Ministerstwo klimatu i środowiska otrzymało z Uniwersytetu Wiedeńskiego wyniki badań glonów znalezionych w Odrze. „Są tożsame z wynikami otrzymanymi wcześniej na Uniwersytecie Gdańskim” - poinformowała wiceminister klimatu i środowiska Małgorzata Golińska.
Dzisiaj otrzymaliśmy wyniki badań z Uniwersytetu Wiedeńskiego, do którego przekazaliśmy próbki. Były to wyniki badań toksyn w glonach. Te wyniki, które otrzymaliśmy, są tożsame z wynikami, które wcześniej otrzymaliśmy na Uniwersytecie Gdańskim - powiedziała Golińska podczas briefingu prasowego poświęconego podsumowaniu dotychczasowych prac dotyczących sytuacji powstałej na Odrze.
W środę odbyło się kolejne spotkanie powołanego 16 sierpnia zespołu ekspertów do spraw sytuacji na Odrze, w trakcie którego dokonano podsumowania dotychczasowych prac, wyników badań i analiz, które były wykonywane. Celem środowego spotkania była również próba odpowiedzi na pytanie, co było przyczyną śnięcia ryb, a także wstępne założenia do raportu, który zostanie zaprezentowany 30 września.
Wiceminister przekazała, że dotychczas wykonano blisko 21 tysięcy badań wody. Próbki wody pobierane są w 37 punktach. Państwowy Instytut Weterynaryjny wykonał 432 badania ryb, przy czym każda próbka zawierała co najmniej kilogram śniętych zwierząt. Golińska dodała, że badania przesłanych przez Polskę próbek ryb i małży trwają jednocześnie na Uniwersytecie Wiedeńskim.
Na te wyniki, jeśli chodzi o zawartość toksyn w rybach i małżach, musimy chwilę poczekać - stwierdziła.
Golińska, podsumowując efekty pracy zespołu, poinformowała, że "wiele wskazuje na to, iż przyczyną śnięcia ryb była ichtiotoksyna ze złotych alg. Wciąż trwają kluczowe badania, które będą mogły nam odpowiedzieć jednoznacznie czy ta nasza hipoteza się potwierdza. Również poszukujemy odpowiedzi na pytanie, co spowodowało wyrzut tych toksyn" - dodała wiceminister.
Dyrektor Instytutu Rybactwa Śródlądowego Grzegorz Janusz Dietrich mówił o działaniach, które podjęto, by zapobiec podobnym katastrofom w przyszłości i umożliwić odtworzenie odrzańskich ekosystemów.
Podczas konferencji prasowej szef IRŚ wskazał, że obecnie trwa inwentaryzacja i zabezpieczenie gatunków ryb, które dotknęła katastrofa na Odrze. Używamy do tego m.in. samolotów, sonarów, dronów, żeby stwierdzić, gdzie grupują się ryby, które przeżyły katastrofę. Chcemy też stwierdzić, które gatunki były na nią bardziej podatne - powiedział Dietrich. Wskazał, że zespół ekspertów stworzy również "bank genów", który jest "pasem bezpieczeństwa dla przetrwania ekosystemów Odry".
Zaznaczył, że odtworzenie życia w rzece "nie może polegać na zarybieniu jej rybami z innych zlewni, bo one tam nie przetrwają". Zaznaczył, że ten proces będzie długotrwały. Przytoczył przykład prac nad otworzeniem populacji jesiotra, które trwały ok. 30 lat.
Działania, które podejmujemy, mają zapobiec podobnym katastrofom w przyszłości - zaznaczył szef IRŚ. Dodał, że ze względu na ocieplenie klimatu, będą się one zdarzać. Dlatego potrzebny jest system monitoringu 24-godzinnego, żeby na bieżąco można było informować o tym, co się dzieje na rzece - wskazał.
Na pytanie czy rzeka nie jest niebezpieczna dla ludzi, wiceminister Golińska odpowiedziała, że z danych którymi resort klimatu dysponuje nie wynika, żeby toksyny, które doprowadziły do śnięcia ryb, były niebezpieczne dla ludzi.
Wiemy, że te toksyny są niebezpieczne dla organizmów, które mają skrzela. Żadne dowody nie wskazują na to, żeby te ichtiotoksyny były niebezpieczne dla ssaków, ptaków i ludzi - zapewniła.
Dopytywana o doniesienia dot. poparzenia rąk u osób, które usuwały martwe ryby, wiceminister klimatu zaznaczyła, że żadne służby medyczne, jak NFZ i Inspektorat sanitarny nie potwierdziły takich przypadków. Jak oceniła, są to tylko "doniesienia medialne".
Golińska zwróciła uwagę na fakt, że również potwierdzenia właściwych służb nie znalazły informacje o zatrutych ptakach i martwych bobrach. Żadne służby nie potwierdziły, aby miało to cokolwiek wspólnego z zatruciem Odry - podkreśliła.