Wydarzenia ostatnich 7 dni spowodowały gwałtowne zaostrzenie politycznego sporu. Jego uczestnicy sięgnęli po rzadko używane środki, co przekształciło zadawniony konflikt w niemal otwartą wojnę, toczoną nie tylko z użyciem, ale wręcz na terenie instytucji państwa. Tak oto osiągnęliśmy stan "terroru praworządności".
Przed tygodniem skazani prawomocnym wyrokiem za nadużycie prawa minister i wiceminister na zaproszenie Andrzeja Dudy odwiedzili rano Pałac Prezydencki. Po południu na jego dziedzińcu wygłosili oświadczenie przed kamerami, a wieczorem, pod nieobecność prezydenta, zostali zatrzymani. Dwa dni później Izba Pracy Sądu Najwyższego podjęła decyzję potwierdzającą poprawność wygaszenia mandatu poselskiego Mariusza Kamińskiego, a więc inną, niż kilka dni wcześniej Izba Kontroli Nadzwyczajnej tego sądu ws. Macieja Wąsika.
Ten splot wydarzeń stał się przyczyną kolejnych komplikacji.
Prezydium Sejmu jednogłośnie zdecydowało o przełożeniu o tydzień posiedzenia Sejmu. Marszałek Szymon Hołownia wyjaśnił, że zwłoka powinna doprowadzić do okiełznania rozbudzonych emocji. Posunięcie było dość ryzykowne, bo porządek obrad zawiera uchwalenie budżetu, a parlament ma na to czas jedynie do 29 stycznia, zatem czasu już niewiele.
Obaj skazani trafili do różnych zakładów karnych. Obaj zaczęli protest głodowy, zapowiedziany oświadczeniem Mariusza Kamińskiego, sporządzonym jeszcze przed zatrzymaniem, a opublikowanym nazajutrz.
Prezydent uruchomił inną niż dotychczas, tzw. prezydencką procedurę ułaskawienia, delegując jej przygotowanie ministrowi sprawiedliwości. Zwrócił się do niego także o niezwłoczne zwolnienie osadzonych, by na efekt mogli oczekiwać na wolności. Minister pierwszą prośbę zrealizował, drugiej - nie.
Kolejnego dnia po południu odbyła się w Warszawie wielotysięczna manifestacja, organizowana przez opozycyjne PiS. Pierwotnie planowana jako akt obrony przejętej przez rządzących TVP demonstracja stała się wsparciem dla osadzonych Kamińskiego i Wąsika. Uznawano ich tam za więźniów politycznych, skazanych za walkę z korupcją, a osadzonych w więzieniu mimo prezydenckiego uniewinnienia z 2015.
Prezydent ułaskawił ich jednak wtedy przez przebaczenie, co było przyznaniem winy a nie uniewinnieniem, wyrok nie był karą za walkę z korupcją ale nadużycia uprawnień, a obaj skazani obficie korzystali z możliwości jakie daje prawo, trudno ich zatem uznać za więźniów politycznych.
Mimo tych faktów kalkulacja, że przełożenie posiedzenia Sejmu pozwoli wygasić emocje okazała się nietrafna.
Powstał kolejnego dnia, kiedy Adam Bodnar, po którym prezydent oczekiwał zwolnienia osadzonych, odwołał Prokuratora Krajowego, do czego według prawa potrzebował zgody Andrzeja Dudy. Minister odkrył jednak wadliwą podstawę prawną powołania Barskiego, z czego wywiódł wniosek, że ten Prokuratorem Krajowym nie był i nie jest, zatem zgoda prezydenta do pozbawienia go funkcji nie jest potrzebna.
Jeśli do tego momentu zachowanie w miarę poprawnych stosunków między prezydentem a rządem było jeszcze możliwe - to przestało takie być.
Wygaszenie mandatu poselskiego Mariusza Kamińskiego dokonało się od strony formalnej. Choć obaj panowie zniknęli z zamieszczonej w sieci listy obecnych posłów na Sejm, zapełnienie miejsca po Macieju Wąsiku nie ruszyło. Procedura wymaga ogłoszenia w Monitorze Polskim postanowienia marszałka Sejmu w tej sprawie, Szymon Hołownia czeka jednak na uzasadnienie decyzji Izby Kontroli SN, która w wypadku Wąsika jest inna niż w wypadku Kamińskiego.
Uzasadnienie nie jest jednak gotowe. Choć SN ma na jego sporządzenie 30 dni, a więc czas do początku lutego - ma powstać w tym tygodniu. Dopiero wtedy więc marszałek zdecyduje, czy publikować postanowienie. Na razie czeka.
Z uzasadnieniem samego prawomocnego wyroku zwleka też warszawski Sąd Okręgowy, który 20 grudnia skazał Kamińskiego i Wąsika na dwa lata więzienia i 5-letnie pozbawienie praw publicznych. Pełnomocnik Mariusza Kamińskiego według informacji uzyskanych w sądzie może spodziewać się uzasadnienia dopiero w kwietniu. To zaś odwleka ew. złożenie od wyroku kasacji, czyli zmierzającego do uniewinnienia nadzwyczajnego środka zaskarżenia - by ją wnieść do Izby Karnej SN potrzebne jest właśnie uzasadnienie wyroku. To istotne tym bardziej, że jeden z trojga sędziów wniósł do wyroku skazującego zdanie odrębne na korzyść oskarżonych, na którego treść liczy adwokat Mariusza Kamińskiego.
Nieprzesadnie zręczne określenie, którym prezydent Andrzej Duda próbował określić stan, jaki osiągnęła Polska w wyniku wydarzeń ostatnich siedmiu dni ma jednak walor opisowy. Jedni kładą w nim jednak nacisk na to, co postrzegają jako terror, inni na to, co uznają za praworządność.