingów marszałka Grzegorza Schetyny od dnia 23 stycznia (2009) do października, tak jak prosiliśmy - zapowiedziała Kempa.
Ona i inny poseł PiS Andrzej Dera zgłosili zdania odrębne do raportu. Zawarli w nich materiały, które uznali za tajne. Są wśród nich maile z komputera asystenta ministra sportu Marcina Rosoła oraz wykaz miejsc logowania się telefonu komórkowego ówczesnego szefa MSWiA Grzegorza Schetyny. To z powodu tych materiałów konieczne okazało się utajnienie wieczorem części sejmowej debaty.
Afera hazardowa była, miała swoich bohaterów i ma swoje dowody - mówił podczas piątkowej debaty w Sejmie członek komisji hazardowej Bartosz Arłukowicz (SLD). Jak mówił, żałuje, że w sprawozdaniu z prac komisji przygotowanym przez Mirosława Sekułę zawarta jest teza, że "nic się nie stało".
Arłukowicz powiedział też, że gdy wiosną 2008 roku rząd rozpoczął prace nad tzw. ustawą hazardową, ludzie z branży hazardowej zaczęli się bać. Zaczęli dostrzegać, że za chwilę pieniądze przepływające przez ich ręce będą mniejsze i zaczęli szukać ludzi, którzy będą w stanie im pomóc. I znaleźli swoich starych kolegów, z którymi znają się od kilkunastu lat. (…) Znaleźli na początku posła Zbigniewa Chlebowskiego, który meldował, jak biega i blokuje (zapis o dopłatach do gier na automatach), który w sposób kompromitujący tłumaczył się przedstawicielom branży hazardowej z tego, że już nie daje rady - mówił Arłukowicz, odnosząc się do stenogramów z podsłuchanych przez CBA rozmów Chlebowskiego z hazardowym biznesmenem Ryszardem Sobiesiakiem.
Według Arłukowicza, dowodem na to, że Chlebowski zabiegał w imieniu Sobiesiaka o usunięcie z projektu ustawy zapisu o dopłatach, są zeznania samego Chlebowskiego, a także notatka wiceministra finansów Jacka Kapicy dla premiera Donalda Tuska na temat prac nad nowelizacją. Z kolei dowodem na to, że lobbing Sobiesiaka okazał się skuteczny, jest pismo z 30 czerwca 2009 roku ws. wycofania zapisu o dopłatach do gier z projektu nowelizacji ustawy hazardowej. Dla Arłukowicza nie są wiarygodne zeznania byłego ministra sportu Mirosława Drzewieckiego, który powiedział przed komisją, że treść tego pisma była wynikiem urzędniczej pomyłki.
Franciszek Stefaniuk (PSL) mówił natomiast podczas sejmowej debaty, że w trakcie prac komisji hazardowej doszedł do wniosku, że w całej tej sytuacji "zawiedli nie tylko ludzie, ale i procedury". Z czasem nabierałem przekonania, że jeśli uda nam się jako komisji wskazać nieprawidłowości w procesie stanowienia prawa, skorzystamy na tym wszyscy - stwierdził.
Stefaniuk ubolewał, że komisji nie udało się wyjaśnić, czy dopłaty do gier były korzystne dla budżetu państwa, czy niekorzystne: Uważam, że instytucje do tego powołane powinny wyjaśnić i powiedzieć, czy były korzystne dla budżetu państwa. Ja ani żaden z członków komisji nie był w stanie tego stwierdzić i nie stwierdził.
Poseł PSL powiedział też, że nie dowiedział się i pewnie nigdy się nie dowie, dlaczego ówczesny szef CBA Mariusz Kamiński poszedł do premiera z materiałami o tzw. aferze hazardowej jeszcze przed zakończeniem prac nad nowelizacją ustawy hazardowej. Nie dowiem się też, dlaczego premier Donald Tusk zamiast posłużyć się instytucjami mu podległymi do kontroli i sprawdzić tę analizę Kamińskiego, czy jest wiarygodna, od razu zrobił etatowe trzęsienie ziemi - dodał Stefaniuk.
Po ujawnieniu afery stanowiska stracili ówczesny szef klubu PO Zbigniew Chlebowski i ówczesny minister sportu Mirosław Drzewiecki. Z rządu do prac w Sejmie powróciła też grupa polityków Platformy - m.in. ówczesny szef MSWiA, a obecny marszałek Sejmu Grzegorz Schetyna.